Jan Domarski, człowiek, który strzelił najważniejszą bramkę w historii polskiej piłki
To jego gol dał początek mitowi założycielskiemu Orłów Górskiego. Dziennik "The Times" umieścił bramkę Jana Domarskiego strzeloną w meczu Anglia – Polska (1:1) na Wembley na liście 50 najważniejszych w historii futbolu. Dla nas jest ona po prostu najważniejsza. Bez niej nie byłoby medalu na mistrzostwach świata w 1974 roku i wielkiej drużyny Kazimierza Górskiego. A wszystko za sprawą człowieka, który wtedy na Wembley zastępował kontuzjowanego Włodzimierza Lubańskiego.
To się zdarzyło 17 października 1973 roku. Anglicy atakują, ale Jan Tomaszewski dokonuje w bramce cudów, choć są i tacy, którzy twierdzą, że w tamtym meczu gospodarze uparli się, żeby w każdej sytuacji strzelać w naszego golkipera, robiąc z niego bohatera.
Nam wystarczy remis, więc bronimy się i szukamy okazji do szybkiego ataku. I w 53. minucie trafia się taka okazja. To była trójkowa akcja graczy Stali Mielec. Henryk Kasperczak zagrał do Grzegorza Lato, ten wypatrzył wbiegającego w pole karne Jana Domarskiego, zagrał mu piłkę, a Domarski strzelił z 15 metrów. Nierozgrzany Peter Shilton puścił piłkę pod brzuchem. Anglicy później wyrównali z karnego, ale to my pojechaliśmy na mistrzostwa świata.
Anglicy byli tak załamani, że nie przyszli na bankiet po meczu. Wcześniej nie wpuścili do szatni naszych zawodników, gdy ci przyszli się wymienić z nimi koszulkami. Gospodarze, którzy kilka dni wcześniej wygrali 7:0 z Austrią, zwyczajnie nie mogli zrozumieć, jak to się stało, że nie wygrali z nami tego meczu.
Prawda czy fałsz?
Domarski, opowiadając kiedyś o tamtym meczu, przekonywał, że od czasów Wembley dostaje od Shiltona kartki na święta. Trudno jednak powiedzieć, ile w tym prawdy. Początkowo Domarski mówił, że historię z kartką wymyślił, żeby zabawić się kosztem niektórych dziennikarzy.
– Skąd Shilton miałby mieć mój adres – śmiał się z tych, którzy powielali wiadomość. A on miał ją puścić w obieg, bo czuł żal do tych, którzy wcisnęli mu w usta taki opis trafienia z Wembley: „Naszła, zeszła, weszła”. – Tyle że jak tak nigdy nie powiedziałem – tłumaczył trzy lata temu w wywiadzie dla sport.pl.
ZOBACZ TAKŻE: Brak Lewandowskiego może podziałać motywująco?
W tym samym wywiadzie Domarski przekonywał, że historia z kartką jest jak najbardziej prawdziwa. Wyjaśniał, że korespondencja idzie w obie strony, bo on też wysyła kartki do Shiltona. Wcześniejszą uwagę o tym, że angielski bramkarz nie zna jego adresu, zbywa stwierdzeniem: - Jak ktoś czegoś bardzo chce, to sposób znajdzie. Zawsze można skorzystać z adresu klubowego – wyjawia, dodając, że pierwszą kartkę od Shiltona dostał już w 1973 roku, dwa miesiące po pamiętnym meczu.
To był król Podkarpacia
Domarski to nie był przypadkowy zastępca Lubańskiego. To był król Podkarpacia. Zaczynał w Stali Rzeszów, w 1972 roku przeniósł się do Stali Mielec. Zrobił to jednak wyłącznie, dlatego, że jego Stal spadła z pierwszej ligi. Domarski dobrze czuł się w swoich rodzinnych stronach i nigdzie nie chciał się przenosić, choć kilka klubów o niego pytało. Najczęściej Polonia Bytom, ale Górnik Zabrze i Legia Warszawa też chciały go mieć u siebie. Wolał jednak swoje Podkarpacie.
O ile jednak dla Stali Rzeszów był najważniejszy, o tyle w Stali Mielec już tak nie było. Gwiazdami byli Lato i Kasperczak, czyli ci dwaj, co zaczęli akcję na Wembley. Domarski nie był już tak wyjątkowy z racji antagonizmów na linii Mielec – Rzeszów. Jakie to jednak miało znaczenie, skoro po golu strzelonym Anglikom pana Jana kochała cała piłkarska Polska. Domarski nie chciał grać z Domarskim w Górniku, ale chętnie wszedł w jego buty w reprezentacji. I zrobił to dobrze.
W 1973 roku Domarski nie tylko strzelił arcyważnego gola Anglikom, ale i zaliczył trafienie w wygranym spotkaniu z Walią (3:0) na Stadionie Śląskim. W sumie mamy dwie bramki, wszystkie, jakie strzelił w reprezentacji Polski. W wyjątkowym dla niego 73 roku zdobył jeszcze tytuł mistrza Polski ze Stalą Mielec. Sukcesem osobistym były narodziny syna Rafała, który podobnie jak tata grał w piłkę, choć już nie z tak wielkimi sukcesami.
To nie była jego koszulka
W „Weselu” Wojciecha Smarzowskiego, grany przez aktora Jerzego Rogalskiego Mundek prezentuje koszulkę z numerem 10, mówiąc, że należała ona do strzelca bramki z Wembley. Domarski przyznaje, że trykot stracił. Jednak nie podarował go ani Mundkowi, ani nikomu innemu. Po prostu koszulka była tak fatalnej jakości, że zniszczyła się w praniu. Skurczyła się, a orzełek puścił farbę.
Sam Domarski, choć jego bramka dała reprezentacji awans do mundialu, nie odegrał na boiskach w Niemczech żadnej znaczącej roli. I to pomimo tego, że Lubański nie wrócił po kontuzji. W jedenastce Domarskiego zastąpił Andrzej Szarmach. On był jego zmiennikiem. Tylko raz zagrał w podstawowym składzie, w słynnym meczu na wodzie z Niemcami (0:1). To był jego ostatni mecz w kadrze. Chyba nawet on sam nie spodziewał się, że 10 miesięcy po golu na Wembley zniknie z reprezentacji na dobre.
Lato powiedział jednak kiedyś, że gdyby nie Domarski, to nie byłoby Szarmacha, Laty ani Górskiego. To fakt, a z tymi się nie dyskutuje.
BIO JANA DOMARSKIEGO
Jan Domarski urodził się 28 października 1946 roku. Jest wychowankiem Stali Rzeszów. W lidze debiutował w sezonie 1963/64. W pierwszym roku gry strzelił 1 bramkę, wystąpił w 12 meczach. W najlepszych sezonach w Stali (1966/67 oraz 1969/70) zdobywał po 10 goli. W sumie strzelił dla Stali 55 bramek w 205 meczach. Po spadku rzeszowian do drugiej ligi przeniósł się do Stali Mielec, z którą zdobył dwa tytuły mistrza Polski (1973, 1976). Tam z kolei strzelił 35 bramek w 104 meczach. Grał też we francuskim Nimes Olimpigue (dwa sezony, 16 goli) i polonijnym SAC Wisła Chicago.
W reprezentacji debiutował 4 sierpnia 1967 roku, w meczu eliminacji do Igrzysk Olimpijskich 1968. Polska zremisowała wtedy (2:2) z ZSRR w Moskwie. W sumie zaliczył 17 meczów, zdobył 2 gole. Był na mundialu w 1974 roku, na którym Polska zajęła 3. miejsce.
Przejdź na Polsatsport.pl