Jan Błachowicz po walce z Adesanyą: Polubiliśmy się. Jeszcze się spotkamy
- To bardzo miło, że zachowaliśmy sportową klasę. Ja też go szanuję. Jest kozakiem i pewnie jeszcze wiele razy stoczy świetne walki. Cieszę się, że mogłem dzielić z nim oktagon, a jeszcze bardziej, że mogłem z nim wygrać - powiedział Jan Błachowicz po walce z Israelem Adesanyą w specjalnej rozmowie dla Polsatu Sport.
Dominik Durniat: Mistrz Jan Błachowicz z dwoma pasami, ale widzę, że masz jeden. A gdzie drugi?
Jan Błachowicz: Nie ma drugiego, nie wiem skąd ci się wziął ten drugi. Pas jest jeden, a za obronę pasa przyjdzie rubin.
A wiesz kiedy przyjdzie ten kolejny rubin?
Nie mam tej informacji. Jak troszeczkę złapię oddech, to napiszę i zapytam się.
Wróciliście do Polski ze sporymi problemami. Byłeś tym faktem bardzo oburzony.
"Plandemia" - jak to mówię (śmiech). Obostrzenia nas zablokowały. Tragedii nie ma, ale cały dzień walki z tymi obostrzeniami i znalezieniem sposobu jak wrócić. Udało się. Bardziej lotnisko robiły problemy, które bało się tych restrykcji. Finalnie jesteśmy.
Mnóstwo ludzi na świecie było bardzo szczęśliwych po twojej walce. Jak twoja noga?
Zaraz po walce myślałem, że będzie coś grubiej - może jakieś pęknięcie. Na drugi dzień obudziłem się i wiedziałem, że to tylko zbicie.
Chodziłem normalnie, czułem ból, ale nie taki jak przy złamaniu. Myślę, że tydzień, dwa i będzie w porządku.
Twoje piszczele i łydki muszą być bardzo mocne, bo Israel Adesanya ma przed sobą kilka miesięcy pauzowania na skutek obicia.
On więcej kopał, ja więcej blokowałem. Jeżeli ciało A działa na ciało B, to działa to w obie strony. Moje słynne "nogi-miecze" zrobiły robotę.
Czułeś rangę tego pojedynku? To była olbrzymia walka na UFC. Przed walką mówiłeś, że traktowałeś tę walkę jak zwykły pojedynek.
Na początku nie dopuszczałem tej myśli, bo nie chciałem mieć dodatkowej presji, a tego byśmy nie chcieli. Wiedziałem z kim walczę i o co. Teraz zaczyna to do mnie docierać. Jestem jeszcze za bardzo zmęczony, ale myślę, że za chwilę ta euforia przyjdzie.
Jak się czujesz, kiedy porównują cię do Joe Frazera?
Nie dociera to do mnie. Może dotrze za jakiś czas, jak będę palił to słynne cygaro zwycięstwa (śmiech).
Zobacz także: Marcin Tybura: Jan Błachowicz już stał się legendą
Zaraz po walce rozmawiałem z Robertem Złotkowskim, twoim trenerem od stójki. Kiedy zapytałem go czy byli spokojni w narożniku, powiedział, żeby zobaczyć jak zachowywali się w narożniku. Spokój, zero okrzyków. Ta walka wyglądała od początku tak, jak sobie założyliśmy.
Jak teraz na to patrzę, to tak. Między rundami nie podpowiadali mi zbyt wiele, więc pomyślałem sobie, że albo nie wiedzą jak mi podpowiadać, albo wszystko jest ok. Ja jestem bardzo krytycznie nastawiony do siebie, więc wiem, że mogłem zrobić więcej w tej walce - więcej boksować, pójść szybciej w zapasy. Z drugiej strony walczyłem na tyle, na ile pozwolił mi mój rywal. Fajnie, że wszystko zadziałało.
A widziałeś trochę zdziwienie na twarzy Adesanyi, kiedy twoje proste wchodziły? On mówił przed pojedynkiem, że jest na nie gotowy.
Nie ma kogoś, kogo nie trafiłbym prostym, chociażby nie wiem jak bardzo byłby na to gotowy. Ja wiem, że moja lewa ręka jest dobra. Nie muszę być szybki, mam timing, który jest dla mnie ważniejszy czy cała szybkość.
A w którym momencie walki wiedziałeś, że dzieje się klatce to, co powinno się dać.
Dla mnie ważnym było to, że nie dałem mu się rozwinąć. Większość jego kopnięć poszła na blok, a tego się obawiałem, że mnie rozbije tymi kopnięciami. Widziałem grymas na jego twarzy, że odczuwa te bloki. Każde kopnięcie było inaczej zadawane, czekał na inny moment. Po prostych cofał się. Kluczem była czwarta runda i obalenie. Wiedziałem, że jest ok i to jest ten moment, w którym przejmę kontrolę nad walką.
Widziałeś co Israel mówił po tym pojedynku? Opisał ciebie w samych superlatywach. Powiedział, że "jeśli miałbym z kimś przegrać, to właśnie z Janem".
Aż mnie ciarki przeszły. To bardzo miło, że zachowaliśmy sportową klasę. Ja też go szanuję. Jest kozakiem i pewnie jeszcze wiele razy stoczy świetne walki. Cieszę się, że mogłem dzielić z nim oktagon, a jeszcze bardziej, że mogłem z nim wygrać. Polubiliśmy się. Mamy jeszcze do rozegrania mecz ping-ponga, który się nie odbył ze względu na brak czasu przed i po walce. Także jeszcze się spotkamy (śmiech).
Przejdź na Polsatsport.pl