Magiera: Wilfredo to tylko człowiek
Polacy to naród przesądny, a kibice sportowi szczególnie. Zwłaszcza wtedy, kiedy trzeba dorobić ideologie i usprawiedliwić jakąś okoliczność wynikającą z nie do końca zadowalającego wyniku. A tak było w niedzielę na popularnych portalach społecznościowych po porażce siatkarzy w finale Ligi Narodów z Brazylią 1:3.
Wszystko odbywa się teraz w kontekście igrzysk olimpijskich i to przez ich pryzmat oceniana była postawa Polaków. Jakie wnioski po przeczytaniu opinii kibiców? Po pierwsze nie jesteśmy jeszcze w optymalnej formie. Po drugie Wilfredo Leon musi być w dużo lepszej formie na turnieju w Tokio. Po trzecie najważniejszym meczem w turnieju olimpijskiego wcale nie będzie mecz o pierwsze miejsce tylko ten w ćwierćfinale. I w sumie to dobrze, że przegraliśmy ten finał, bo w 2012 wygraliśmy w wielkim stylu Ligę Światową, a z igrzysk w Londynie wróciliśmy z niczym i graliśmy w nich słabo. Tyle kibice.
Oczywiście sytuacja z 2012 roku nie ma w kontekście tegorocznych igrzysk żadnego znaczenia. Rzeczywiście nie jesteśmy jeszcze w optymalnej formie, ale tutaj już rola Vitala Heynena, aby ją zbudować. A że potrafi to zrobić udowadniał już nie jeden raz, nie tylko z naszą reprezentacją - wywalczone mistrzostwo świata, medale na wszystkich mistrzowskich imprezach i przede wszystkim wygrana kwalifikacja olimpijska, ale też z reprezentacją Niemiec - brąz na mistrzostwach świata 2014, czy pamiętna kwalifikacja olimpijska w Berlinie, gdzie Niemcy wprawdzie przegrali decydujący mecz z naszą reprezentacją, ale grali jak z nut i poprzeczkę zawiesili nam niezwykle wysoko.
ZOBACZ TAKŻE: Skład Brazylii na igrzyska w Tokio
Co nam pokazał turniej w Rimini? Głównie dwie rzeczy. Pierwsza dotyczy wspomnianego wcześniej Leona, który jest siatkarzem wybitnym, ale też tylko człowiekiem, co oznacza, że i jemu mogą przydarzać się słabsze występy. Druga rzecz dotyczy rywalizacji w składzie na pozycji libero. Dzięki decyzji Heynena dowiedzieliśmy się, że w ogóle takowa istnieje, bo chyba nikt nie przypuszczał, że trener do ostatniej chwili będzie zwlekał z ogłoszeniem numeru jeden. Nikt, może poza zainteresowanym sytuacją Damianem Wojtaszkiem, który zresztą wykazał się wielką klasą publikując w portalach społecznościowych post z gratulacjami dla Pawła Zatorskiego.
Sama "bańka" w Rimini - jako całość - wypadła całkiem dobrze, szczególnie w kontekście wszystkich niewiadomych, o których pisano przed inauguracją zmagań we Włoszech. Wszyscy ze sobą wytrzymali, i co najważniejsze - nie stwierdzono ani jednego przypadku rozchorowania się na koronawirusa. Goszczący w studio Polsatu Sport trener żeńskiej kadry Jacek Nawrocki przyznał też, że ogromną wartością grania w "bańce" był brak konieczności podróżowania między turniejami. Szczególne na bardzo wyczerpujących trasach między kontynentami i co za tym idzie zmianami stref klimatycznych i czasowych.
Trener Nawrocki dodał też, że w jego mniemaniu zachowanie grania w "bańce" co roku nie byłoby złym rozwiązaniem. Kibice mają jednak inne zdanie, bo oni - co oczywiste - chcieliby oglądać swoją reprezentację u siebie.
Przejdź na Polsatsport.pl