Euro 2020. Powołania Hiszpanów. Dlaczego Enrique zapomniał o Madrycie?
Selekcjoner reprezentacji Hiszpanii Luis Enrique nie powołał na Euro ani jednego piłkarza Realu Madryt. To pierwszy taki przypadek w historii, aby w kadrze na wielki turniej nie znalazło się miejsce dla żadnego z graczy najbardziej utytułowanego hiszpańskiego klubu. Od mistrzostw świata w 1934 roku, gdzie było pięciu przedstawicieli „Królewskich”, po mundial w Rosji w 2018 (również pięciu) przez 87 lat zawsze Real miał swoją reprezentację. Aż przyszedł Enrique... – zauważają madryckie media.
Największy nieobecny to oczywiście wieloletni kapitan Sergio Ramos (180 meczów w kadrze i 23 gole). Burza jaka rozpętała się w poniedziałek w Hiszpanii w związku z takim wyborem trenera może być porównywana jedynie z brakiem nominacji dla Raula, którego Luis Aragones pominął przed Euro 2008. Selekcjoner przyznał, że poinformował Ramosa o swojej decyzji w niedzielę, nie zdradził żadnych szczegółów rozmowy, ale zasugerował, że nie chodziło wyłącznie o kwestie sportowe. Potwierdził, że wcześniej spotkał się z kapitanem w Valdebebas w dniu meczu Realu z Sevillą i usłyszał w jaki sposób przebiega rehabilitacja gracza. Najwyraźniej nie dał wiary zapewnieniom, że podczas Euro Ramos znów się nie „rozsypie”.
„Enrique pokazał swoja prawdziwą twarz. To aberracja, nie możesz sporządzić listy powołanych, dając się ponieść swoim osobistym fobiom. Hiszpania powinna być ponad to” – skomentował na Twitterze Tomas Roncero redaktor madryckiego „Asa”.
ZOBACZ TAKŻE: "Lewy" zdradził swój cel na Euro 2020
Ale czy naprawdę o jakieś fobie popularnego „Lucho”, zresztą niegdyś gracza i Realu i Barcelony, tu chodziło?
Luis Enrique, który po tragedii rodzinnej (śmierć córki), wrócił na stanowisko selekcjonera od razu dawał odczuć, że zmienił się. Tragedia go zahartowała. Z niczego nie zamierza już się przesadnie tłumaczyć i nie boi się podejmować kontrowersyjnych decyzji. Sam mówi, że nie chce wykonywać żadnych umizgów, politycznych gestów, grać pod publiczkę czy też sprawiać, aby wszyscy byli zadowoleni z jego decyzji personalnych. „Robię tylko to co jest w sportowym interesie drużyny” – wyjaśnia i krótko dodaje dlaczego nie wziął Ramosa. „On więcej ostatnio się leczył niż grał”.
Dodajmy, że z Barcelony na Euro ma szansę zagrać trzech zawodników (Jordi Alba, Sergio Busquets i Pedri), a z mistrza Hiszpanii Atletico Madryt dwóch (Marcos Llorente i Koke).
Czyli z trzech najlepszych hiszpańskich klubów do kadry załapało się ledwie pięciu zawodników. O czym to świadczy? Na pewno nie jedynie o niezależności i ekstrawagancjach selekcjonera. Bardziej o sztandarowych klubach, które jak zauważa „El Mundo” stają się coraz bardziej „wyblakłe”. Czasy kiedy na Barcelonie i Realu opierała się reprezentacja Vicente del Bosque i wcześniej Luisa Aragonesa triumfująca w trzech turniejach z rzędu (2008, 2010, 2012) po prostu minęły. Dziś trener drużyny narodowej musi się znacznie bardziej nagimnastykować, aby uzyskać odpowiedni skład, balans i styl. Wówczas wystarczyło skopiować pomysły Barcelony w największej mierze i przerzucić to do kadry. Dziś trzeba ich po prostu zbierać po całej Europie.
To nie jest tak, że Hiszpanie przestali szkolić wybitnych graczy, a szkółki wielkich klubów podupadły. Coraz częściej nie stać ich jednak na to, aby zatrzymywać u siebie wychowanków. Barcelońska La Masia jest zupełnie godnie reprezentowana, bo oprócz trzech obecnych graczy Barcy (w odwodzie na liście rezerwowych pozostaje także Oscar Mingueza) powołani są też jej wychowankowie grający poza Hiszpanią Adama Traore (Wolverhampton), Eric Garcia (Manchester City) czy Dani Olmo (RB Lipsk).
Brak Ramosa w mistrzostwach, jednego z najlepszych i budzących największe emocje piłkarzy globu to strata wizerunkowa dla całego "produktu" Euro 2021. Dla nas także? W jednym ujęciu na pewno. 19 czerwca w Sevilli rywalem Hiszpanów będzie Polska. Wszyscy, którzy szykowali się na pojedynki najlepszego środkowego napastnika świata z najlepszym środkowym obrońcą, będą musieli się obejść smakiem.
Przejdź na Polsatsport.pl