Roman Kołtoń ostro o Paulo Sousie: Nie czyta polskich piłkarzy, nie może nimi tylko kuglować
W świątecznym odcinku Cafe Futbol odbyła się dyskusja na temat pierwszych efektów pracy selekcjonera reprezentacji Polski Paulo Sousy. Polska w trzech marcowych meczach el. MŚ z Węgrami, Andorą i Anglią zdobyła cztery punkty, co jest wynikiem poniżej oczekiwań. Zdaniem Romana Kołtonia portugalski trener na razie nie czyta polskich piłkarzy, co było widać po jego decyzjach personalnych i taktycznych.
Bożydar Iwanow: Roman, czy nie martwi cię to, że te pierwsze połowy dwóch trudniejszych dla nas meczach wyjazdowych wyglądają w ten sposób, że ani w Budapeszcie z Węgrami, ani na Wembley z Anglią nie jesteśmy w stanie oddać celnego strzału?
Roman Kołtoń: Pewnie, że mnie to martwi i to bardzo. Muszę powiedzieć, że nie rozumiem decyzji o nie wystawieniu Kamila Jóźwiaka w pierwszym składzie na Wembley. Staram się szukać siły Sousy i możliwości, które prawdopodobnie z tym trenerem się zwiększą. Nie ma gwarancji, bo prawda o Sousie wyjdzie podczas Euro 2020. Przed turniejem będzie miał jeszcze dwa mecze towarzyskie - z Rosją i Islandią. Pojedzie na turniej i rozpocznie rozgrywki grupowe od najłatwiejszego rywala, bo będzie to Słowacja w Dublinie. Jeśli Sousa ma nie wystawiać w kluczowych meczach Glika albo Jóźwiaka, to znaczy, że będzie błądził strasznie. Wtedy już nic go nie uratuje. Ja nie będę go bronił. Trener jest od hierarchii. Kiedyś było dwóch świetnych lewoskrzydłowych, mogących grać w reprezentacji Polski - Smolarek i Okoński. Trener Piechniczek nie chciał Okońskiego, bo miał przekonanie, że Smolarek będzie mu wygrywał najważniejsze mecze. Oczywiście, na koniec byłby skończony, gdyby Smolarek mu tych meczów nie wygrywał, a dziennikarze by mu wypominali, że na turniej nie zabiera Okońskiego. Piechniczek jednak wygrywał ze Smolarkiem. To był kluczowy piłkarz za jego czasów. Tak samo teraz Paulo Sousa nie może tylko kuglować piłkarzami. Jeśli to się tak skończy, to będzie straszny problem. Dla mnie Jóźwiak jest dzisiaj piłkarzem podstawowego składu.
Wielu piłkarzy miało pretensje do Jerzego Brzęczka, że u niego nie ma hierarchii. Ja uważam, że ona była, bo podstawowy skład mogliśmy przewidzieć na 9-10 pozycjach. Teraz mam sporo znaków zapytania, bo nie wiem wahadłowym, a kto jest drugim napastnikiem - czy to jest Milik, Piątek czy Świderski, który wyszedł w składzie na Wembley. Tych zagadek jest więcej. Jak będzie wyglądał środek pola?
Wystawiłem Polakom noty za cały mecz z Anglią. Widać tu trzy dziury - Helik, Zieliński i Świderski, którym dałem trójkę. (...) Jeszcze raz wróćmy do pytania: Po co przyszedł Sousa? Żeby było gorzej? Nie. Żeby było lepiej. Czy jest lepiej? Niekoniecznie. Sousa na pewno kipi energią. To trzeba mu oddać. Rzeczywiście, jest to facet, który myśli, jak tę drużynę zmienić. Być może myśli aż zbyt ofensywnie. Może my nie mamy piłkarzy o aż takich predyspozycjach. Tylko jedna rzecz - pomyślmy, że na Wembley zagrałby Klich i Lewandowski. Być może z nimi nasza drużyna byłaby lepsza i mogłaby inaczej funkcjonować.
ZOBACZ TAKŻE: Białoński: Sousa postraszył nie tylko Anglię
Ale trener Węgrów Marco Rossi zagrał bez Szoboszlaia. Także Filip Holender mu wypadł ze składu. A jednak potrafił ten zespół tak poukładać, że jednak byli blisko pokonania Polaków, którzy też byli faworytem w tym spotkaniu.
To z jednym musimy się zgodzić - Paulo Sousa po prostu nie czyta jeszcze polskich piłkarzy. Być może to zgrupowanie pod koniec maja i początek czerwca - dwa mecze towarzyskie, a później co najmniej trzy mecze turnieju finałowego pozwolą mu zupełnie inaczej czytać skład.
Cały fragment rozmowy na temat selekcjonera Paulo Sousy w załączonym materiale wideo.
Przejdź na Polsatsport.pl