Kacper Meyna pewny swego przed finałem, Mateusz Cielepała o "być albo nie być"
30 maja w Amfiteatrze w Stężycy na Kaszubach odbędzie się wielki finał Turnieju Wagi Ciężkiej organizowanego przez Krystiana Każyszkę. O główną nagrodę – zawodowy kontrakt z Rocky Boxing Promotions i 100 tys. zł – powalczą Kacper Meyna (5-0, 2 KO) i Mateusz Cielepała (2-1, 1 KO). Transmisję przeprowadzi telewizja Polsat.
Pewny swego jest Kacper Meyna, który mówi o sobie jako faworycie pojedynku. Bardziej doświadczony Mateusz Cielepała nie ukrywa, że ta walka to dla niego „być albo nie być” w zawodowym boksie.
W jaki sposób traktujesz finał turnieju?
Kacper Meyna: Bezsprzecznie to dla mnie wielka szansa. Zwycięstwo w turnieju, którego pomysłodawcą i realizatorem jest Krystian Każyszka, otworzy mi drzwi do kariery w boksie profesjonalnym. Jestem przekonany, że przede mną ciekawe perspektywy w pięściarstwie. Postanowiłem na boks i zrobię wszystko, by osiągnąć sukces.
Już wiesz co zrobisz z główną nagrodą?
Na pewno część pieniędzy przeznaczyłbym na rozwój swojej kariery sportowej. Wiem, że trzeba zainwestować w wiele rzeczy, aby osiągnąć wysoki poziom, a później można czerpać korzyści z efektów pracy.
W ubiegłym roku stoczyłeś dwie walki, Mateusz Cielepała – żadnej.
Z pewnością brak aktywności Mateusza jest na plus dla mnie, bo nie ma nic lepszego niż oficjalne pojedynki. Inna sprawa, nie wiem jak ten czas pod względem treningowym wykorzystał mój najbliższy rywal. Ja mogę zapewnić, że rozwinąłem się pod każdym względem i jestem dużo lepszym zawodnikiem niż rok czy dwa temu. A co do moich walk z Adrasem Csomorem i Zoltanem Csalą, przede wszystkim byłem zadowolony z tej pierwszej. Pokazałem się z dużo lepszej strony niż w półfinale turnieju z Pawłem Sowikiem. W październiku boksowałem z Csalą, który był ode mnie 150 miejsc wyżej w rankingu, ale okazało się, że jestem dużo lepszym bokserem. Początkowo jeszcze próbował stawiać opór, ale szybko spasował.
Jak wyglądają Twoje przygotowania do walki z Mateuszem Cielepałą?
Od dłuższego czasu współpracuję z trenerami Maciejem Brzostkiem i Szymonem Krukiem (motoryka). Mam też dobrego masażystę. W każdym tygodniu mam po 12-13 treningów, do tego pracowałem na zgrupowaniu w Poznaniu. Tam miałem okazję sparować m.in. z Kubańczykiem Pablo Sanchezem, które obserwowali trenerzy Maxmud-Ali Rakhmankulau i Francisco Perez. Szkoleniowcy byli zadowoleni po tym, co zobaczyli, a i ja byłem z siebie zadowolony. Na pewno z boku widzieli wszystko najlepiej, więc ich pochwały bardzo cieszą.
Na amatorskim ringu przegrałeś z Mateuszem Cielepałą…
Ale teraz czuję się faworytem. Chcę się zrewanżować i pokonać Mateusza. W pierwszej naszej walce pokazałem charakter, ale nie miałem jeszcze zbyt dużych umiejętności. W ogóle nie ma co porównywać Kacpra Meyny z 2021 roku do tego z 2018 roku.
Twoje największe atuty w finale w Stężycy?
Zdecydowanie lepiej pracuję na nogach, jestem szybszy, a i kowadełko w rękawicach coraz potężniejsze. Wagowo mam obecnie ok. 110 kg, a zamierzam zejść do 105 kg. Do limitu bridger nie schodzę, a zatem zostaję w kategorii ciężkiej.
***
Mateusz Cielepała jest kilka centymetrów niższy od mierzącego 187 cm Kacpra Meyny, a wagowo też zapewne będziesz lżejszy.
Mateusz Cielepała: Fizycznie zawsze byłem mniejszy od przeciwników w amatorskiej wadze super ciężkiej, ale nie miałem z tym problemów. Nigdy mi to nie przeszkadzało. Chcąc zdobywać tytuły, a w 2018 roku zostałem Mistrzem Polski, trzeba było wygrywać z większymi od siebie. Jestem zaprawiony w bojach i gotowy do potyczek z większymi bokserami. Przed 3 laty podczas IMP w Karlinie wygrałem 4 walki, w tym w ćwierćfinale z Kacprem Meyną, w półfinale z Kamilem Bodziochem i w finale z Adamem Kulikiem.
Jak zapamiętałeś tamten pojedynek z Kacprem Meyną?
Pamiętam, że był niesamowicie twardym zawodnikiem. Byłem wtedy bardzo dobrze przygotowany, ale Kacper dzielni się trzymał. Po jednej akcji się zachwiał, ale szybko wrócił do „gry” i ciężko było go pokonać przed czasem. Wiem, że przez ostatnie 3 lata bardzo się rozwinął, postawił na boks i będzie bardzo groźnym rywalem.
Meyna twierdzi, że w finale Turnieju Wagi Ciężkiej to on będzie faworytem.
Na pewno ma łatwiej, bowiem ja łączę treningi z codzienną pracą w branży ogólnobudowlanej. Kiedyś pracowałem „dla kogoś”, dziś sam jestem sobie „sterem i okrętem”. Prowadząc własny biznes siłą rzeczy mam mniej czasu na boks, ale ten sport cały czas jest moją wielką pasją. Trochę jestem na rozdrożu, bo z jednej strony chciałbym kontynuować przygodę z pięściarstwem, a z drugiej jestem świadomy, że ciężko pogodzić pracę zawodową z boksem na tyle, by w tym drugim odnosić naprawdę wielkie sukcesy. A przecież nie będę jeździł i nadstawiał głowę za niewielkie pieniądze. Finał w Stężycy to dla mnie „być albo nie być” w boksie. Może okazać się, że nawet mimo tego, że nie mogę być zadowolony ze swoich przygotowań, to nadal jest we mnie ogień i pokonam Kacpra. A wtedy będę miał dużą motywację do pozostania w ringu.
Ostatnią walkę stoczyłeś pod koniec 2019 roku, pokonując w półfinale Jakuba Sosińskiego.
Od blisko 1,5 roku nie walczyłem, chociaż pojawiały się jakieś propozycje. I tak naprawdę nie wiem jak będę wyglądał na tle mającego dobre możliwości treningowego Meyny. Wierzę, że dzięki swojemu doświadczeniu i strategii na walkę mogę zwyciężyć. Główna nagroda mocno kusi. Za kilka dni wybieram się do Łodzi do trenera Bogdana Szuby i jeszcze doszlifuję formę bokserską. Bo o kondycję i siłę fizyczną już zadbałem. To nie jest tak, że bezczynnie czekałem na finał z Kacprem. Wiem, że mogę triumfować na Kaszubach. Już raz go pokonałem, więc powtórka jest mile widziana.