Kowalski: Hiszpania odkorkowana jak butelka od szampana
Hiszpania krytykowana za dwa wcześniejsze mecze ze Szwecją i Polską wreszcie się odblokowała wbijając aż pięć goli słaniającej się na nogach Słowacji. Hiszpanie odetchnęli, awansowali do 1/8 finału (w poniedziałek zagrają z Chorwacją), ale podkreślają, że pobili… wyjątkowo słabego rywala.
Kiedy w pierwszej połowie Alvaro Morata nie strzelił karnego nasi niedawni rywale grupowi rwali sobie włosy z głowy, bo to był piąty z rzędu niewykorzystany karny reprezentacji. Niemoc przełamał świetnie dotąd broniący bramkarz Słowaków Dubrawka, który niczym siatkarz zbił piłkę do bramki, chociaż wcale ona do niej nie zmierzała. I później widzieliśmy już dawną dobrą Hiszpanię, która zamiatała rywalami jak chciała. To był futbol pomysłowy, bardziej bezpośredni, dynamiczny, piłkarze Luisa Enrique generowali mnóstwo szans na gola. Dziennikarze podkreślali, że selekcjoner dotrzymał słowa, zapowiadając po meczu z Polską, że przyjdzie taki czas, że jego ekipa wystrzeli jak korek od Cavy (hiszpańska wersja szampana).
Utrzymując się w terminologii barmańskiej, dziennikarze „El Mundo” przyznali, że selekcjoner użył przed meczem shakera, aby wstrząsnąć drużyną. Posadził na ławce Pau Torresa, który z Polska popełniał błędy, przywrócił do składu weterana Busquetsa, na bok obrony delegował asa Chelsea Azpiliquetę, a do pomocy Gerardowi i Moracie dołożył Sarabię z PSG, który okazał się najlepszym graczem meczu. W trakcie spotkania „Lucho” dokonywał trafnych zmian. W swoim pierwszym kontacie z piłką po wejściu na boisku fantastycznego gola piętą strzelił Ferran Torres. Co ciekawe młody gracz Manchesteru City przeprosił… Roberta Lewandowskiego. Przed meczem z Polską zapowiadał, że defensywa hiszpańska wciągnie Polaka nosem.
W ogóle Hiszpanie zrobili show na murawie, która jak wcześniej twierdzili kompletnie się do tego nie nadawała. Jak można usłyszeć na Półwyspie Iberyjskim, to wstyd, że UEFA pozwala rozgrywać mecze na tak źle przygotowanej nawierzchni jaka jest na stadionie La Cartuja w Sevilli.
Teoretycznie zatem mieli Hiszpanie atut własnego boiska, ale nie do końca. Dzięki „manicie” (piątce) nadzieje, że piłkarze Enrique podobnie jak w Polsce i na Ukrainie przed dziewięcioma laty znów zagrają o złoto mistrzostw Europy, powróciły. Gorące głowy studzi naczelny krytyk Hiszpanów, były gracz Realu Madryt Rafael van der Vaart. Po meczu z Polską określił grę drużyny Enrique „straszną”. Po zmiażdżeniu Słowaków nie do końca zmienił danie: „Pamiętajmy, że grali z jedną z trzech najsłabszych drużyn w turnieju. Weryfikacja przyjdzie z Chorwacją” – podkreślił, oceniając drużynę, która dekadę temu zdominowała futbol w Europie i na świecie.
Starcie z Chorwatami już teraz określane jest jak mecz Hiszpania kontra Modrić. As Realu Madryt w wieku 36 lat na karku, z 62 meczami rozegranymi w tym sezonie wciąż potrafi zadziwić świeżością i młodzieńczą fantazją. Hiszpanie ewidentnie liczą jednak na to, że lider ich rywali w 1/8 finału (mecz w poniedziałek o godz. 18 w Kopenhadze) w końcu jednak się zmęczy.
Przejdź na Polsatsport.pl