Marek Koźmiński po meczu z Węgrami: Popełniliśmy mnóstwo indywidualnych błędów

Piłka nożna
Marek Koźmiński po meczu z Węgrami: Popełniliśmy mnóstwo indywidualnych błędów
Fot. PAP
Reprezentacja Polski

To był mecz, w którym popełniliśmy mnóstwo indywidualnych błędów. Z drugiej strony dwukrotnie potrafiliśmy odrobić straty, co należy uznać za duży pozytyw – ocenił wiceprezes PZPN Marek Koźmiński po remisie (3:3) polskich piłkarzy z Węgrami w eliminacjach mistrzostw świata.

Na debiut Paulo Sousy w roli trenera reprezentacji Polski wszyscy czekali z ogromnym zainteresowaniem. Portugalczyk zaskoczył wielu ekspertów sadzając na ławce rezerwowych Kamila Glika, który był przez ostatnia lata filarem defensywy biało-czerwonych.

 

Koźmiński przyznał, że nie był zdziwiony wyjściową "jedenastką", ale jego zdaniem trener podjął duże ryzyko rezygnując z Glika, którego wejście na boisko w 58. minucie natychmiast uspokoiło grę defensywną polskiej drużyny.


ZOBACZ TAKŻE: Paulo Sousa wyjaśnił, dlaczego Kamil Glik rozpoczął mecz na ławce

 

- To była dla Kamila trudna sytuacja, ale wszedł i dał solidną zmianę. Wcześniej w naszej grze defensywnej było mnóstwo nerwowości – podkreślił.

 

Srebrny medalista igrzysk olimpijskich w Barcelonie nie sądzi, aby przyczyną tego bałaganu w obronie była zmiana ustawiania i fakt, że w tym składzie osobowym zagrała ona po raz pierwszy.

 

- To były indywidualne błędy, a nie systemowe, wynikające ze złego ustawiania czy przesuwania. Błędy zdarzają się w każdym meczu, ale tutaj ich skala była ogromna. Najgorsze, że pewne niewłaściwe zachowania powtarzają się, bo pierwszy gol był niemal kopią bramki na 0:2 w meczu z Senegalem na mistrzostwach świata w Rosji. Podanie "za kołnierz" Jana Bednarka i już zrobił się ogromny problem. Różnica była tylko taka, że tam Wojciech Szczęsny wybiegł daleko do przodu i dał się wyminąć, a tu cofał się do bramki - przypomniał Koźmiński.

 

Przed rozpoczęciem tego cyklu eliminacji Sousa zadeklarował, że numerem 1 w bramce będzie Szczęsny.

 

- Wydawało się, że to jest dobra decyzja, że tak należało postąpić. W Budapeszcie Szczęsny nie zaliczył jednak udanego występu, na pewno nie pomógł drużynie, tak jak mógł. Nie można go jednak przekreślać, jak również innych zawodników. To jest sport i każdy ma prawo do słabszego dnia - stwierdził.

 

Gra biało-czerwonych odmieniła się, gdy po stracie drugiej bramki na boisku pojawili się: Glik, Kamil Jóźwiak i Krzysztof Piątek. Selekcjoner był chwalony za właściwą reakcję, ale z drugiej strony zadawano sobie pytanie, dlaczego ten tercet nie grał od początku.

 

- Nie można stawiać sprawy w ten sposób, że Sousa popełnił błędy przy wyborze podstawowej jedenastki, albo że jest znakomitym trenerem, bo dokonał właściwych zmian. Były one rzeczywiście bardzo udane, bo Jóźwiak "rozhuśtał" nam skrzydło i strzelił ważnego gola, Piątek zdobył bramkę w swoim stylu i tchnął nowego ducha w drużynę, a Glik – jak już mówiłem – wprowadził spokój w defensywie. Każdy z tych zawodników wszedł na boisko z odpowiednią energią, ale w tym, że akurat wtedy nasza gra natychmiast się odmieniła było trochę przypadku. Generalnie z tej trójki tylko Glik nadawał się do gry od pierwszej minuty – ocenił Koźmiński.


ZOBACZ TAKŻE: Kamil Jóźwiak zdradził, czego wymagał od niego Paulo Sousa

 

Mecz z Węgrami to już historia, a już w niedziele Polaków czeka w Warszawie spotkanie z Andorą, a w środę w Londynie z Anglią.

 

- To będą dwa różne mecze. Z Andorą będziemy musieli prowadzić grę, kreować sytuacje, a z Anglią trzeba będzie poradzić sobie w inny sposób. Andora przegrała u siebie z Albanią tylko 0:1, nie było to łatwe zwycięstwo. Widziałem, że zawodnicy z Andory złapali dużo żółtych kartek. Spodziewam się, że zobaczymy kilka innych nazwisk w podstawowym składzie - podsumował Koźmiński.

 

PI, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie