Jan Błachowicz udzielił wywiadu amerykańskim mediom. Odważna zapowiedź!
Jak widzą Jana Błachowicza (27-8) amerykańscy specjaliści od MMA? Czego są ciekawi? Dla polskich dziennikarzy i fanów, to po prostu Janek, ale postanowiłem sprawdzić ten inny punkt widzenia - zapraszam na wywiad z mistrzem świata UFC przeprowadzony przez Justina Barrasso, dziennikarza zawsze cenionego w Stanach Zjednoczonych "Sports Illustrated". Jest o byciu underdogiem, pewności siebie, szacunku i respekcie, który Błachowicz będzie miał po wygraniu z niepokonanym w UFC Adesanyą (20-0).
To była długa droga. Dla mnie ważne było zrozumienie dlaczego przegrywam. Przed podpisaniem kontraktu z UFC, wygrywałem prawie zawsze. Wraz z podpisaniem kontraktu, przyszły zmiany - zmiana miejsca treningów, miasta, trenera. To był błąd. Po paru przegranych wróciłem do dawnego szkoleniowca (Roberta Jocza), do moich korzeni. I teraz jestem mistrzem. Powrót do trenera pomógł, ale ja nigdy nie przestałem w siebie wierzyć. To jest bardzo mentalny sport - nie przestałem wątpić w moje umiejętności - mówi Jan Błachowicz
Bardzo często "trash talk" pomiędzy rywalami buduje oczekiwania przed walką. Ale pomiędzy tobą i Adesanyą jest inaczej - brak takiego gadania tworzy ciche, narastające napięcie przed pojedynkiem.
Jan Błachowicz: Wszystko, co osiągnąłem, osiągnąłem dzięki ciężkiej pracy. Nie jestem mistrzem, bo dużo gadam. Udowodniłem, że mogę być championem i jestem z tego dumny. Szanuję Adesanyę, zobaczymy, kto wygra 6 marca.
Czy twój sposób myślenia zmienił się od kiedy jesteś mistrzem świata? Choćby trochę, na kilka dni przed walką?
JB: Jestem mistrzem i chce nim pozostać jeszcze długo. Wszystko co wiem to, że muszę wygrywać w oktagonie, o niczym innym nie myślę. To by tylko dorzucało dodatkowej presji, więc dla mnie nic się nie zmieniło. Po walce mogę się skoncentrować na innych sprawach, ale teraz myślę tylko o niej. Taki zawsze jestem przed walką, to dla mnie najważniejsze, na tym się koncentruję.
ZOBACZ TAKŻE: Jak Błachowicz został mistrzem świata
Historia lubi się powtarzać. Kiedy pokonałeś Luke'a Rockholda na UFC 239, wszyscy wcześniej mówili o tym, że to Rockhold wygra i będzie przygotowywał się do walki z Jonem Jonesem. Nigdy do tego nie doszło, znokautowałeś go w drugiej rundzie. Teraz istnieje możliwość, że to Adesanya wyzwie do walki Jonesa, kiedy z tobą wygra. Czy nie uważasz, że Adesanya, już myśli, że cię pokonał?
JB: Nigdy nie wybiegam myślami do następnej walki. Być może inni robią inaczej, ale ja nie. Liczy się tylko Izzy, 6 marca.
Nie ma planu na to, jak pokonać Adesanyę. Trudno przygotować się na rywala takiego jak on, tak wszechstronnego, tak mocnego?
JB: Trudno znaleźć sparingpartnerów podobnych do niego. Znaleźliśmy znakomitych kickbokserów, którzy robią niektóre rzeczy tak jak on. Wydaje mi się, że znaleźliśmy sposób jak go go zatrzymać, pokonać. Jestem przygotowany, wykorzystam moją siłę i wierzę w to, że będę pierwszym, który z nim wygra.
Po raz kolejny przystępujesz do walki nie będąc faworytem. Zrobiłeś wszystko co mogłeś: od polskiego Cieszyna do mistrzostwa UFC i sławy. I ciągle jesteś niedoceniany - nie przeszkadza ci to?
JB: Całe życie jestem underdogiem. Tak samo jest w moich pojedynkach. Przyzwyczaiłem się, nie przeszkadza mi to. Jest w porządku - chcesz wygrać pieniądze? Stawiaj na mnie.
Czy był jakiś kluczowy moment podczas rozwoju kariery, kiedy zdałeś sobie sprawę, że możesz być w elicie MMA?
JB: Dla mnie tak było od początku treningów. Już wtedy wierzyłem, że zrobię coś specjalnego, wielkiego. Wygrywałem małe walki, później większe i trafiłem do UFC. Patrząc na moje życie wiem, że nic się nie stało bez powodu. Robiłem błędy, ale ich nie powtarzałem. Nawet jak mi nie szło, to powiedziałem sobie, że nigdy się nie poddam. To był klucz do wszystkiego - nie przestawać wierzyć w marzenia.
Dla tych, którzy ciągle w ciebie nie wierzą - co masz przygotowane na Adesanyę na UFC 259?
JB: Po tej walce będę szanowany. Po tej walce to ja, a nie Adesanya będzie wielką gwiazdą UFC.
Przejdź na Polsatsport.pl