Kibice wrócą na stadiony? Trudna sprawa, a klubowe finanse cierpią
Choć w niektórych krajach europejskich przygotowano harmonogram powrotu kibiców na trybuny, a UEFA planuje przenieść Euro do jednego kraju i zezwolić fanom na oglądanie meczów, w Polsce nie zanosi się na taką zmianę. Tym bardziej, że wskaźniki dotyczące zachorowań niepokoją coraz bardziej, a rząd po rozluźnieniu niektórych branż zastanawia się na kolejnymi obostrzeniami. Porozmawialiśmy na ten temat z Dariuszem Mioduskim, prezesem i właścicielem Legii.
Przemysław Iwańczyk: Kilkanaście dni temu doszło do spotkania środowiska piłkarskiego z sejmową komisją kultury fizycznej i turystyki. Nie znamy jeszcze daty powrotu kibiców na trybuny, ale wiemy, że będzie to najwcześniej za kilkanaście tygodni. Dla środowiska sportowego to dobra wiadomość?
Dariusz Mioduski: Nie ukrywam, że nie wiązałem wielkich nadziei z tym spotkaniem. To nie jest do końca forum, które jest decyzyjne w tych sprawach. Rozumiem, że była to bardziej środowiskowa dyskusja w temacie, który niewątpliwie jest bardzo ważny. Z jednej strony to ważne w związku z kwestiami budżetowymi, ale też sport nie jest tą samą rzeczą bez kibiców. Robimy to po to, aby mogli przeżywać emocje, a przy pustym stadionie te emocje są mniejsze u piłkarzy i fanów. To ważny temat, który prawdopodobnie w najbliższych tygodniach będzie rozważany. Odbyło się spotkanie szefa zarządu Ekstraklasa S.A., Marcina Animuckiego z ministrem zdrowia Adamem Niedzielskim i rozumiem, że to jest bardziej miejsce, które jest konieczne, aby przedyskutować kwestie powrotu kibiców.
To nie jest łatwy temat i zdajemy sobie sprawę, że wciąż jest sporo niepewności, jeśli chodzi o koronawirusa. Stan szczepień jest na wstępnym etapie, ale wydaje się, że jeżeli dopuszczalna jest obecność osób w kinach i teatrach, to publiczne stadiony nie powinny stanowić większego problemu. Mam nadzieję, że w najbliższych tygodniach doprowadzimy do ustalenia harmonogramu i pojawienia się kibiców. Oby udało się to najszybciej jak się da, być może w marcu, ale w ciągu następnych kilku tygodni chcemy, aby była taka możliwość, przynajmniej w ograniczonym zakresie.
Nie tylko placówki kulturowe takie, jak teatry czy kina, dostąpiły przywileju zdjęcia aż tak surowych obostrzeń. Także obiekty sportowe takie, jak korty pod pewnymi rygorami. Co stoi na przeszkodzie, aby stadiony też włączyć do tej grupy? Nie chodzi być przypadkiem o to, że nad kibicem piłkarskim trudno zapanować, aby przestrzegał reżimu sanitarnego?
Wydaje mi się, że nie chodzi o kwestie kibiców i o to, że nie są w stanie dostosować się do wymogów. Chodzi bardziej o kwestie związane z transportem. Czym innym jest, gdy ludzie przyjeżdżają samochodami i w mniejszej liczbie jadą do kina, a czym innym jest transport zbiorowy. Przyjazd i wyjazd z meczu wiąże się z ogromnym obłożeniem komunikacji miejskiej. Sądzę, że jesteśmy w stanie wypracować procedury i dojść do momentu, w którym będzie wystarczający komfort, aby te obostrzenia znieść. Jestem optymistą i wierzę, że po drugiej stronie stołu siedzą ludzie, którzy nie mają intencji, aby je utrzymać, a wręcz odwrotnie wszyscy chcemy, aby fani wrócili na stadiony, więc kwestią czasu jest wypracowanie pewnych procedur.
ZOBACZ TAKŻE: Euro jednak w Polsce? Boniek zabrał głos!
Piłka nożna od roku nie toczy się w normalnym trybie. Jak bardzo, jako właściciele i zarząd klubu cierpicie na tym ekonomicznie?
Z ekonomicznego punktu widzenia to ogromny cios w całą branżę. Akurat ci najwięksi, których stadiony wypełniają się najbardziej, cierpią najbardziej. Duża część budżetów klubowych jest skonstruowana z tzw. „dnia meczowego”, czyli nie tylko biletów, ale także wszystkiego co się sprzedaje wokół meczu, całej gastronomii, koszulek i lóż biznesowych. Jest to bardzo bolesne, wpływa na nasze finanse i możliwości. Wszyscy kibice fascynują się kwestiami transferów, a w tym roku nie tylko w Polsce, ale i całej Europie ten rynek transferowy praktycznie zamarł. Jest to skutek tego co działo się zimą i latem, kluby ograniczają wszędzie koszty i to odbija się na całym biznesie piłkarskim. Mam nadzieję, że wkrótce to się zmieni i będziemy wracać powoli do normalności.
Jeśli chodzi o stronę sportową, jak dużej weryfikacji ona podlega przy ograniczonym budżecie? Mimo kryzysu stawki transferowe wciąż obowiązują i są wysokie.
Dobrzy piłkarze wciąż są drodzy. Kluby nie chcą ich puszczać za małe pieniądze, wolą przeczekać i utrzymać jakość drużyny. Z drugiej strony kluby nie mają pieniędzy, aby płacić takie ceny i nie chodzi tylko o Polskę, ale też inne kraje. Im większa i bogatsza liga tym te prawidłowości widać bardziej. Dotyka to całej branży i patrząc na skalę strat związanych z koronawirusem kluby w Europie straciły i stracą łącznie ponad osiem miliardów euro. Dotyka to mniejszych i większych, ale skala dotyka najbardziej tych największych.
Przejdź na Polsatsport.pl