Grzegorz Lato: Brzęczek powinien był zostać. Potrzeba nam cudu, żeby awansować na mundial
Brzęczek miał zostać do końca rozgrywek. Nowy trener miał przyjść po Euro. Pod warunkiem, że byłaby taka potrzeba. Sousa wziął kadrę z marszu, czyli od początku grał w totka. Żadnego meczu przed eliminacjami nie zagrał i jak on miał coś zbudować – pyta Grzegorz Lato po porażce z Anglią.
Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Jak się panu podobał mecz z Anglią?
Grzegorz Lato, były piłkarz reprezentacji Polski: Do przerwy strzału na bramkę nie oddaliśmy, to jak mogło mi się podobać. Na dokładkę głupią bramkę straciliśmy. Chodzi mi i tego karnego. Anglik zachował się, jak stary cwaniak. Piłka mu uciekała, więc się zasłonił, a nasz obrońca go fauluje. Takich rzeczy nie wolno robić. Inna sprawa, że dla nas też powinien być karny. I szkoda, że VAR-u nie było, bo w jednej sytuacji widziałem zagranie Anglika ręką w ich szesnastce.
Z pana opowiadania wychodzi na to, że przegraliśmy pechowo?
Nie. Jednak oni też głupio bramkę stracili. Maguire mógł z piłką zrobić wszystko i zrobił nam prezent. Muszę powiedzieć, ze w sumie, po wyrównaniu, całkiem nieźle się broniliśmy i trochę szkoda, że nie dowieźliśmy tego remisu. A okoliczności, w jakich Anglicy strzelili nam drugiego gola nie powinny być dla nikogo zaskoczeniem. Dośrodkowanie z rogu, zgranie głową i strzał, oni tak grają.
Trener Paulo Sousa, tłumacząc porażkę, mówił między innymi, że wahadłowi dali się zepchnąć do obrony.
To ja powiem, że jak się ustala taktykę na spotkanie, to trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy mamy ludzi, którzy będą w stanie to zadanie wykonać. Na Wembley okazało się, że nie. I moim zdaniem, jakby grał Lewandowski, to też niewiele by to dało. Nie mieliśmy przecież żadnych sytuacji. Lewandowski, jakby był, to musiałby dostać jakieś podanie, żeby coś strzelić.
Trudno, żeby coś się działo pod bramką Anglików, skoro daliśmy się zepchnąć do defensywy, a próbując przejść do ataku graliśmy pod taką presją, że ledwo potrafiliśmy wymienić trzy, cztery celne podania.
Nie dali nam Anglicy poklepać. My im tak. Teraz musimy zrobić wszystko, żeby wygrać wszystkie mecze ze słabymi, czyli jeden z Andorą, dwa z San Marino i Albanią. O ile jednak o Andorę i San Marino jestem spokojny, to o Albanię już nie. Widziałem ich z Anglikami, nieźle grali.
Pan mówi wygrać ze słabymi, ale to chyba nie wystarczy.
Pewnie, że nie. Musimy wygrać wszystko, żeby zająć drugie miejsce. O pierwsze już nie walczymy, to jest poza naszym zasięgiem, tu jest pozamiatane. Żeby było pierwsze, to Anglia musiałaby dwa mecze przegrać. Załóżmy, że jeden z nami, a drugi z kimś słabszym. Z Węgrami nie, bo to byłaby dodatkowa komplikacja dla nas. Dlatego mówię, że gramy o drugie miejsce. Nie jestem przy tym przekonany, że jesteśmy panami swojego losy. Anglicy chyba muszą nam delikatnie pomóc, ale to wyjdzie w praniu.
Nie ma pan niedosytu? W sumie Anglicy niczego wielkiego w środę nie pokazali.
Pewnie, dlatego że byli pewni siebie. Trochę tak, jak w pamiętnym meczu w 1973 roku. Tyle że wtedy i oni i my byliśmy lepsi. Przypominam, że Anglicy stworzyli wówczas pięć, sześć świetnych okazji, ale my też mogliśmy strzelić więcej niż jedną bramkę. Ten środowy mecz nie umywał się do tego sprzed 48 lat.
Zmieniliśmy trenera, żeby reprezentacja grała lepiej, ale zmiany na plus nie ma. Czyli to nie selekcjoner jest problemem.
Ja to wiem. Prawda jest taka, że w tej chwili mamy zawodników, jakich mamy i nic, albo niewiele więcej z nich wyciśniemy.
Może trzeba wrócić do prostego schematu obrona i kontra.
Na pewno trzeba przestać powoływać ludzi za zasługi. Mam szacunek dla Grosickiego za to, co zrobił, ale nie może być tak, że on od dłuższego czasu nie gra w lidze i dostaje szansę. Jakbyśmy tak mieli powoływać za zasługi, to Lato, Domarski, Lubański i Boniek dalej występowaliby w kadrze, a chyba nie o to chodzi.
A jakby pan ocenił ruch Sousy z Helikiem? Z Węgrami się nie popisał, z Andorą nie zagrał, a teraz wraca i znowu popełnia błąd.
Lepiej jakby trener to ocenił sam. Ja powiedziałem, że ten faul na karny, to był błąd i tyle. Jednak jeszcze większym błędem była zamiana Brzęczka na Sousę. Brzęczek miał zostać do końca rozgrywek. Nowy trener miał przyjść po Euro. Pod warunkiem, że byłaby taka potrzeba.
ZOBACZ TAKŻE: Skrót meczu z Anglią
Zmiana trenera może nie tyle była błędna, ile doszło do niej w złym momencie?
O to mi chodzi. Sousa wziął kadrę z marszu, czyli od początku grał w totka. Żadnego meczu przed eliminacjami nie zagrał i jak on miał coś zbudować. Kiedy? Jednak wszyscy płakali, że Brzęczek słaby zapominając, że na Euro awansował, czyli zadanie wykonał. Potem odmładzał skład, próbował zawodników w Lidze Narodów i to się odbiło na wynikach, ale żeby od razu zmieniać.
Po tych meczach Ligi Narodów głośno mówiło się, że jesteśmy za słabi na mocnych. Opinia publiczna nie mogła się z tym pogodzić, prezes Zbigniew Boniek chyba też nie.
Ja uważam, że mieliśmy dobre wyniki, jak byli polscy trenerzy. Dawniej to byli Górski, Gmoch i Piechniczek. Ostatnio Engel, Janas czy Nawałka. Jak już Brzęczek miał odejść, to trzeba było wziąć w zamian Polaka. Nie wiem, dlaczego uparliśmy się na zagranicznego. Najważniejsze jest jednak to, co powtórzę raz jeszcze, że teraz to nie był dobry czas na wymianę szkoleniowca. Nowy człowiek mógł przyjść w czerwcu i budować. A właściwie przebudowywać, bo w kadrze jest wielu trzydziestolatków i trzeba to pokolenie powoli wymienić.
A coś dobrego ze współpracy kadry z Sousą jeszcze wyjdzie?
Nie wiem. To nie do końca zależy od niego. Zbyszek Boniek tłumacząc ostatnie wyniki i próbę łączenia ich z PZPN mówił, że nie on gra na boisku. Kiedy ja byłem prezesem związku, to było to samo. Od lat gramy tak sobie i to nie jest wina tego, czy innego prezesa, ale takich mamy piłkarzy. Adam Nawałka, który jako ostatni zrobił niezłe wyniki też potrzebował czasu, żeby to poskładać. Jeśli Sousa wytrzyma dłużej niż rok, to może coś z tego będzie. Na razie jednak potrzeba nam cudu, żeby awansować na mundial.
Przejdź na Polsatsport.pl