Mariusz Wlazły: Siłą napędową rywali są Piotr Nowakowski i Bartosz Kwolek
Trzeci mecz Trefla z Vervą Warszawa Orlen Paliwa, który rozpocznie się w Gdańsku w środę o godz. 18, wyłoni ostatniego półfinalistę play off ekstraklasy siatkarzy. - Musimy powrócić do gry z pierwszego ćwierćfinału – powiedział kapitan gospodarzy Mariusz Wlazły.
W pierwszym ćwierćfinałowym spotkaniu zawodnicy Trefla triumfowali we własnej hali 3:1, ale w rewanżu w stolicy lepsi po dramatycznej walce 3:2 okazali się rywale. Środowa konfrontacja wyłoni czwartego półfinalistę, który zmierzy się z Jastrzębskim Węglem. W pierwszej rundzie play off ekipa z Górnego Śląska, po wygranych 3:0 i 3:1, wyeliminowała Aluron CMC Wartę Zawiercie.
- Mamy świadomość, że przed nami trudny mecz. Wiemy również, że jeśli zagramy swoją siatkówkę, to jesteśmy w stanie powalczyć o zwycięstwo. Taki jest nasz cel – we własnej hali zaprezentować jak najlepszą siatkówkę i powrócić do gry z pierwszego ćwierćfinałowego meczu – podkreślił Wlazły.
ZOBACZ TAKŻE: Maciej Sawicki: Walczymy, aby Grzegorz Krychowiak przyleciał do Anglii
Niespełna 38-letni atakujący, który w obu spotkaniach był najskuteczniejszym zawodnikiem Trefla (zdobył odpowiednio 18 i 25 punktów) uważa, że w warszawskim zespole nie wolno ulgowo traktować żadnego siatkarza. - W szeregach Vervy wszyscy zawodnicy są groźni i każdy ma swoje atuty. Tworzą całość i to sprawia, że są trudnym przeciwnikiem. Z pewnością siłą napędową tego zespołu są Piotr Nowakowski i Bartosz Kwolek, trzeba jednak pamiętać, że czasami jeden gracz może wejść z ławki, zablokować ważną piłkę i ta akcja okaże się kluczowa – zauważył Wlazły.
W tie-breaku sobotniego spotkania gdańszczanie prowadzili 12:10, jednak nie zdołali przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. Decydujący punkt dla gospodarzy zdobył rozgrywający Michał Kozłowski, po którego zagrywce piłka przetoczyła się po taśmie i spadła tuż za siatką na pole gości.
- W sobotę bardzo chcieliśmy znaleźć się w strefie medalowej, ale nie udało się. Nie pokazaliśmy swojej siatkówki i po tym meczu była w nas duża złość. Mam nadzieję, że w środę zagramy znacznie lepiej, co prezentowaliśmy w wielu spotkaniach tego sezonu i zakwalifikujemy do najlepszej czwórki. Uważam, że jako zespół, ale też indywidualnie, zrobiliśmy w tym roku duży postęp. A walka o medale byłaby tego potwierdzeniem – podsumował przyjmujący gdańskiej drużyny Bartłomiej Lipiński.