Finał Ligi Europy. Solskjaer buduje pomnik, Emery już go ma
Nie ma pewnie w Polsce angielskiego klubu, który ma tylu fanów co Manchester United. Era Sir Alexa Fergusona, pamiętny finał z 1999 roku w Barcelonie przeciw Bayernowi Monachium i jego dramatyczny przebieg, do dziś rozpala zmysły i wspomnienia.
Ekipa z Peterem Schmeichelem, Davidem Beckhamem, Paulem Sholesem, Royem Keanem, „Diabelskimi Bliźniętami” Dwightem Yorkiem i Andy’m Colem czy parą super rezerwowych Teddy Sheringham – Ole Gunnar Solskajer, który dziś poprowadzi zespół w roli menedżera, to czas i emocje, które udzieliły się i mojej osobie, kiedy miałem okazję komentować ich drogę do finału z nieprawdopodobnym rewanżem półfinału w Turynie.
Wtedy Manchester United przegrywał po 10 minutach już dwoma golami, a wygrał 3-2. Tego ducha, zwycięskie DNA, pokazywał później nie tylko słynnym w finale ale i w wielu innych spotkaniach. Nie trudno było się w tej drużynie bezgranicznie zakochać.
Dziś w klubie z Old Trafford chcą odtworzenia tamtego ducha. Coraz mocniej patrzy się w kierunku akademii, która już wyprodukowała do pierwszego zespołu takich piłkarzy jak Marcus Rashford czy Mason Greenwood, a w kolejce czekają kolejne talenty. Solskjaer jest idealnym człowiekiem do tego, by ten proces ewoluował. Ferguson z trybun obserwuje poczynania swojego byłego podopiecznego i jest z pewnością jego recenzentem.
Oczywiście, wygranie przez Norwega pierwszego trofeum będzie także jego sukcesem. Ale to jest Manchester United. Tu mierzy się wyżej. I pamięta, że zespół nie przebrnął jednak grupy Ligi Mistrzów. I nawet obecność w niej PSG i RB Lipsk, finalisty i półfinalisty ubiegłego sezonu nie jest wystarczającym usprawiedliwieniem dla stawiającego jeszcze pierwsze kroki w poważnym futbolu trenera. Ewentualna porażka z Villareal nie pomoże mu w budowaniu swojego pomnika.
Ten ma już w Europie Unai Emery. Piąty finał Ligi Europy to wynik, który długo będzie nie do pobicia. Charyzmatyczny Hiszpan ma z pewnością więcej narzędzi i doświadczenia od Skandynawa. Nie ma w swoim składzie graczy na miarę Pogby, Cavaniego czy Bruno Fernandesa, ale stworzył drużynę, która dokładnie wie, jak zadania powierzone przez szkoleniowca realizować. Jeżeli ktoś nie zna dobrze najlepszego hiszpańskiego napastnika La Liga Gerarda Moreno, warto mu się dobrze przyjrzeć, bo niedługo będzie on absorbował na EURO Kamila Glika i Jana Bednarka.
To spryciarz, który jednym ruchem gubił już niejednego świetnego stopera. Każdy moment dekoncentracji wykorzystuje z zimną krwią. Kiedy ma już sytuację zazwyczaj trafia. W środku pola króluje była gwiazda Valencii Dani Parejo, którego jakość i dokładność podań jest niemal doskonała.
Środkowy obrońca Pau Torres to obok Moreno drugi podstawowy gracz reprezentacji Hiszpanii. Biją się o niego Real, Barcelona, chce go także… Manchester United. Siódmy zespół Primera Division to nie brzmi może za poważnie, ale to jedynie pozory. Bo jednak to właśnie Villareal broni dziś honoru i to nie tylko hiszpańskiego futbolu. Całego kontynentalnego. Gdyby nie oni przecież nie tylko w sobotę w Porto mielibyśmy angielsko-angielski finał.
Finał Ligi Europy pomiędzy Villarreal CF a Manchesterem United odbędzie się 26 maja (środa) o godzinie 21:00 na Stadionie Gdańsk.
Transmisja meczu Villarreal CF – Manchester United w Polsacie Sport Premium 1 i na Ipla.tv. Początek studia o 18:00.
Przejdź na Polsatsport.pl