Wichniarek ocenia półfinałowe pary Ligi Mistrzów: Może być angielski finał. Chelsea cichym faworytem
- Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że mecz Paris Saint Germain – Manchester City to przedwczesny finał. Chelsea pod wodzą Tuchela to inny zespół, to taki mój cichy faworyt do wygrania Ligi Mistrzów. A Real Madryt gra ostatnio tak, że chce się ich oglądać – ocenia Artur Wichniarek, były napastnik, ekspert Polsat Sport.
27 i 28 kwietnia odbędą się pierwsze półfinałowe mecze Ligi Mistrzów. Zmierzą się w nich Paris Saint Germain z Manchesterem City oraz Real Madryt z Chelsea. – Każda z tych drużyn zasłużenie awansowała do tej fazy, a pary wyglądają bardzo atrakcyjnie – mówi nam Artur Wichniarek, którego poprosiliśmy o krótką analizę czekających nas spotkań.
Gwiazdy PSG zrozumiały, że defensywa też jest ważna
- Manchester City męczył się z Borussią Dortmund i nie bez problemów awansował do półfinału, ale w ogólnym rozrachunku liczy się to, że przełamał niemoc i pokazał swoją wyższość – analizuje Wichniarek. – Paris Saint Germain wyeliminowało z kolei Bayern Monachium, rewanżując się za ubiegłoroczny finał. W efekcie dostaliśmy ciekawą parę, gdzie wszystko może się zdarzyć.
Zdaniem Wichniarka PSG awansowało, bo wyciągnęło wnioski z ubiegłorocznego finału. Także dzięki tamtej nauczce trener Mauricio Pochettino był w stanie wyperswadować swoim zawodnikom, takim jak Neymar czy Di Maria, że liczy się nie tylko ofensywa, że praca w defensywie jest równie ważna. – Dzięki zrozumieniu tej kwestii oni wyeliminowali teraz Bayern. W innym razie to by im się nie udało – komentuje Wichniarek.
Zidane zmienił Real Madryt
Równie interesująco przedstawia się drugi półfinał. Trzeba jednak zacząć od tego, że obsada tego meczu jest zaskakująca. – Jakbyśmy wzięli formę z początku sezonu, to Realu nie powinno być – przyznaje Wichniarek. – Pamiętamy ich mecze grupowe, kiedy przegrywali z Szachtarem Donieck i męczyli się z Borussią Monchengladbach. Nikt ich wówczas nie postrzegał jako faworyta. W decydującej fazie rozgrywek widzimy jednak taki Real, jaki chciałoby się zawsze oglądać.
ZOBACZ TAKŻE: Guardiola znalazł wreszcie swojego Iniestę
Wichniarek mówi o Realu, jako o zespole, który ma pomysł na grę, jest bardzo dobrze zorganizowany taktycznie. – Trener Zinedine Zidane, podobnie jak Pochettino, dotarł do zespołu i namówił go na ciężką pracę przez 90 minut. Jak spojrzymy na ostatnie El Clasico, to przypomnimy sobie, jak cały zespół Realu wracał na swoją połowę, jak potem wychodził z zabójczymi kontrami. Sposób gry jest idealnie skrojony pod starszych zawodników, jak choćby Modric. W Realu nie ma też większych odległości między piłkarzami i formacjami. Rywalom trudno jednym prostopadłym podaniem ominąć obronę Realu – zauważa Wichniarek.
Tuchel, jak Flick w Bayernie
Ciepłe słowa pod adresem Realu nie oznaczają, że Królewscy mogą czuć się zwycięzcami dwumeczu z Chelsea. Bo jednak Anglicy, to zupełnie inny zespół, niż za trenera Franka Lamparda. Ten miał dobry początek, ale potem cała ta maszyneria przestała funkcjonować. W to miejsce wskoczył zwolniony z PSG Thomas Tuchel i poszło.
- Tak jak zwolnienie Tuchela z PSG było zaskakujące, tak równie zaskakujące było to, jak zmieniła się Chelsea pod jego wodzą – mówi Wichniarek. – W Chelsea zadziało się coś podobnego, jak w Bayernie, gdzie Hans Dieter Flick zmienił Nico Kovaca i ci sami zawodnicy zaczęli grać lepiej, atrakcyjniej. Dla mnie Chelsea to taki cichy faworyt do wygrania Ligi Mistrzów.
Dwa angielskie finały
Wichniarek nie zgadza się, że para PSG – Manchester City to trochę taki przedwczesny finał. Uważa on, że Real z Chelsea tworzą równie, jeśli nie bardziej interesujący duet. Najnowsza historia tych drużyn jest bardzo ciekawa. – Real przeszedł przecież metamorfozę na każdym froncie. El Clasico wygrał w tym sezonie dwa razy, co nieczęsto się zdarza. Madrytczycy odrobili też straty w ligowej tabeli do Atletico Madryt, teraz dzieli ich od tej drużyny zaledwie 1 punkt – wylicza Wichniarek.
Chelsea z Tuchelem też bije wszelkie rekordy (wygranych meczów, spotkań bez straconej bramki) i porażka 0:1 z Porto w drugim ćwierćfinałowym meczu (na szczęście dla Chelsea awansu jej to nie zabrało, bo pierwsi Anglicy wygrali 2:0), niczego tu nie zmienia.
Według naszego eksperta ten sezon Ligi Mistrzów może się zakończyć angielskim finałem Manchester City – Chelsea. – Będziemy mieli wtedy powtórkę z sezonu 2018/19, kiedy w finale grały Tottenham i Liverpool. Nie zdziwię się, jak w Lidze Europy też będziemy mieli angielski finał: Arsenal – Manchester United – kończy Wichniarek.
Przejdź na Polsatsport.pl