Liga Mistrzów w Polsacie Sport. Wygraliśmy ją trzy razy
Jerzy Dudek, Tomasz Kuszczak i Robert Lewandowski, ci trzej polscy piłkarze wygrali Ligę Mistrzów. Gdyby rozszerzyć listę o triumfatorów PEMK, doszliby jeszcze Zbigniew Boniek i Józef Młynarczyk. To dość skromna lista, jak na blisko 70-letnią historię rozgrywek. Wierzymy jednak, że najlepsze przed nami.
Polskie kluby w Lidze Mistrzów wielkimi sukcesami pochwalić się nie mogą. Trzy występy w fazie grupowej (dwa razy Legia Warszawa, raz Widzew Łódź), jeden ćwierćfinał (Legia), to wszystko, co zdołaliśmy osiągnąć po zamianie Pucharu Europy Mistrzów Krajowych na Champions League w 1992 roku. Nie pomogła nawet reforma Michela Platiniego, który miała ułatwić awans zespołom z lig europejskich zajmujących niższe miejsce w rankingu UEFA. W tej sytuacji pięć finałów Polaków (w tym trzy w LM) trzeba raczej traktować, jako wielki sukces.
Pierwszy sukces w cieniu wielkiej tragedii
Zaczęło się od Zbigniewa Bońka i finału na Heysel 29 maja 1985 roku. Juventus z Polakiem w składzie wygrał wówczas 1:0 z Liverpoolem (jedynego gol strzelił Platini po karnym na Bońku), ale cały piłkarski świata mówił wtedy tylko o zamieszkach pomiędzy kibicami i zawaleniu się betonowej trybuny. Zginęło 39 osób (38 z Włoch, w tym 11-letnie dziecko), ponad 600 zostało rannych.
Tamten finał rozpoczął się z godzinnym opóźnieniem, bo na trybunach rozpętało się prawdziwe piekło. Część kibiców ogarnęło szaleństwo. Byli pijani, mieli przy sobie ostre narzędzia, noże tasaki, kije i butelki. Po tamtym meczu angielskie kluby objęła 5-letnia banicja. Trudno się jednak było temu dziwić. Piłkarskie władze jakoś musiały zareagować na fakt, że Anglicy nie radzą sobie z chuligaństwem na stadionach. Media pisały o „dniu, w którym umarł fubol” i „masakrze na Heysel”.
Piłkarze o tragedii mieli się dowiedzieć po meczu, choć oni sami temu zaprzeczali. Przynajmniej Boniek opowiadał, że władze UEFA kazały im grać. Tłumaczono im, że jak nie będzie finału, to sytuacja się pogorszy, a kibice poznają całą prawdę o rozmiarach tragedii. To było jednak ponure spotkanie, a puchar przyniesiono Juventusowi do szatni. Boniek następnego dnia grał w meczu reprezentacji Polski z Albanią w Tiranie (1:0) i strzelił zwycięskiego gola dla Biało-Czerwonych.
Stracił rękaw koszuli i garnitur
Wyczyn Bońka powtórzył w 1987 roku Józef Młynarczyk, który zagrał z FC Porto w finale PEMK na wiedeńskim Praterze. Jego drużyna wygrała 2:1 z Bayernem Monachium. Co to było za spotkanie. Przed jego rozpoczęciem bukmacherzy stawiali 19:1 dla Niemców. Trener Bayernu Udo Lattek mówił, że jest pewny wygranej. Zresztą zaczęło się planowo, bo w 24. minucie Bayern strzelił gola. I na tym jednym trafieniu skończył.
Po finale szampan lał się strumieniami w szatni Porto. Algierczyk Rabah Madjer wyrównał strzałem piętką. To do dziś jeden z niesamowitych goli zdobytych na tym poziomie. Madjer mówił później, że zrobił to instynktownie. Po prostu. Za chwilę następnego gola dorzucił Brazylijczyk Juary i FC Porto tego samego dnia wróciło z pucharem do domu. Młynarczyk po wyjściu z samolotu stracił rękaw koszuli i garnituru. 30 tysięcy kibiców witających zespół szarpało zawodników, każdy chciał zabrać coś na pamiątkę.
Taniec, który przeszedł do historii
Kiedy obronił karnego wykonywanego przez Andrieja Szewczenko, zobaczył biegnących do niego kolegów z zespołu. Dopiero wtedy dotarło do niego, że to koniec, że wygrali ten finał. W swojej autobiografii Jerzy Dudek finał w Stambule opisał dość szczegółowo. Nic dziwnego, to jego największy triumf. Zwłaszcza, że Liverpool przegrywał do przerwy z AC Milanem 0:3.
Po przerwie Anglicy jednak wyrównali, w dogrywce Dudek wyszedł obronną ręką z sytuacji z Szewczenką. Tamtą interwencję uznaną trzecią najbardziej efektowną paradą w historii piłki nożnej.
ZOBACZ TAKŻE: Plan meczów 1/4 finału LM
Tamten finał pamiętamy jednak z powodu trzech obronionych przez Dudka karnych i stylu, w jakim to zrobił. Skąd wziął się słynny Dudek Dance? – Jerzy, spróbuj ich wybić z rytmu. Pamiętasz Grobbelaara? Wszystkich denerwował i rozpraszał. Udawaj, tak samo jak on. Słaniaj się na nogach. Rób jakieś numery. Ruszaj się w bramce. Denerwuj ich, wybijaj z rytmu – mówił obrońca Jamie Carragher do Dudka, a ten posłuchał kolegi i zatańczył między słupkami tak, że nie było na niego mocnych.
Dudek zaliczył jeszcze jeden finał Ligi Mistrzów. Dwa lata później Liverpool ponownie spotkał się z Milanem. Tym razem nasz zawodnik siedział na ławie, w bramce stał Jose Reyna, a The Reds przegrali 1:2.
Trzy razy oglądał finał z ławki
Czwartym Polakiem w finale Ligi Mistrzów był Tomasz Kuszczak. Pamiętamy obrazki z 2008 roku z moskiewskich Łużnik, kiedy to rezerwowy Kuszczak wznosi puchar z Edwinem van der Sarem. Holender był bohaterem serii rzutów karnych meczu Manchester United – Chelsea (1:1 i 6:5 w karnych), a Kuszczak miał prawo czuć się kimś ważnym, bo zagrał w tamtej edycji w pięciu meczach. W sumie polski bramkarz obejrzał z ławki trzy finały Manchesteru United. Dwa następne były jednak przegrane (0:2 i 1:3 z Barceloną w 2009 i 2011 roku).
Po ośmiu finałach z Polakami, w tym czterech wygranych, przyszedł jeden taki, w którym zagrało aż trzech naszych. To był 2013 rok i Wembley, gdzie polska wówczas Borussia Dortmund mierzyła się z Bayernem. Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek nie dali jednak rady Bawarczykom. Bayern wygrał 2:1, decydującego gola strzelił w 89. minucie Arjen Robben.
Król Lewandowski
Jeden z polskich uczestników tamtego finału na Wembley zagrał ponownie w najważniejszym meczu Champions League w ubiegłym roku. Tym razem Lewandowski awansował do finału z Bayernem, który w 2013 zabrał mu marzenia, a potem pozwolił mu je spełnić. Lewandowski nie strzelił gola w finale z Paris Saint Germain (zrobił to Kingsley Coman), ale i tak został królem strzelców poprzedniej edycji LM z 15 bramkami.
W ogóle ubiegły rok, tamten sezon, był dla polskiego napastnika jak piękny sen. Z Bayernem wygrał Bundesligę, Ligę Mistrzów i Puchar Niemiec. We wszystkich rozgrywkach został królem strzelców. Wybrano to też piłkarzem roku na gali The Best FIFA Football Awards 2020.
W bieżącym sezonie Ligi Mistrzów, w fazie grupowej mieliśmy sześciu polskich zawodników. Grzegorz Krychowiak, Maciej Rybus (Lokomotiv Moskwa), Wojciech Szczęsny (Juventus Turyn), Tomasz Kędziora (Dynamo Kijów) już zakończyli przygodę. Lewandowski (Bayern) i Łukasz Piszczek (ten drugi Borussia) zagrają w ćwierćfinałach, które już od wtorku na sportowych antenach Polsatu.
Przejdź na Polsatsport.pl