Liga Mistrzów: "Nierealny" mecz w Londynie! Chelsea zdominowała Real i awansowała do finału
Chelsea FC - Real Madryt 2:0. Skrót meczu
Chelsea - Real Madryt 1:0. Gol Timo Wernera
Chelsea - Real Madryt 2:0. Gol Masona Mounta
Mason Mount: Druga bramka dała nam mnóstwo spokoju
Thibaut Courtois: Chelsea była lepsza
Thomas Tuchel: W drugiej połowie zagraliśmy znacznie lepiej
W drugim półfinale Ligi Mistrzów Chelsea FC pokonała na Stamford Bridge Real Madryt (2:0) i to ona zagra z Manchesterem City w wielkim finale. Londyńczycy całkowicie zdominowali "Królewskich" i wynik mógł być o wiele wyższy, jednak przez długi czas razili brakiem skuteczności w ofensywie. Real nie przypominał z kolei drużyny, która jeszcze kilka tygodni temu rozbiła w ćwierćfinale Liverpool FC.
Przed rewanżem pomiędzy "The Blues" a "Los Blancos" trudno było wskazać jednoznacznego faworyta. Wynik 1:1 z pierwszego spotkania w nieco bardziej korzystnym świetle stawiał Chelsea, która potrafiła przecież momentami zdominować Real na Estadio Alfredo Di Stefano, a w rewanżu dysponowała przewagą własnego stadionu. Wydawało się więc, że podopieczni Thomasa Tuchela mają realną szansę, by po 9 latach przerwy awansować do finału Ligi Mistrzów. W 2012 roku prowadzeni przez Roberto Di Matteo londyńczycy pokonali w wielkim finale Bayern Monachium po serii rzutów karnych, i wznieśli w górę jedyne jak na razie trofeum tych rozgrywek w historii klubu.
ZOBACZ TAKŻE: Kiedy i gdzie odbędzie się finał Ligi Mistrzów?
Już pierwsze minuty na Stamford Bridge pokazały, że gospodarze nie mają zamiaru stawiać w swoim polu karnym kultowego londyńskiego "double-deckera" i nie liczą na utrzymanie korzystnego dla nich bezbramkowego remisu. Pierwszy sygnał do ataku, mocnym strzałem z dystansu, dał Antonio Rudiger, a na jego próbę tym samym odpowiedział po chwili Karim Benzema, jednak piłka w obu sytuacjach nie wpadła do bramki, dzięki interwencjom Thibaut Courtois i Edouarda Mendy'ego.
W 18. minucie Chelsea przeprowadziła akcję, w wyniku której Timo Werner wpakował piłkę do bramki Realu, ale sędzia liniowy błyskawicznie podniósł w górę chorągiewkę, sygnalizując spalonego. Powtórki pokazały, że miał rację i na tablicy cały czas wyświetlał się wynik 0:0. Dziesięć minut później Niemcowi udało się dopiąć swego, jednak okoliczności strzelenia gola były cokolwiek niezwykłe...
Po koronkowej akcji Kai Havertz próbował przelobować Courtois, jednak piłka odbiła się od poprzeczki i niemal pionową parabolą spadała tuż przed bramkę Realu. Nadbiegający Werner musiał więc tylko dostawić głowę, by wbić futbolówkę z odległości niespełna metra... Były piłkarz RB Lipsk był w ostatnim czasie często krytykowany za marnowanie stuprocentowych sytuacji, ale czegoś takiego nie mógł zepsuć. Chelsea objęła prowadzenie i jej udział w finale stawał się coraz bardziej prawdopodobny.
ZOBACZ TAKŻE: Gol Timo Wernera na 1:0 (WIDEO)
Dwie minuty po zmianie stron powinno być 2:0, jednak po podaniu Cesara Azpilicuety, Kai Havertz posłał piłkę niemal prosto w spojenie bramki strzeżonej przez Courtois. Chwilę później trudno było zrozumieć, jakim cudem "The Blues" nie powiększyli prowadzenia. W roli głównej po raz kolejny wystąpił Havertz, który znalazł się w sytuacji sam na sam z Belgiem, jednak i tym razem nie potrafił znaleźć drogi do bramki i trafił w nogę rywala. Na kolejną stuprocentową sytuację musieliśmy czekać "całe siedem minut", gdy N'Golo Kante wbiegł w pole karne, po czym, śladami kolegi z drużyny, nie wykończył sytuacji.
Jak na razie w pomeczowej relacji nie pada zbyt często słowo Real, jednak taki stan rzeczy jest spowodowany oczywiście tym, że "Królewscy" w tym meczu praktycznie nie istnieli. I to zarówno, jeśli chodzi o ofensywę, jak i defensywę... Każda próba wyjścia była niemal błyskawicznie duszona przez gospodarzy i podopieczni Zinedine'a Zidane'a mogli chyba tylko liczyć na słynne powiedzenie o niewykorzystanych okazjach... Wiara była zaś wzmacniana kolejnymi atakami gospodarzy, którzy tworzyli sobie kolejne dogodne okazje, jednak ich brak skuteczności wołał o pomstę do nieba.
W 85. minucie londyńczycy dopięli swego, gdy tuż przed polem karnym piłkę przechwycił niezawodny Kante, podał na prawo do Christiana Pulisicia, a wyrzucony aż na linię końcową Amerykanin podał idealnie do nadbiegającego Masona Mounta, który wpakował piłkę z odległości 4 metrów. Tym samym stało się jasne, że tego awansu nikt już Chelsea nie odbierze!
ZOBACZ TAKŻE: Gol Masona Mounta na 2:0 (WIDEO)
Spotkanie zakończyło się wynikiem 2:0 i to Chelsea pojedzie do Stambułu, gdzie na Stadionie Olimpijskim im. Ataturka zmierzy się 29 maja z Manchesterem City.
Chelsea FC - Real Madryt 2:0 (1:0)
Bramki: Werner 28, Mount 85
Chelsea FC: Edouard Mendy - Andreas Christensen, Thiago Silva, Antonio Ruediger - Cesar Azpilicueta (88. Reece James), N'Golo Kante, Jorginho, Ben Chilwell - Kai Havertz (90+5. Olivier Giroud), Timo Werner (67. Christian Pulisić), Mason Mount (89. Hakim Ziyech)
Real Madryt: Thibaut Courtois - Nacho, Eder Militao, Sergio Ramos, Ferland Mendy (63. Federico Valverde) - Toni Kroos, Casemiro (76. Rodrygo), Luka Modrić - Vinicius Jr (63. Marco Asensio), Karim Benzema, Eden Hazard (89. Mariano Diaz)
Pierwszy mecz: 1:1. Awans: Chelsea.
Przejdź na Polsatsport.pl