Polscy piłkarze talizmanem niemieckiego klubu. Odkąd Adam Dźwigała dołączył do St. Pauli, zespół wyszedł na prostą
Patrząc na obecny sezon w wykonaniu St. Pauli, można powiedzieć, że w zespole z Hamburga polscy piłkarze są jego szczęśliwym talizmanem. W poprzednich latach w drużynie z zaplecza Bundesligi występował Waldemar Sobota, który miał duży wpływ na grę St. Pauli. Z kolei w tym sezonie barwy zespołu z portowego miasta reprezentuje Adam Dźwigała. Choć polski obrońca nie ma aż takiego wpływu na drużynę jaki miał Sobota, to od momentu, kiedy Dźwigała dołączył do St. Pauli, wyszli oni z poważnego kryzysu.
Dźwigała na początku sierpnia 2020 roku rozwiązał kontrakt z portugalskim Desportivo Aves po spadku z tamtejszej elity. Obrońca czekał prawie pół roku na nowego pracodawcę aż w końcu w połowie grudnia zeszłego roku związał się z niemieckim przedstawicielem 2. Bundesligi - St. Pauli.
W klubie z Hamburga ponad pół dekady spędził w ostatnich latach były reprezentant Polski - Waldemar Sobota, który był jedną z ikon St. Pauli. Doświadczony pomocnik obecnie występuje w Śląsku Wrocław, a z niemieckim zespołem przeżył wiele. W trakcie blisko sześciu lat spędzonych w drugim największym mieście naszych zachodnich sąsiadów był o krok od wywalczenia awansu do elity, jak i spadku z jej zaplecza.
Zobacz także: Paweł Olkowski wśród ulubieńców Ricardo Sa Pinto. Nad Bosforem ich współpraca układa się wzorowo
Z kolei Dźwigała dołączył do nowego zespołu, gdy ten był niemal na dnie ligowej tabeli. Na przedostatnim miejscu St. Pauli z naszym rodakiem w składzie znajdowało się jeszcze przez ponad miesiąc. Jednak seria siedmiu zwycięstw w ośmiu meczach sprawiła, że piłkarze z Millerntor-Stadion dźwignęli się i zaliczyli duży skok w górę tabeli. Ponadto pokonali w prestiżowym spotkaniu HSV (1:0) w derbach Hamburga.
Kolejna świetna passa trwa od 21 marca do chwili obecnej. Z sześciu ostatnich potyczek podopieczni Timo Schultz odnieśli pięć wygranych. Ostatnie udane miesiące sprawiły, że zamiast rozpaczliwej walki o utrzymanie, ekipa z północy Niemiec traci raptem pięć punktów do lokalnego rywala HSV, który plasuje się na 3. miejscu. Najniższy stopień podium daje prawo gry i walki w barażach o Bundesligę.
Zespół Dźwigały, który zajmuje aktualnie 7. miejsce w 2. Bundeslidze najbliższy mecz rozegra 7 maja z Holstein Kiel, który ma jeszcze aż trzy zaległe spotkania. Jeśli ekipa z Kilonii je wygra, na punkt zbliży się do lidera - VfL Bochum. Wywalczenie trzeciej lokaty przez St. Pauli jest mało prawdopodobne, ale kibice hamburskiej drużyny i tak mają powody do zadowolenia, patrząc na koszmarny początek sezonu.
O Dźwigale nie można powiedzieć, że jest podstawowym zawodnikiem, ale na pewno aspiruje do tego miana. Jego kontrakt obowiązuje do końca czerwca przyszłego roku. Przed kolejnym sezonem można oczekiwać, że "polski Mats Hummels", gdy przepracuje z zespołem cały okres przygotowawczy i będzie w pełni przygotowany do sezonu, zagości na dobre w składzie zespołu prowadzonego przez trenera Schultza.
Dotychczas 25-latek, który został niegdyś nazwany przez Tomasza Hajtę "polskim Hummelsem" rozegrał w tym sezonie 11 meczów na zapleczu niemieckiej elity. Na murawie spędził jednak niespełna połowę możliwego czasu (487 minut). Zapewne w przyszłym sezonie będziemy mogli się realnie przekonać, ile jest prawdy w porównaniu Dźwigały do Hummelsa, o które przed laty pokusił się nasz ekspert.
Niespełna trzy lata temu po Dźwigałę sięgał ówczesny selekcjoner reprezentacji Polski - Jerzy Brzęczek. Jesienią 2018 roku środkowy obrońca dostał powołanie, ale debiutu nie doczekał się w meczach z Włochami (1:1) w Lidze Narodów i towarzyskiej potyczce z Irlandią (1:1). Jeśli wychowanek KS Wesoła byłby podstawowym zawodnikiem St. Pauli i jego drużyna utrzymałaby formę z ostatnich miesięcy, kto wie, czy jego grze nie przyjrzałby się sam Paulo Sousa.
Może i Niemcy za jakiś czas dostrzegą analogię w grze Dźwigały do Hummelsa, zachowując oczywiście wszelkie proporcje.
Przejdź na Polsatsport.pl