Bożydar Iwanow: Test portugalskiego laboratorium. Obyśmy nie wylądowali na oddziale toksykologii
Jak trafnie ujął to jakiś czas temu trener Bogusław Kaczmarek: do eksperymentów służy laboratorium, a nie boisko do przygotowywania reprezentacji do dużej piłkarskiej imprezy. Były asystent Leo Beenhakkera, szkoleniowiec kilkunastu klubów Ekstraklasy, wynalazca i nauczyciel wielu pokoleń piłkarzy użył tego określenia jeszcze w marcu, gdy Paulo Sousa po raz pierwszy poprowadził naszą kadrę.
Portugalscy „chemicy” pod czujnym okiem swojego „profesora” w dalszym ciągu rozrabiają i łączą wszystkie polskie składniki. Czy są absolutnie pewni, że powstanie z tego mieszanka wybuchowa? Czy eksplozja nie porani ich samych, a nie drużyny nam przeciwne?
Komentując na rzecz aplikacji Interia.sport pierwszy mecz EURO 2020 pomiędzy Turcją a Włochami, wraz z byłym piłkarzem m.in. Legii Warszawa i Trabzonsporu od razu zauważyliśmy jeden spójny element. Gdy tylko pojawiły się wyjściowe składy, okazało się, że zarówno Roberto Mancini jak i Senol Gunes zaprosili do inauguracji turnieju dokładnie te same jedenastki, które rozpoczęły ostatnie spotkania towarzyskie obu reprezentacji. Italia z Czechami wyszła w analogicznym zestawieniu jak w piątkowy wieczór na Stadio Olimpico w Rzymie. Jeszcze bardziej ideę stabilizacji oraz zgrywania zespołu oddała konsekwencja i filozofia Gunesa: Turcy nie grali bowiem swojego końcowego testu z żadnym mocnym przeciwnikiem, a drużyną Mołdawii. Nie szkodzi. Wyszli najlepszym składem. Bo czy w reprezentacji nie zawsze powinni grać najlepsi?
Owszem, są różne koncepcje, cele i okoliczności, ale piątkowa sytuacja udowadnia jednak, czym różni się rola selekcjonera od trenera klubowego. Mancini nie „wypadł sroce spod ogona” i jego dokonania szkoleniowca zna każdy kibic bez konieczności korzystania z wujka „Google’a” czy zaglądania do Wikipedii. Gunes był brązowym medalistą Mistrzostw Świata sprzed prawie 20 lat, z Korei Południowej i Japonii. Na „robocie” nie znają się chyba najgorzej. Choć i im przecież zdarzało się popełniać błędy. Legendarny turecki trener znakomicie rozpoczął eliminacje do Mistrzostw Świata wygrywając z Holandią i pokonując w Oslo Norwegię. Przeciwko Łotwie u siebie wymyślił nową koncepcję, chciał wypróbować inną strategię i zamiast cieszyć się z kompletu punktów po marcowej części walki o Katar nabawił się bólu głowy. Bo jego eksperyment skończył się wynikiem 3:3 choć przecież ryzyko wydawało się niewielkie. Spotkanie na własnym terenie, z outsiderem grupy, a jednak nastąpiło drobne poparzenie. Drobne na razie, bo to nie eliminacje do Mistrzostw Europy, na które jedzie prawie połowa drużyn, które startują w eliminacjach. Do mundialu awansować tak łatwo nie jest.
Układ EURO, które dla nas zacznie się w poniedziałek, jest tak skonstruowany, że w pierwsze fazie można nawet nie wygrać żadnego meczu (ale trzeba też nie przegrać) i znaleźć się w kolejnej rundzie. Ale nawet w takim przypadku wypadałoby by mieć wszystkie składniki odpowiednio poukładane. Czy portugalskie laboratorium na polskiej ziemi zna już odpowiednie proporcje? Pierwiastków nie wolno łączyć jak popadnie. Wie o tym każde dziecko, które uczy się chemii w szkole podstawowej. Drobny błąd w „sztuce” i zamiast czegoś obojętnego dla naszego organizmu możemy wylądować na oddziale toksykologii.
Przejdź na Polsatsport.pl