Łukasz Kaczmarek: Prawo serii nie będzie miało żadnego znaczenia
Jastrzębski Węgiel w tym sezonie nie znalazł jeszcze recepty na to, jak pokonać ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle. Podopieczni Nikoli Grbica triumfowali trzykrotnie. Zdaniem atakującego Łukasza Kaczmarka nie będzie to jednak miało żadnego wpływu na przebieg finałowej rywalizacji w PlusLidze. - Żadne prawo serii, ani nic takiego nie będzie miało znaczenia. Jesteśmy w finale, to jest zupełnie nowy rozdział i każdy będzie chciał wywalczyć złoty medal - powiedział.
Marta Ćwiertniewicz: To Twój drugi finał PlusLigi w karierze. Jakie emocje Ci towarzyszą?
Łukasz Kaczmarek: Na pewno są to inne emocje, niż przy pierwszym finale. Do tego finału przystępujemy w roli zdecydowanego faworyta, gramy siatkówkę na najwyższym światowym poziomie. Z czterech możliwych tytułów zdobyliśmy już dwa. Zostały nam dwa finały, czyli sama śmietanka. To pozytywne emocje, panuje u nas świetna atmosfera w drużynie, więc każdy niecierpliwie czeka na ten finał.
Masz świadomość, że w historii PlusLigi nie było jeszcze finału, w którym ZAKSA mierzyłaby się z Jastrzębskim Węglem?
Nawet o tym nie wiedziałem. Przez pryzmat tego sezonu myślę, że w wielkim finale znalazły się dwie drużyny, które na to zasłużyły.
Czego spodziewasz się po tym meczu? Stawia się Was w roli faworyta, ale wiemy że macie swoje problemy. Mówię o problemach zdrowotnych Pawła Zatorskiego.
Na pewno mamy swoje problemy, ale w tym sezonie każda drużyna je miała. Nasz sztab szkoleniowy, fizjoterapeuci stają na głowie, by Paweł był gotowy na finał i mam nadzieję, że będzie. Jeśli nie, to mamy świetnego libero, który pokazał się wyśmienicie w spotkaniach półfinałowych. W przegranym meczu z PGE Skrą był jedną z najjaśniejszych postaci. W trzecim meczu, nie ujmując absolutnie Benjaminowi Toniuttiemu, który został wybrany MVP, ale ja dałbym statuetkę Adrianowi Staszewskiemu. Dźwignął to spotkanie, a to na pewno nie było dla niego łatwe. Nowa pozycja, a on stanął na wysokości zadania i zagrał najlepiej, jak mógł. Mamy problemy, ale nie myślimy o nich, tylko walczymy o złoto.
W tym sezonie Jastrzębski Węgiel nie znalazł na Was recepty. Bilans spotkań to 3-0. To może w jakikolwiek sposób zaważyć?
Ciężko to tak rozpatrywać. Każdy finał rządzi się swoimi prawami. Rozegraliśmy trzy spotkania, a to drugie było świeżo po powrocie jastrzębian z miesięcznej kwarantanny. Ze Skrą też wygraliśmy sześć meczów z rzędu, a przegraliśmy w drugim starciu półfinałowym. Żadne prawo serii, ani nic takiego nie będzie miało znaczenia. Jesteśmy w finale, to jest zupełnie nowy rozdział i każdy będzie chciał wywalczyć złoty medal.
Doszukujemy się różnych smaczków w tej rywalizacji, m.in. na pozycji rozgrywającego. Benjamin Toniutti przenosi się przecież do Jastrzębskiego Węgla na następny sezon. Jak widzisz swoją rywalizację na pozycji z Mohammedem Al Hachdadim?
Nie patrzę przez ten pryzmat. Najważniejsza jest drużyna, a my w tym sezonie pokazaliśmy i nadal pokazujemy, że nie wygrywa się indywidualnościami, a drużyną. W drugim spotkaniu półfinałowym show skradł zmiennik Marokańczyka Jakub Bucki, który praktycznie w pojedynkę wygrał ten mecz. Może nawet on wyjdzie w pierwszym składzie, bo dał swojej ekipie finał.
Czy trener Nikola Grbic zwrócił Waszą uwagę na jakieś elementy, na których powinniście skupić się najmocniej w środę?
Ameryki nie odkryję, jak powiem, że każda drużyna, która gra przeciwko nam, ryzykuje na zagrywce ile ma. Mamy świetnych przyjmujących, jednego z najlepszych rozgrywających świata, więc wiadomo, że jak przyjmujący perfekcyjnie dograją piłkę, to będzie się grało przeciwko nam bardzo ciężko. Jastrzębie na pewno będzie chciało odrzucić nas od siatki, żeby zmusić nas do gry na wysokiej piłce. Będziemy starali się trzymać przyjęcie i grać naszą najlepszą siatkówkę.
Każdy kolejny mecz jest ważny, teraz czeka Was finał PlusLigi, ale w perspektywie widać już finał Ligi Mistrzów. Czy to nie przeszkadza Wam w skoncentrowaniu się na krajowym podwórku?
Finał PlusLigi to dla nas niesamowite wydarzenie, bo to jedna z najlepszych lig na świecie. Finał Ligi Mistrzów to deser, o którym każdy z chłopaków marzy. Dla nas największym problemem było rozgrywanie ćwierćfinałów i półfinałów, gdzie mieliśmy Cucine Lube, w międzyczasie ćwierćfinał z Suwałkami, potem Zenit Kazań, znowu Suwałki. To było dla nas najgorsze. Wygraliśmy w Kazaniu 3:2, a trzy dni później z Suwałkami. Ogromne brawa dla siatkarzy Ślepska, ale nie można ich porównać do Zenitu. Ciężko było znaleźć koncentrację, gdy wiesz, że za trzy dni grasz z Kazaniem i ten mecz może dać ci awans do wielkiego finału Ligi Mistrzów. To są dla nas marzenia. Od meczów półfinałowych wiemy jednak, że ten finał LM to dla nas coś odległego, a teraz czas na PlusLigę. Skupiamy się tylko na tym.
Jastrzębski Węgiel do awansu do finału potrzebował dwóch spotkań, a Wy musieliście rozegrać o jedno więcej. Czy to może wpłynąć jakkolwiek na przebieg rywalizacji? Poziom zmęczenia u Was na pewno jest nieco większy.
Jastrzębie miało czas by dłużej odpocząć i potrenować. My skończyliśmy rywalizację w niedzielę, a już w środę gramy pierwszy mecz półfinałowy. Jesteśmy przyzwyczajeni do grania co trzy dni. Jak mamy tydzień wolnego, to dla nas coś nowego.
Jesteście jedną z niewielu drużyn, które przez cały sezon grają praktycznie jednym składem. Cały czas utrzymujecie jednak najwyższy poziom. Jak Wy to robicie?
Trzeba pytać sztab szkoleniowy (śmiech). Często narzekamy, a ja chyba najczęściej, na naszego trenera przygotowania fizycznego, bo trenujemy ciężko. Dzięki temu mamy siły na to, by grać cały sezon. Dla mnie to też coś innego, bo w poprzednim sezonie praktycznie nie grałem, więc mam więcej energii niż reszta chłopaków. Oni grali cały poprzedni sezon, a dodatkowo byli na kadrze, więc nie mieli za bardzo odpoczynku. Lekarze i fizjoterapeuci robią świetną robotę. Nawet gdy pojawia się drobny uraz, to po kilku dniach nie ma po nim śladu. Do tego dokładamy pracę całego sztabu siatkarskiego i to układa się w jedną piękną całość. Sukcesem jest to, że dla nas przyjście na trening to przyjemność, świetnie czujemy się w tej grupie. Atmosfera i ciężka praca w jednym dają owoce.
Jak wyobrażasz sobie środowy mecz z Jastrzębiem?
Wiem czego się spodziewać. Siatkarzy Jastrzębskiego Węgla na pewno nie zadowala awans do finału. Będą walczyć o złoto, którego nie było w Jastrzębiu od 17 lat. Wyjdą z wielką determinacją i wolą sprawienia niespodzianki. Będą grali najlepszą siatkówkę, więc musimy zagrać mądrze i cierpliwie. Mamy jakość i jestem przekonany że to wystarczy.
Cała rozmowa z Łukaszem Kaczmarkiem w załączonym materiale wideo.
Przejdź na Polsatsport.pl