Euro 2020. Kto bardziej winny? Dobry trener, słabi gracze czy odwrotnie?
Od porażki ze Słowacją minęło kilka dni, ale niesmak wciąż pozostaje. Mało tego, atmosfera wokół kadry gęstnieje. W roli tarczy wystąpił prezes PZPN Zbigniew Boniek, który na konferencji powiedział, że nie zwolni Paulo Sousy, nawet jeśli jego podopieczni przegrają wszystkie mecze podczas Euro.
W sieci pojawił się też związkowy filmik z odprawy przed meczem ze Słowacją, w którym selekcjoner uczula zawodników, aby nie popełnili dokładnie tych błędów, które przytrafiły im się w przegranym meczu. Część internautów, a także spora grupa wpływowych dziennikarzy uznała, że to celowy zabieg, mający zwrócić uwagę, że to nie trener jest winny, a zawodnicy.
Być może, coś było na rzeczy, z drugiej strony fakt, że trzeba uważać na Skrinara przy stałych fragmentach gry to nie jest jakaś wiedza tajemna i każdy, kto analizuje Słowaków doskonale to wiedział. Tak naprawdę Sousa mówił o oczywistościach. Nie mógł nie zwrócić na to uwagi, a prawdą jest też vlogi z przedmeczowych odpraw pojawiały się także wcześniej. Jeśli w ogóle była to jakaś manipulacja, to… minimalna.
ZOBACZ TAKŻE: Znów przerwane spotkanie Danii. Dla.. Eriksena
W ogóle ustawianie teraz linii podziału na zasadzie dobry trener, słabi zawodnicy, albo świetni gracze, ale selekcjoner „nie dojeżdża”, jest z gruntu rzeczy fałszywe. Takie podejście to prosta droga do katastrofy.
Zbigniew Boniek twierdzi, że chciałby, aby w Polsce było przynajmniej kilkunastu trenerów z taką mentalnością jak Portugalczyk. Broni go, bo był jego osobistym wyborem i pomysłem. Za żadne skarby jednak żadne werbalne zabiegi tu nie pomogą, jeśli kolejne mecze przegramy w słabym stylu. Liczba błędów popełnionych przez Portugalczyka jest bardzo długa i dziś już nie ma co do tego wątpliwości.
Zrzucanie jednak całej winy na trenera, dokładnie tak jak było za czasów Jerzego Brzęczka, czy schyłkowego Adama Nawałki to jest poważne uproszczenie. Niestety, ewidentnie widać, że bardzo dużej grupie zawodników nie brakuje umiejętności, ale jednak… charakteru. Zieliński, Klich, Szczęsny, Krychowiak, a nawet, a może przede wszystkim kapitan Lewandowski nie wyglądają obecnie w kadrze jak wojownicy. W najtrudniejszych momentach są schowani. Grają alibi. Tak się dokonywać wielkich rzeczy nie po prostu nie da.
Zachwycając się bajeczną grą Włochów podczas Euro, warto wspomnieć, że jesienią 2018 roku ekipa przybita pierwszym od lat brakiem awansu na wielki turniej zmierzyła się w Bolonii w Lidze Narodów z Polską. Ekipa Jerzego Brzęczka zagrała wówczas świetnie, piłkarze Roberto Manciniego ledwo ten mecz zremisowali.
No i teraz porównajmy jaką pracę wykonali oni, a jaką my? Gdzie jesteśmy my, a gdzie oni? Obecnie poziom obu drużyn dzieli przepaść. Włosi zmierzają po tytuł, a nasza ekipa już na walizkach. Na tym przykładzie jasno widać jak zmarnowaliśmy czas i ile można było w ciągu tych niespełna trzech lata dokonać.
Przejdź na Polsatsport.pl