Anglia - Polska: Na Anglię Paulo Sousa ustawi drużynę jak Jerzy Brzęczek
Zbigniew Boniek przed debiutem selekcjonera, którego osobiście wybrał, powiedział, że chodzi w tej zmianie przede wszystkim o to, aby reprezentacja dawała nam przyjemność. Po pierwszym meczu śmiało można stwierdzić, że była ona wątpliwa.
Zwłaszcza nasze działania w pierwszej połowie wywoływały doznania odwrotne do przyjemnych estetycznych. Jakimś cudem meczu udało się nie przegrać i to ma być ten promyk nadziei. Że jest hart ducha, że nie padliśmy na kolana, że strzeliliśmy trzy gole i zdołaliśmy się podnieść. Na siłę można też dodać, że Portugalczyk dokonał dobrych zmian, szybko dostrzegł błędy i zareagował. Bardzo też podobały się jego wypowiedzi po meczu. Bo potrafi mówić konkretnie, ciekawie analizować, odważnie odnosić się personalnie do gry swoich zawodników. Ba, przyznał się nawet do błędu. To oczywiście lepsze niż mowa-trawa Jerzego Brzęczka czy Adama Nawałki.
Zobacz także: Paulo Sousa wyjaśnił, dlaczego Kamil Glik rozpoczął mecz na ławce
Tyle że to wszystko trochę mało. Można odnieść wrażenie, że Sousa, wsłuchując się w podszepty swoich polskich doradców (wbrew formalnym zapisom z pewnością ma takich), postanowił nieco na siłę zamieszać w kotle. Zmienił ustawienie, usunął Glika z pierwszego składu, niespodziewanie postawił na Helika i obciął skrzydła, chcąc dodać Lewandowskiemu zawodników, którzy będą się poruszać bliżej niego. I nie były to dobre pomysły. Reca i Szymański na bokach nie spełniali swej roli, bo nie są do niej stworzeni. Jóźwiak, który właśnie takim graczem jest i w końcu pojawił się na boisku, strzelił gola, asystował przy kolejnym i tak naprawdę uratował nam skórę.
Owszem, zrobiliśmy zryw, zawalczyliśmy, ale te delikatne plusy nie są w stanie przesłonić minusów. Błędy środkowych obrońców (Helik-Bednarek), który wybrał do gry Portugalczyk, były na poziomie ligi juniorów. Właściwie wszystkie nowości zaproponowane przez selekcjonera okazały się nietrafione. Zaznaczmy, na tle naprawdę przeciętnego rywala, jakim byli Węgrzy. Widać, że zanim polscy gracze przystosują się do gry tróją obrońców, upłynie bardzo dużo czasu, a tego na eksperymenty po prostu nie ma. Ustawienie bez skrzydłowych to też nie jest nasza gra. Jakieś schematy przez poprzednika zostały jednak wypracowane i nie wszystko jest do przerobienia. A na pewno nie z marszu w trakcie kilku treningów i jednego meczu. Wrzucając kamyczek do ogródka Sousy i porównując go, co nieuniknione, do Brzęczka, wypada zaznaczyć, że poprzedni trener jednak swój pierwszy mecz w eliminacjach na wyjeździe wygrał. I to z lepszym rywalem – Austrią.
Jasne, że pierwsze koty za płoty. W praniu wyjdzie może, że z Sousą u steru jeszcze będzie przepięknie. Na razie jednak szału nie ma. Jeśli z Anglią na Wembley zagramy tak jak w Budapeszcie stracimy z pięć goli, a nie trzy. Wydaje się jednak, że Portugalczyk jest zbyt inteligentny, aby popełnić podobne personalne i taktyczne fanaberie. Dyskretnie wróci pewnie do bezpieczniejszej bardziej zachowawczej gry, czyli do tego, co proponował… Brzęczek.
Przejdź na Polsatsport.pl