Białoński: Wiceprezydent Boniek - kryzysowy narzeczony UEFA

Piłka nożna
Białoński: Wiceprezydent Boniek - kryzysowy narzeczony UEFA
Fot. Cyfrasport
Niebagatelną rolę w tłumieniu rebelii klubów, które chciały powołać Superligę, odegrał Boniek, którego płomienne przemówienie na Komitecie Wykonawczym UEFA pokazało kierunek dla Europejskiej Unii Piłkarskiej

W momencie, gdy wielu wieszczyło zmierzch kariery Zbigniewa Bońka, w sierpniu przestanie być sternikiem polskiej piłki, „Zibi” przedryblował swych przeciwników i wybił się na stanowisko wiceprezydenta UEFA. Wprawdzie to funkcja honorowa, a nie etatowa, ale skoro zgodził się na jej objęcie na osobistą prośbę Aleksandra Czeferina, to znaczy, że Boniek w europejskiej piłce jest nie lada szychą i każdy się z nim musi liczyć – pisze dyrektor Sport.Interia.pl Michał Białoński.

Jak trwoga to do... Bońka – można rzec. Wybicie pozycji "Zibiego" odbyło się nieprzypadkowo w dobie największego kryzysu, jaki przeszła europejska piłka. Chodzi oczywiście o secesję 12 wielkich klubów, których sny o potędze miały się ziścić w projekcie Superliga. Bunt nazywanej przez niektórych parszywą dwunastką odsunął na plan drugi reorganizację Euro 2020. Czeferin chwycił szablę w dłoń, otoczył buntowników, grożąc im banicją, co wymusiło rychłe wywieszenie białej flagi.

 

Niebagatelną rolę w tłumieniu rebelii odegrał Boniek, którego płomienne przemówienie na Komitecie Wykonawczym UEFA pokazało kierunek Europejskiej Unii Piłkarskiej. Nie bez znaczenia były też jego projekty, jak modernizacja młodzieżowych ME, a także rozgrywek Ligi Narodów – powiększenie grup do czterech zespołów. Na tym pomyśle upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu – nie dość, że uniknięto pauzowania zespołu w kolejce, to jeszcze Polska, a także Niemcy utrzymały się w Dywizji A. Klasyczna sytuacja – wilk syty i owca cała.

 

Stłumienie buntu nie oznacza wiekuistego pokoju. Bogaci zawsze będą chcieli więcej, co obserwujemy również przy tarciach na krajowym podwórku o podział tortu z praw telewizyjnych w Ekstraklasie. Czeferin i jego zastępcy: Boniek, Węgier Sandor Csanyi, Karl-Erik Nilsson ze Szwecji, Portugalczyk Fernando Gomes, Hiszpan Luis Rubiales i Anglik David Gill pilnują porządku w futbolu na Starym Kontynencie. Reforma Ligi Mistrzów na razie nie zadowala najbogatszych.

 

ZOBACZ TAKŻE: "UEFA sama zmierza do Superligi"

 

Komitet Wykonawczy nie wiedział nawet, jaki będzie skład sędziów na finały czerwcowych ME. O ile można zrozumieć, że znalazł się wśród nich Fernando Rapallini z Argentyny (wymiana z CONMEBOL, na Copa America 2021 wybierze się Hiszpan Jesús Gil Manzano), o tyle brak Polaka Szymona Marciniaka można uważać za krzywdzący, o ile weźmie się pod uwagę, że z Hiszpanii (Carlos Del Cerro Grande i Antonio Miguel Mateu Lahoz), Holandii (Bjorn Kuipers i Danny Makkelie), Niemiec (Felix Brych i Daniel Siebert), Anglii (Michael Oliver i Anthony Taylor), a nawet Rumunii (Ovidiu Alin Hategan i Istvan Kovacs) delegowano na ME po dwóch sędziów.

 

Oczywiście, o ile w wypadku Holendrów, Niemców, Anglików, czy Hiszpanów można użyć argumentu, że na co dzień pracują w znacznie szybszej lidze, niż ta, na którą jest skazany nasz Marciniak, o tyle w wypadku Rumunów ten czynnik nie jest dominującym.

 

Z drugiej strony UEFA monitoruje sędziów na bieżąco i zauważyła, że w tym roku Marciniak obniżył loty. Głównie na skutek koronawirusa, z którym zmagał się z lutym. Poza Ekstraklasą był tylko obsadzany na mecze Super Pucharu Grecji PAOK Saloniki – Aris Saloniki (7 marca) i eliminacji MŚ Grecja – Gruzja (31 marca), a na mecze Ligi Mistrzów i Ligi Europy w tym roku UEFA go nie obsadzała.

 

Marciniak jest jedynym Polakiem w najwyższej grupie sędziów, określanych mianem Elite (łącznie jest na niej 27 sędziów). Tylko z tej grupy UEFA wysyła arbitrów na ME. Najwyższy poziom sędziowania mają w Niemczech, gdyż z tego kraju w grupie Elite jest aż czterech arbitrów. Co ciekawe, dwóch w elicie ma maleńka Słowenia (oprócz znanego Damira Skominy jest tam Slavko Vinczić).

 

Puka do Eity jeszcze Bartosz Frankowski, który z powodzeniem poprowadził sobotnie derby Krakowa. Na razie Frankowski jest w grupie Pierwszej sędziów, w której Polska ma najliczniejszą delegację. Oprócz sędziego z Torunia mamy tam jeszcze: Daniela Stefańskiego, Pawła Gila i Pawła Raczkowskiego.

 

Komitet Wykonawczy UEFA nie zamierza sterować pracą szefa sędziów Daniela Rossettiego, ale poprosi go o to, by lista sędziów na dużą imprezę, jak Euro trafiła najpierw do gremium sterującego europejską piłką, a dopiero później do publikatorów. O ile na zapleczu Elite jesteśmy potęgą, o tyle w kategorii Drugiej mamy tylko Krzysztofa Jakubika (na 86 sędziów), a w Trzeciej – Tomasza Musiała (na 119 arbitrów).

Sprawa tylko z pozoru wydaje się błahą. Sędziowie za nikogo bramek nie strzelą, jednak obecność przedstawiciela świadczy o poziomie arbitrów w danym kraju. Przez dziewięć lat rządów Bońka pozycja polskich arbitrów poprawiła się do tego stopnia, że mamy najliczniejszą reprezentację w grupie Pierwszej. Podczas Euro 2016 Marciniak był jednym z sędziów głównych – prowadził mecz Hiszpanii z Czechami, a także Islandii z Austrią w fazie grupowej, a także Niemcy – Słowacja w 1/8 finału.

 

Nie będziemy mieli sędziego z Polski na najbliższym Euro. Najważniejsze, że Paulo Sousa i jego piłkarze wiedzą już, gdzie zagrają swoje mecze. Petersburg zamiast Dublina i Sewilla w miejsce Bilbao to zmiany istotne, które komplikują logistykę. W PZPN-ie zapewniają, że i z tym sobie poradzą bez większego kłopotu.

Michał Białoński, Interia
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie