Swędrowski ostro o gwiazdorze PGE Skry. "Był dziurą w meczu z ZAKSĄ"
Dziura w PGE Skrze zadecydowała o porażce z ZAKSĄ? "Przykro to mówić, bo to wspaniały zawodnik"
Mateusz Bieniek uderzył Grzegorza Łomacza! "Trzeba uważać przy dynamicznych motywacjach"
Paweł Zatorski: Tak naprawdę w półfinale z PGE Skrą Bełchatów niczego jeszcze nie osiągnęliśmy
Grzegorz Łomacz: Nie byliśmy w stanie ugryźć ZAKSY w jakikolwiek sposób
Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle pewnie pokonała 3:0 PGE Skrę Bełchatów w pierwszym meczu półfinałowym PlusLigi. Tomasz Swędrowski jako jedną z przyczyn wskazuje niską dyspozycję Taylora Sandera. W "Prawdzie Siatki" uznał, że Amerykanin był dziurą na boisku po stronie bełchatowian. - Przykro to mówić, bo to wielki gracz i wielkie nazwisko - stwierdził.
Cały mecz w Kędzierzynie-Koźlu trwał zaledwie godzinę i 17 minut. Zdaniem Swędrowskiego, który komentował to spotkanie, nie było to zupełnie jednostronne starcie.
- To nie była typowa godzina z kąpielą, bo z tego meczu można było coś fajnego wyciągnąć. Wynik może trochę mylić. PGE Skra w pierwszym secie próbowała się podłączyć - powiedział.
Niezwykle doświadczony komentator, doszukując się pozytywów w grze bełchatowian, wskazał na zagrywkę. - Okazało się, że ZAKSĘ można ruszyć zagrywką i to się stało. Skra robiła wszystko, by ten element wykorzystać. Co z tego, skoro kędzierzynianie, nawet poruszeni zagrywką, radzą sobie znakomicie w ataku - ocenił.
ZOBACZ TAKŻE: ZAKSA o krok od finału PlusLigi! PGE Skra bez szans w Hali Azoty
Dobrą dyspozycję w zagrywce PGE Skry mogą potwierdzać statystyki przyjęcia ZAKSY. Podopieczni Nikoli Grbica uzyskali w tym elemencie jedynie 35 procent i 15 procent perfekcyjnego.
- To jest niespotykane jak na ten zespół, ale w ataku wychodzi na 53 procent. Poszczególni siatkarze, czyli Łukasz Kaczmarek, Aleksander Śliwka, Kamil Semeniuk, to grubo ponad 50 procent - powiedział Swędrowski. - Gdyby Skra grała z siedmioma innymi zespołami, odrzucając ich tak od siatki, to pewnie by wygrała. Tam jednak stała ZAKSA, więc widzimy na czym polega siła tego zespołu - dodał.
Przyjęcie po stronie ekipy z Bełchatowa wyglądało nieco lepiej, lecz jej problemem była niska skuteczność kontry. Przyjezdni podbijali sporo piłek, lecz nie potrafili przełożyć tego na zdobycze punktowe, popełniając wiele błędów własnych.
Kluczową postacią zespołu Michała Mieszko Gogola jest Taylor Sander. Amerykanin w tym spotkaniu zaprezentował się jednak zdecydowanie poniżej swoich możliwości. Swędrowski określił go nawet jako dziurę w drużynie PGE Skry. - Przykro to mówić, bo to wielki gracz i wielkie nazwisko - stwierdził.
Zmagając się nawet z drobnymi problemami trudno jest pokonać tak kompletną drużynę, jaką jest ZAKSA.
- ZAKSA to monolit. Wszyscy zawodnicy utrzymują równy wysoki poziom, a po drugiej stronie była dziura. O ile Sander poradził sobie na przyjęciu, o tyle w ataku po pierwszym secie miał zaledwie 13 procent. Zdziwiłem się, dlaczego nie było zmiany. Jest przecież Milan Katić, który potrafi odpalić - powiedział Swędrowski.
Ogromna dysproporcja pojawiła się w rubryce efektywności zawodników. W PGE Skrze wszyscy zawodnicy zagrali na +7, a w ZAKSIE na +29. - Po obejrzeniu tych statystyk, możemy je złożyć i wsadzić do kieszonki - zażartował Jerzy Mielewski.
- Jeżeli na poziomie półfinału taki zespół jak Skra popełnia 24 błędy (o 10 więcej niż rywal), to nie ma jak nawiązać walki - ocenił Mielewski.
Rywalizacja półfinałowa toczy się do dwóch zwycięstw. Rewanż zostanie rozegrany w środę w Bełchatowie. Zdaniem Swędrowskiego będzie to ostatni mecz w tej parze. - Przed rozpoczęciem tej rywalizacji stawiałem, że zakończy się ona w dwóch spotkaniach i podtrzymuję swoje słowa - zakończył.
Fragment "Prawdy Siatki" w załączonym materiale wideo. Cały odcinek do obejrzenia [TUTAJ].
Przejdź na Polsatsport.pl