"Dynamit" nokautuje! “Wracam na swoje miejsce”
Były mocne treningi, mocni sparingpartnerzy, wszystko grało, ale dla Bogdana Dinu (20-3, 16 KO) tylko do czasu, jak po drugiej stronie ringu stanął Daniel Dubois (16-1, 15 KO). Od pierwszych rund był przede wszystkim za szybki, a od drugiej londyński “DDD” za mocno bijący dla Rumuna. Dinu, po serii ciosów, zakończonych uderzeniem z prawej ręki londyńczyka nie był w stanie podnieść się z maty ringu, a Dubois wrócił tym, co sobie wymarzył: efektownym KO.
Dubois został przy okazji mistrzem tymczasowym WBA, ale z tego niewiele na razie wynika.
“To jest walka, jakiej chciałem - żeby pokazać co potrafię, odnieść spektakularne zwycięstwo. Nie chciałem jakiejś łatwizny na powrót, to już miałem. Teraz czas na kolejny krok w mojej podróży” - mówił jeszcze przed pojedynkiem z Dinu Daniel Dubois, ale tak naprawdę nie zdążyliśmy się jeszcze przekonać, jaką robotę zrobił z 23-latkiem nowy szkoleniowiec, Shane McGuigan. Wszystko co robił do tej pory Dubois nokautując poprzednich rywal zupełnie wystarczyło na nie za bardzo wiedzącego, co ma robić w ringu Dinu. Nie ma nawet sensu rozkładać tych 200 sekund na jakieś części pierwsze, bo wszystko wyglądało bardzo prosto - Daniel Dubois bił lewy prosty i próbował natychmiast trafić prawym.
ZOBACZ TAKŻE: Tokio 2020: Polskie pięściarki na razie bez kwalifikacji
Pewnie sam był także zaskoczony, jak przeciwko mającemu dłuższy zasięg ramion Rumunowi się to udawało, ale jak taktyka się sprawdza, to po co ją zmieniać? Po walce było, kiedy to kombinacji złożonej z dwóch podstawowych uderzeń, “DDD” dołożył jeszcze dwa i tych 34-letni Dinu już nie widział. Szczególnie ostatniego, ciosu z prawej ręki po którym dał się wyliczyć sędziemu ringowemu.
Wygrana daje Dubois satysfakcję oraz tymczasowy pas World Boxing Association wagi ciężkiej, który przynajmniej na razie nie znaczy zbyt wiele. Choćby dlatego, że pasów w kategorii ciężkiej wręczonych przez WBA jest cztery: ten najważniejszy (albo jak nazywa to WBA “super”) ma Anthony Joshua, pas regularny, który ma Trevor Bryan, a ostatnio doszedł jeszcze ze swoim “paskiem (“w oczekiwaniu”) niebijący się od czterech lat Mahmoud Charr.
Kolejka do pasa jest więc bardzo długa bo większość jego potencjalnych rywali albo ma już zaplanowane walki, albo musi stoczyć te, które nakazuje regulamin WBA.
“Wróciłem na swoje miejsce”
Przejdź na Polsatsport.pl