Kowalski: Zidane sprawił, że Real znów jest wielki i głodny
Wydarzeniem weekendu w światowej piłce był klasyk Realu z Barceloną. Po fantastycznym meczu w deszczu Królewscy wygrali 2:1, ale jeszcze większe wrażenie robi sposób w jakim Zinedine Zidane, trener który w tym sezonie drżał już o posadę, potrafił wskrzesić drużynę. Trzy razy z rzędu wygrywał z nią Ligę Mistrzów. Czy jeśli w tym sezonie zrobi to po raz czwarty już w erze post Cristiano Ronaldo, będzie to wyczyn, który pozwoli ustawić Francuza wśród największych piłkarskich strategów świata?
Zidane wciąż jest kwestionowany jako wybitny trener, choć zawsze znajduje sposób, aby przygotować drużynę do ostatniego sprintu sezonu. Właściwie nigdy nie zawiódł prowadząc Real. Zawsze wygrywał ligę hiszpańską, Ligę Mistrzów, albo obie naraz. Jego zdolność do poruszania się z zespołem w trudnych momentach jest wręcz niezrównana. Obecny sezon też pokazuje zmysł Francuza do pokonywania przeszkód, kwestionowania złych prognoz, unikania osuwisk i osiągania celów, które w pewnym momencie wydawały się już poza zasięgiem.
Dzisiaj już nikt nie pamięta dwóch porażek z Szachtarem Donieck w fazie grupowej, ani dwóch bramek w ostatniej chwili, z Moenchengladbach, które pozwoliły Realowi pozostać w grze. Ani porażek z Cadiz, Alaves, Levante, nie wspominając o kompromitacji w Pucharze Króla z Alcoyano.
To wszystko wydarzyło się w tym sezonie. Ledwie jesienią ubiegłego roku w dniu poprzedzającym trylogie przeciwko Sevilli, Moenchengladbach i Atletico Madryt nie budziło wątpliwości to czy Real ma jakiekolwiek szanse na obronę mistrzostwa (bo było wtedy oczywiste, że nie ma), ale to czy „Zizou” nadal będzie prowadzić ekipę. Jak piszą Hiszpanie z madryckiego „Asa”: „Zidane skoczył, jak kot nad płomieniem ognia”. Wygrał wszystkie trzy mecze i presja delikatnie ustąpiła. Francuz potrafił rozwiązać problemy, które byłyby pewnie nie do rozwiązania dla każdego innego trenera.
ZOBACZ TAKŻE: Lewandowski wrócił do treningów!
Zresztą dwa z trzech trofeów Zidanea z Realem na arenie międzynarodowej zostały zdobyte właśnie po przejściu przez krytyczne momenty. W zeszłym sezonie po wznowieniu rozgrywek Real zdystansował Barcę dzięki pragmatycznemu podejściu do piłki nożnej. Dobrej obronie i doskonałe wykorzystywanie okazji w strefie rywala.
W teorii to nie jest nic odkrywczego. Zidane nie definiuje futbolu na nowo, trudno nazwać go wizjonerem, biorąc pod uwagę stosowanie czegoś unikatowego w skali światowej. On po prostu bardzo sprawnie zarządza tym czym dysponuje. Jest przebiegły, wie jak przetrwać i wygrywać w ekstremalnych warunkach. Świadczy o tym fakt, że potrafi to robić mimo tak przetrzebionego składu, jak ostatnio z Barceloną, grając nie na mitycznym Bernabeu, ale tak naprawdę na boisku treningowym w Valdebebas.
„El Clasico” Real kończył z Odriozolą, Isco, Militao, i Mariano Diazem w składzie. Czyli z rezerwowymi. Ryzykował, zdejmując swoich asów w najtrudniejszym momencie, bo wiedział, że w środę gra na wyjeździe z Liverpoolem rewanż w Lidze Mistrzów. Dzięki swoim pomysłom ma już tylko punkt straty do prowadzącego w tabeli Atletico Madryt, a w Lidze Mistrzów autostradę do finału (jeśli nie roztrwoni przewagi 3:1 z Liverpoolem po pierwszym meczu, w półfinale spotka się ze zwycięzcą pary Porto – Chelsea).
W miniony wtorek przechytrzył po raz kolejny Juergena Kloppa. W sobotę Ronalda Koemana, a wcześniej Gian Piero Gasperiniego, ogrywając Atalantę. Każdy z nich uchodzi za wybitnego piłkarskiego stratega. A Zidane wciąż nie…
Rewanż z Liverpoolem w środę. Transmisja od godz. 20.50 w Polsacie Sport Premium 1
Przejdź na Polsatsport.pl