Jaki naprawdę jest Piotr Żyła?
Czy Piotr Żyła jest klaunem. Niemiecki dziennikarz Volker Kreisl nie ma wątpliwości. Mówi, że tak samo mówił o polskim mistrzu trener Stefan Horngacher, gdy pracował z naszą reprezentacją. - Tyle że błazen nie zdobyłby złotego medalu. Poznałem Żyłę, więc twierdzę, że śmiech to maska - mówi nam żużlowy menedżer Jacek Frątczak. - Piotr, to przede wszystkim litry potu wylewane na treningach - dodaje Jakub Kot, były skoczek, obecnie telewizyjny ekspert.
Volker Kreisl, niemiecki dziennikarz, napisał w „Sueddeutsche Zeitung” artykuł na temat mistrza świata Piotra Żyły. Tytuł: „Ahahahahaha” oddaje klimat niemal wszystkich rozmów na żywo z naszym zawodnikiem, który na pytania mediów odpowiada przeważnie śmiechem, a w to wplata pojedyncze zdania. Z tego powodu Kreisl nazwał Żyłę klaunem. Przekonywał, że tak mówił o nim trener Stefan Horngaher, gdy pracował z reprezentacją Polski.
Jakby nie spojrzeć słowa Niemca wywołały burzę, a on sam tłumaczył potem, że nie miał nic złego na myśli. – Skoczkowie, którzy są klaunami, w ogóle nie istnieją. Czekaj, jeden jednak był w Oberstdorfie – pisał Kreisl, a potem tłumaczył, że używając słowa klaun, miał na myśli kogoś zabawnego, choć klaun oznacza przecież głupca i błazna.
Czy Żyła jest takim człowiekiem? Czy jest, przyjmując wykładnię dziennikarza, kimś zabawnym. – Nie jest. To wyłącznie maska, którą nakłada na czas zawodów – przekonuje nas Jacek Frątczak, przedsiębiorca i żużlowy menedżer, który miał kontakt z Żyłą, gdy ten po konkursie skoków w Japonii pokazał w mediach społecznościowych elektroniczną deskę sedesową. Frątczak wpadł na pomysł, by mu taką podarować.
Klaun nie zostałby mistrzem świata
- Każdy sportowiec ma swoją strefę komfortu – tłumaczy Frątczak. – Jeden rzuca kaskiem, inny pije alkohol, a są też tacy, którzy opowiadają głupie dowcipy i wybuchają przy byle okazji śmiechem. Miałem kontakt z Piotrem Żyłą i absolutnie nie nazwałbym go klaunem, ani nawet wesołkiem. Powiedziałbym, że to normalny, nawet delikatnie wycofany facet, dla którego śmiech jest sposobem na odreagowanie stresu. Kiedy jest na skoczni, to funkcjonuje tam na takich zasadach, jakie mu pasują, takich, które dają efekt, przekładają się na wynik. Wygłupy i żarty mu pomagają, więc pozwólmy mu tak funkcjonować, ale nie nazywajmy go klaunem.
Kot, który był z Żyłą w kadrze, dodaje, że klaun nie zostałby mistrzem świata. – On do tego złota doszedł ciężką pracą – przekonuje Jakub Kot. – To nie jest tak, że Piotr przychodzi na trening i pajacuje, Pamiętam zajęcia na siłowni, na których wyglądał tak, jakby wszystkie te ciężary chciał na raz przerzucić. Ludzie w telewizji i na skoczni widzą śmiech i zabawę, ale przede wszystkim są litry potu wylewane na treningach. Żyła to stuprocentowy profesjonalista.
Mistrz człowiekiem dbającym o detale
Frątczak wspomina, jak podczas spotkania z Żyłą ten zapragnął na drugą stronę ulicy jechać autem. Nie, żeby był leniwy. Chodziło o oszczędzanie nóg przed konkursem. – Nie widziałem tego Żyły, którego znam z telewizji – mówi Frątczak. – I myślę sobie, że wiele osób nadziewa się, próbując w normalnej rozmowie wejść w narrację znaną sobie z telewizji. Żeby porozmawiać z Piotrem, nie trzeba się chichrać. Można normalnie.
Maska zakładana przez Żyłę na zawody nie jest jednak noszona na przymus. Zdaniem Kota Żyła w tym wydaniu też czuje się dobrze i naturalnie. – On jest w tym byciu na luzie szczery, autentyczny. Ja nawet nie wiem, czy nazwałbym to maską. Taki styl bycia przy okazji zawodów mu odpowiada, po prostu. Niemcy go nie znali aż tak bardzo, jak my. Nie wiedzieli, że tak można, stąd to nieporozumienie z dziennikarzem.
Horngacher nie pozwalał mu być „dużym dzieckiem”
Wróćmy teraz do Horngachera, który według niemieckiego dziennikarza miał nazwać Żyłę klaunem. - To nieprawda – ripostuje Kot. – Trener mówił o Piotrze, że jest „grosse Kinder”, czyli dużym dzieckiem.
Horngacher miał narzucać kadrowiczom, jak mają się zachowywać poza skocznią. Żyła opowiadał kiedyś, że jemu to przeszkadzało, bo na wszystko, co związane z zawodami i ich otoczką miał swój sposób. Z drugiej strony, to u Horngachera zaczęło się dobre skakanie Żyły. Inna sprawa, że po jego odejściu, kiedy Żyła mógł być w zgodzie ze swoim sportowym ja, to skakanie jest jeszcze lepsze.
- W sporcie tak ekstremalnym jak skoki jest bardzo ważne, by zawodnik znalazł swój świat, by wiedział, jak zaadaptować się do stresu. Pozwólmy Żyle funkcjonować w sporcie na jego zasadach, ale nie wyciągajmy z tego daleko idących wniosków, nie myślmy, że to klaun – kończy Frątczak, a Kot dodaje: - Jakby wszyscy byli tacy, jak Żyła, to mielibyśmy problem. Jeden taki zawodnik jest jednak kadrze potrzebny, żeby rozładować napięcie.
Przejdź na Polsatsport.pl