Liga Mistrzów: Bayern Monachium odpadnie, bo nie ma zaplecza?
„Pokaż mi swą ławkę rezerwowych, a powiem ci jaką masz drużynę”. Ten powtarzany dość często slogan pasuje jak ulał do sytuacji w jakiej znalazł się Bayern Monachium. Strata Lewandowskiego i Gnabry’ego przytrafiła się obrońcom Pucharu Europy w najgorszym możliwym momencie. Tuż przed meczami z Paris SG o awans do półfinału Ligi Mistrzów. Do tego w trakcie pierwszego starcia z paryżanami kontuzji doznali Goretzka i Suele. A godnych zastępców brak!
Sytuacja Bayernu Monachium i trenera Hansa-Dietera Flicka przed wtorkowym rewanżem 1/4 finału Ligi Mistrzów z PSG w Paryżu jest bardzo skomplikowana. Bawarczycy to potęga, ale zaplecze podstawowego składu jest w tej drużynie dalekie jest od ideału.
Nie tylko z polskiego punktu widzenia za największy uszczerbek na sile Bayernu uznano nieobecność „Lewego”. Ale patrząc obiektywnie PSG przyleciało w ubiegłym tygodniu do Monachium bez swojego dyrygenta środka pola Marco Verrattiego i jego zastępcy Leandro Paredesa. Do tego bez podstawowych bocznych obrońców Juana Bernata, Layvina Kurzawy i Alessandro Florenziego oraz Mauro Iccardiego.
Jeszcze w pierwszej połowie straciło lidera obrony i talizman Marquinhosa. Ubytków ważnych postaci też było zatem nie mało. Oczywiście, ktoś powie, że stratę Lewandowskiego można byłoby równać jedynie z brakiem Kyliana Mbappe, ale to oczywiście jedynie teoretyczne rozważania. Liczy się to, jak sobie w tych krytycznych momentach radzi każdy z trenerów. Ostatnia ligowa kolejka pokazała, że Mauricio Pochettino jest w lepszym nastroju nie tylko po wyniku pierwszego spotkania.
ZOBACZ TAKŻE: Monachium nie daje gwarancji kibiców na trybunach na czas Euro
PSG wygrało dość komfortowo w Strasburgu. Argentyńczyk nie dał odpocząć Mbappe i ten otworzył wynik spotkania. Grał prawie do końca mimo, że przecież Argentyńczyk mógł go oszczędzać. Postawił od pierwszej minuty na Moise Keana oraz Pablo Sarabię i obaj zaliczyli trafienia. W defensywie po raz drugi z rzędu przy braku Marquinhosa znów zagrał Danilo Pereira. Na bokach szansę dostali Mitchel Bakker i Thilo Kehrer. W środku Rafinha i pauzujący w ostatnią środę za kartki Leandro Paredes.
Drugą połowę na wszelki wypadek zagrał rezerwowy bramkarz Sergio Rico, bo Keylor Navas wolał dmuchać na zimne, gdyż pojawiła się jakaś dolegliwość mięśniowa. Bez Neymara, Angela Di Marii, Iccardiego, Verratiego, Florenziego, Marquinhosa, Idrissy Gueye’a (wszedł dopiero w 87 minucie) to była ciągle bardzo mocna personalnie drużyna.
Bayern w spotkaniu z Unionem wystawił Josipa Stanisica, Tiago Dantasa i Buonę Sarra, a Eric Maxim Choupo-Moting nawet z takim rywalem nie był w stanie zbudować swojej pewności na wizytę w Parku Książąt i zdobyć gola. Bawarczycy co prawda mogli sobie pozwolić na stratę punktów. Remis 1:1 konsekwencji w Bundeslidze raczej mieć nie będzie, a Paryż musi gonić Lille, więc bardziej się „sprężał” ale patrząc na mocno zmienione składy już w weekend, jak na dłoni widać, kto ma większy potencjał.
Fizjoterapeuci i odpowiedzialni za wynik testów na Covid-19 mieli ostatnio pełne ręce roboty aby „wojska” na rewanżową batalię zostały wzmocnione przez najważniejszych piłkarzy więc wyjściowe jedenastki będą miały znaki zapytania pewnie do wczesnego popołudnia. Ale to Pochettino został przez władze klubu lepiej zabezpieczony przed wszystkimi przykrymi niespodziankami związanymi z tym pandemicznym i wyczerpującym sezonem niż Flick przez … Hasana Salihamidzića.
Dlatego być może Champions League wygra w tym roku wcale nie najmocniejsza ale najrozsądniej sformatowana drużyna. Bayern chyba się do tej grupy nie zalicza. Tym bardziej, że grać musi bez najlepszego piłkarza świata.
Transmisja meczu Paris Saint-Germain - Bayern Monachium w Polsacie Sport Premium 1 od 20:50. Początek studia o 18:00.
Przejdź na Polsatsport.pl