Liga Europy. Czeski Darth Vader w bramce Slavii
Urazy głowy to przekleństwo bramkarzy. Doskonale pamiętamy Petra Čecha, który przez kilkanaście lat w czasie meczów nie rozstawał się nie tylko z rękawicami, ale i również ze swoim kaskiem. Z konieczności w ślady czeskiego bramkarza musiał ostatnio podążyć golkiper Slavii Praga Ondřej Kolář.
Młodszym kibicom warto przypomnieć datę 14 października 2006 roku, gdy w ligowym meczu Chelsea z Reading Petr Čech został uderzony kolanem w głowę przez Stephena Hunta. Bramkarz „The Blues” przeszedł operację głowy i po trzech miesiącach wrócił do gry. Od tego momentu, aż do zakończenia kariery w 2019 roku, w każdym meczu występował w specjalnym kasku. Pierwszy model, jakiego używał był zapożyczony z rugby, wykonany przez jedną z nowozelandzkich firm. W rugby kaski są używane rzadko i tylko przez niektórych zawodników. Muszą być miękkie, nie mają żadnych twardych elementów. Na początku chroniły tylko uszy, często nadrywające się zawodnikom formacji młyna, z czasem pojawiły się w nich elementy z pianki ochraniające głowę i właśnie taki kask dostał Čech. Potem jego model został specjalnie dostosowany do potrzeb i dość znaczenie różnił się od tego rugbowego. Miał więcej wypełnienia na czubku głowy.
„Suszarka Big Pete’a”...
- Wtedy miałem takie odczucie, że moja głowa była w takiej „suszarce” - mówił w jednym z programów w czeskiej telewizji były bramkarz między innymi Chelsea i Arsenalu. - Postrzeganie w kasku było trochę inne i ograniczało mnie w zasadzie tylko w tych pierwszych dwóch meczach, bo nie byłem do tego przyzwyczajony. Później już nie było problemu - uważa Čech.
W ostatni czwartkowy wieczór na Emirates w Londynie znowu w bramce pojawił się człowiek w kasku. Do tego w kasku i masce. I był Czechem. Ale nie był to były golkiper „Kanonierów”, ale jego rodak strzegący bramki Slavii. Przypomnijmy że Ondřej Kolář został bardzo ostro sfaulowany, a w zasadzie kopnięty przez Kemara Roofe’a w rewanżowym meczu 1/8 finału Ligi Europy na Ibrox w starciu z Rangersami. 28-letni Jamajczyk został ukarany czerwoną kartką, a Kolář musiał opuścić boisko i jak się później okazało miał złamaną kość zatoki czołowej. W bramce na ostatnie pół godziny zastąpił go 18-letni Matyas Vagner, dla którego był to debiut w pierwszej drużynie Slavii.
Kolář po tym zdarzeniu musiał opuścić dwa mecze ligowe, nie pojechał również na zgrupowanie kadry przed meczami eliminacyjnymi do Mundialu w Katarze. W zeszłym tygodniu wrócił do lekkich treningów i tydzień temu zagrał przeciwko Arsenalowi. Zagrał nie tylko w takim kasku jak Čech, ale musiał również wystąpić w specjalnej masce.
- Podejście po takiej kontuzji jest indywidualne. Niektórzy mogą być bardziej zmartwieni, inni nie. To także doświadczenie w treningu i pewność siebie. W każdym razie zawodnik musi wierzyć, że jest w stu procentach zdrowy i gotowy, aby zagrać w meczu - przekonuje Petr Čech.
Darth Vader zamieszkał w Pradze
Kolář na Emirates w nowym „ekwipunku” zaprezentował się bardzo dobrze. Slavia zremisowała wyjazdowy mecz z „The Gunners” 1:1, a bramkarz „Zszywanych” nie ponosił odpowiedzialności przy straconej bramce.
- Zdawałem sobie sprawę, że to będzie ciężki mecz. Po takim czasie nie wiedziałem do końca jak będę bronił w tej masce i kasku. Nie widziałem kilku punktów po jednej i drugiej stronie ale cieszę się, że udało się zremisować to spotkanie. Gra w tej masce to nic przyjemnego. Pocisz się, ten pot napływa Ci do oczu, co chwilę musiałem to wycierać. Przed meczem z Arsenalem miałem tę maskę tylko na trzech treningach, ale w miarę się do niej przyzwyczaiłem. Już nie mogę się doczekać zdjęcia jej za osiem lub dziewięć tygodni - mówił po meczu w Londynie 26-letni bramkarz.
ZOBACZ TAKŻE: Plan transmisji Ligi Europy
Swoje zdanie na ten temat miał również Petr Čech: - Ondřej ma szczęście, że na stadionach nie ma teraz kibiców. Gdy ja musiałem przyzwyczaić się do gry w kasku, to największym problemem była właśnie gra przy 45 tysiącach widzów. Wtedy największa różnica dotyczyła percepcji hałasu - wspominał Čech, który co ciekawe grał już kiedyś zarówno w kasku jak i w masce. Było to w barażach o awans do finałów EURO 2012 z Czarnogórą, gdy ówczesny bramkarz reprezentacji Czech wyszedł na boisko ze złamanym nosem.
Ondřej Kolář wystąpił również w niedzielnym meczu derbowym przeciwko Sparcie, który Slavia wygrała 2:0, a bramkarz „Zszywanych” należał do wyróżniających się zawodników w swoim zespole.
- Ten mój „hełm” pozostanie, prawdopodobnie zatrzymam go jako środek ostrożności, na wypadek obrażeń lub uderzenia. W tym kasku będę bronił już chyba do końca mojej kariery” - uważa bramkarz Slavii.
„Polski Čech” gra bez bez rękawic
W środowe późne popołudnie Bartłomiej Nawrat poprowadził reprezentację Polski w futsalu do trzeciego w historii awansu do finałów mistrzostw Europy. W rozegranym w Opolu ostatnim meczu eliminacyjnym Polacy pokonali Czechów 8:5 i wspólnie z Portugalią świętują kwalifikację do futsalowego Euro. Nawrat kilka lat temu podczas jednego z treningów dostał piłką w otwarte oko. Po tym feralnym wydarzeniu musiał przez pół roku pauzować. Od tamtej pory polski bramkarz nie rozstaje się ze swoim kaskiem. Za to jak większość specjalistów od gry w hali broni bez rękawic.
Transmisja meczu Slavia Praga - Arsenal (1:1) w Polsat Sport Premium 1 od godz. 20.50.
Przejdź na Polsatsport.pl