Został bohaterem meczu i... poszedł na akcję strażacką. Niezwykła historia polskiego zawodnika
Jakub Jamróg w poniedziałkowym meczu eWinner 1. ligi żużlowej zdobył 11 punktów i walnie przyczynił się do zwycięstwa swojego zespołu Zdunek Wybrzeża Gdańsk w Tarnowie z miejscową Unią 55:35. Po zakończonym spotkaniu zawodnik zmienił kevlar na kombinezon strażacki i szybko pojechał na akcję.
Takie historie nie powinny zaskakiwać, jeżeli mowa o sporcie stricte amatorskim, w którym zawodnicy łączą uprawianie sportu z pracą zawodową. W przypadku żużlowej pierwszej ligi mówimy jednak o absolutnym profesjonalnym poziomie, w którym zawodnicy mają w pełni zawodowe kontrakty i skupiają się wyłącznie na "czarnym sporcie".
Nie w przypadku Jakuba Jamroga. Zawodnik Wybrzeża odwiedził w poniedziałkowe popołudnie Tarnów, którego jest wychowankiem i przyczynił się do tego, że jego zespół wygrał w Mościcach aż 55:35. Sam zainteresowany miał pracowity i ciężki dzień. Zdobył 11 punktów i dwa bonusy, zaliczył dwa upadki, a po spotkaniu pojechał na... akcję strażacką. Bynajmniej nie na motocyklu żużlowym.
- Po prostu jest sygnał, to jadę. Tak się złożyło, że mnie wezwano. Gdyby ta sytuacja wydarzyła się trzy godziny wcześniej, nie pojechałbym, bo byłem jeszcze na stadionie. Taka jest specyfika mojej pasji, działalności w Ochotniczej Straży Pożarnej. Działam charytatywnie. Nie wydarzyło się na szczęście nic takiego - powiedział Jamróg na łamach Twój Portal Żużlowy.
Zobacz także: PGE Ekstraliga: Apator Toruń pokonał Falubaz Zielona Góra
W dobie pandemii koronawirusa wielu żużlowców w trakcie przerwy w rozgrywkach zajmowali się innymi czynnościami. Duńczyk Nicolai Klindt rozwoził w Wielkiej Brytanii żywność jako kierowca "Tesco", natomiast Szwed Jacob Thorssell naprawiał dachy. W przypadku Jamroga sytuacja jest o tyle inna, że służbę w straży pożarnej ze speedwayem łączy hobbystycznie, tym bardziej zasługując na uznanie.
– Pracujemy na zmiany, wtedy, kiedy możemy. Dostajemy wezwania o różnych porach dnia i nocy, więc przybiega ten, kto akurat może. Na szczęście w naszą pracę zaangażowanych jest wiele osób, czasem nawet zbyt wiele, dlatego kto pierwszy, ten lepszy. Obsada wozu może liczyć sześć osób. Paradoksalnie pracy w czasie pandemii jest mniej, dlatego, że ludzie bardziej uważają, więcej przebywają w domu, mniej się przemieszczają. Zarówno w Ochotniczej, jak i Państwowej Straży Pożarnej zdarzeń jest teraz mniej, bo świat „wyhamował”, nie pędzi tak jak zawsze - skwitował doświadczony żużlowiec.
Przejdź na Polsatsport.pl