Drużyna wielkich nieobecnych. Polscy siatkarze, którzy nie zagrają na igrzyskach w Tokio
Vital Heynen ogłosił kadrę reprezentacji Polski siatkarzy na igrzyska Tokio 2020. Dwunastu szczęśliwców powalczy w stolicy Japonii o olimpijskie złoto. Kogo zabrakło? Którzy z czołowych polskich siatkarzy nie wystąpią na tej imprezie? Jak wygląda polska "drużyna wielkich nieobecnych" turnieju olimpijskiego?
Fabian Drzyzga, Grzegorz Łomacz (rozgrywający), Michał Kubiak, Wilfredo Leon, Kamil Semeniuk, Aleksander Śliwka (przyjmujący), Łukasz Kaczmarek, Bartosz Kurek (atakujący), Mateusz Bieniek, Jakub Kochanowski, Piotr Nowakowski (środkowi) i Paweł Zatorski (libero) to skład drużyny, która powalczy w Tokio o spełnienie marzeń polskich kibiców. Na medal czekamy już 45 lat i większość sympatyków siatkówki nad Wisłą nie ma chyba wątpliwości, że ten zespół stać nawet na złoto.
Zobacz także: Kadra reprezentacji Polski siatkarzy na igrzyska Tokio 2020
Zanim jednak wybrańcy Heynena całkowicie zawładną naszymi sercami, przyjrzyjmy się grupie polskich zawodników, którzy nie otrzymali powołania na tę imprezę. Optymiści twierdzą, że polska siatkówka boryka się obecnie z "kłopotami bogactwa" i byłaby w stanie wystawić nawet dwie męskie reprezentacje, które mogłyby odegrać poważną rolę na takiej imprezie. Spróbujmy sprawdzić, jak wygląda taka "drużyna wielkich nieobecnych".
Jest to wyłącznie zabawa, która nie ma na celu polemiki z wyborem selekcjonera, a jedynie przegląd rezerw polskiej kadry. Robiąc go, brałem pod uwagę jedynie tych siatkarzy, którzy byli powoływani do reprezentacji przez trenera Heynena.
Przyjęcie na bogato
Zestawienie siatkarzy, którzy nie załapali się do olimpijskiej dwunastki rozpocznę od przyjmujących. Obsada tej pozycji wywołała najwięcej emocji i dyskusji – na cztery wolne miejsca było przynajmniej ośmiu solidnych kandydatów. Kamil Semeniuk wskoczył do tej grupy w ostatniej chwili, jeszcze rok temu nie był w ogóle brany pod uwagę, teraz po świetnym sezonie w ZAKSIE i udanych występach w VNL znalazł się w drużynie olimpijskiej. Miejsce w niej wywalczył sobie również jego kolega klubowy Aleksander Śliwka. Michał Kubiak i Wilfredo Leon byli pewniakami do kadry.
Czwórka przyjmujących, która została "odstrzelona", mogłaby stanowić trzon zespołu walczącego o medale wielkich imprez! Pod jednym warunkiem – zawodnicy ci musieliby być w optymalnej dyspozycji.
Bartosz Bednorz (rocznik 1994) to jeden z tych siatkarzy, którzy najbardziej stracili na przełożeniu terminu igrzysk. Wydaje się, że przed rokiem – po udanych występach w Serie A1 i spektakularnym transferze do Kazania – jego obecność w kadrze olimpijskiej trudno byłoby podważyć. Bednorza domagali się kibice, a eksperci zastanawiali się, czy dawne zadrażnienia z Heynenem zostały już zażegnane. W 2021 roku pozycja tego gracza była już zupełnie inna. Przyjechał po nieudanym sezonie w Zenicie, a w meczach Ligi Narodów nie błyszczał. Nie zdołał pokonać silnej konkurencji. Przegrał rywalizację o Tokio, ważne jednak, by wrócił do wielkiej formy. Z jego siatkarskim potencjałem powinien być jednym z liderów kadry w kolejnych sezonach.
Tomasz Fornal (1997) był jedynym siatkarzem ekipy mistrza Polski Jastrzębskiego Węgla, który do końca walczył o miejsce w olimpijskiej kadrze. Co prawda poleci z drużyną do Japonii, ale tylko na zgrupowanie poprzedzające igrzyska. To jednak marne pocieszenie dla tego ambitnego zawodnika. Przed mistrzostwami świata 2018 był siatkarzem numer "piętnaście", tym ostatnim, który nie załapał się do kadry. Nie było go również w składzie na mistrzostwa Europy 2019. Teraz historia się powtarza – znów zabraknie dla niego miejsca w zespole na wielkiej imprezie.
Niepocieszeni są też z pewnością dwaj kolejni przyjmujący – mistrzowie świata z 2018 roku. Obaj odpadli na wcześniejszym etapie selekcji, jeszcze przed wyprawą do Rimini. Bartosz Kwolek (1997) miał za sobą całkiem udany sezon ligowy w Vervie Warszawa Orlen Paliwa. W wielu meczach ciągnął grę stołecznej drużyny, był w czołówce najlepiej punktujących zawodników PlusLigi, więc jego absencja na tak wczesnym etapie selekcji była sporym zaskoczeniem.
Jego klubowy kolega Artur Szalpuk (1995) miał ostatnio zupełnie nieudany okres, a miniony sezon może właściwie uznać za stracony. Najpierw doznał kontuzji, później nie mógł powrócić do formy i w końcówce rozgrywek PlusLigi grał niewiele. Teraz wybrał kierunek turecki. Czy w Spor Toto Ankara zdoła się odbudować? Przypomnijmy, że to drugie takie niepowodzenie w karierze Szalpuka. W 2016 roku przed igrzyskami w Rio przegrał rywalizację o miejsce w olimpijskiej kadrze z Bednorzem.
Wśród graczy powoływanych w poprzednich latach przez Heynena na tę pozycję byli jeszcze: Mateusz Mika (1991), Piotr Łukasik (1994) – obu prześladowały ostatnio kontuzje, a także Rafał Szymura (1995). Cała trójka jest obecnie daleka od reprezentacyjnej formy.
W poszukiwaniu rozgrywających
Rezerwy na rozegraniu prezentują się na ten moment dosyć ubogo. Dwójka obecnych rozgrywających reprezentacji Polski – Fabian Drzyzga i Grzegorz Łomacz, która wykrystalizowała się już w pierwszym sezonie po MŚ 2014, nie czuje oddechu konkurencji na plecach. Właściwie tylko raz na dużej imprezie – podczas ME 2019 – Łomacza wygryzł ze składu Marcin Komenda (1996). Od tego czasu ten siatkarz nie poczynił jednak znaczących postępów. Po nieudanej przygodzie w Asseco Resovii, miniony sezon spędził w Stali Nysa. Praktycznie nie liczył się w rywalizacji o wyjazd do Tokio, choć został awaryjnie dowołany na turniej w Rimini.
Szansę na włączenie się do walki o miejsce w dwunastce miał Marcin Janusz (1994), ale jego plany pokrzyżowała kontuzja. Wyjechał z drużyną na Ligę Narodów, nie miał jednak okazji zaprezentować umiejętności, które rozwinął grając w ostatnich latach w Treflu Gdańsk. Teraz czeka go kolejne wielkie wyzwanie, czyli zastąpienie Benjamina Toniuttiego w ZAKSIE. Jeśli spełni pokładane w nim nadzieje, gra w Kędzierzynie-Koźlu może być dla niego trampoliną do kadry.
Kibice i sztab szkoleniowy reprezentacji z pewnością liczą na dalszy rozwój obu rozgrywających i zwiększenie konkurencji na tej pozycji w polskiej kadrze. Od 2018 roku trener Heynen sprawdził w oficjalnych meczach tylko tych czterech zawodników na rozegraniu.
Miks młodości z doświadczeniem na środku
W ostatnich dwóch sezonach powołania do kadry otrzymało pięciu środkowych. Nie było wielką tajemnicą, że w grze o trzy miejsca w kadrze na igrzyska było do końca czterech z nich. Mateusz Bieniek i Piotr Nowakowski byli raczej pewniakami. Pozostał wybór trzeciego zawodnika...
Karol Kłos (1989) to mistrz świata z 2014 roku i jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich siatkarzy. Doświadczony środkowy zrobił sobie przerwę od reprezentacji w 2018 roku, ale wrócił rok później, by rywalizować o olimpijski paszport. Jego konkurentem w walce o ostatnie wolne miejsce na środku siatki był młodszy o osiem lat Jakub Kochanowski, który ostatecznie zdobył większe uznanie w oczach selekcjonera.
Norbert Huber (1998) wciąż uznawany jest za siatkarza perspektywicznego, nadzieję polskiej siatkówki na tej pozycji. Początkowo zabrakło go w składzie na Ligę Narodów, ostatecznie jednak pojechał do Rimini. Pojedzie też do Japonii, ale na takich samych zasadach jak Fornal, czyli jedynie na obóz przygotowawczy do Takasaki.
Tworząc "dwunastkę nieobecnych", trzeba więc dokooptować kolejnego środkowego. Tu pojawia się pewien problem, bo żaden z pozostałych zawodników nie liczył się w olimpijskim rozdaniu Heynena.
Wśród nazwisk środkowych powoływanych wcześniej przez tego selekcjonera byli: Jan Nowakowski (1994), Bartłomiej Lemański (1996), Andrzej Wrona (1988) czy Michał Szalacha (1994). Szalacha wywalczył w minionym sezonie mistrzostwo Polski, ale nie był pierwszoplanową postacią ekipy Jastrzębskiego Węgla. Być może więcej szans na pokazanie swych umiejętności będzie miał w Zawierciu. Jan Nowakowski też nie prezentował ostatnio wybitnej formy, teraz ma wzmocnić ekipę beniaminka PlusLigi LUK Politechnikę Lublin. Kariera Lemańskiego nie rozwija się tak, jak się tego spodziewano jeszcze kilka lat temu. Po roku gry w Stali Nysa przeniósł się do Radomia. Najsolidniej z tej grupy prezentował się w minionych miesiącach doświadczony Wrona, który udany sezon w Vervie zwieńczył brązowym medalem mistrzostw Polski. Warto włączyć go do "drużyny nieobecnych", ale pamiętajmy też, że z kadrą Heynena nie miał wiele wspólnego. Był tylko raz awaryjnie powołany do drużyny na turniej Final Six Ligi Narodów w Chicago w 2019 roku.
Rywalizacja atakujących
Kto obok Bartosza Kurka? – takie pytanie zadawali sobie kibice reprezentacji Polski obserwując rywalizację atakujących. Dwukrotny mistrz świata Dawid Konarski (1989) odpadł już w przedbiegach. Zapłacił wysoką cenę za słabszy sezon w Cerrad Enea Czarnych Radom. Teraz będzie się chciał odbudować w Zawierciu i – jak zadeklarował – powalczyć o powrót do kadry.
Zawirowania minionego sezonu nie pozostały bez wpływu na sytuację kolejnego atakującego. Maciej Muzaj (1994) rozstał się w lutym z Uralem Ufa i trafił do Sir Safety Perugia. Wydawało się, że trener Heynen bierze go pod swe skrzydła, by jak najlepiej przygotować do olimpijskiego startu. Tymczasem sezon klubowy wykreował nowego bohatera. Łukasz Kaczmarek nie łapał się wcześniej na najważniejsze imprezy. Zdołał wrócić do wielkiej formy po problemach zdrowotnych, triumfował z ZAKSĄ Ligę Mistrzów i ostatecznie to on znalazł się w kadrze na Tokio. Warto jednak podkreślić, że rywalizacja o drugie miejsce na ataku była wyrównana.
Pozostali atakujący powoływani w poprzednich latach: Bartłomiej Bołądź (1994), Bartosz Filipiak (1994) czy mistrz świata Damian Schulz (1990) nie liczyli się w grze o miejsce w olimpijskiej kadrze.
Ostatnia niewiadoma na libero
Ku zdumieniu wielu obserwatorów, trener Heynen do końca wahał się, którego libero włączyć do drużyny olimpijskiej. Miejsce było tylko jedno i do końca rywalizowali o nie Paweł Zatorski i Damian Wojtaszek (1988). Zgodnie z przewidywaniami do Tokio pojedzie Zatorski – triumfator Ligi Mistrzów i jeden z najlepszych zawodników na tej pozycji na świecie. Fakt, że selekcjoner miał z obsadą libero spory dylemat, świadczy jednak o wielkiej klasie jego konkurenta. Wojtaszek to nie tylko dobry duch drużyny – zarówno w Vervie, jak i w reprezentacji, ale też specjalista w swoim fachu.
Swoich zwolenników miał również Jakub Popiwczak (1996). Mistrz Polski z Jastrzębskim Węglem to kolejny libero wielkiej klasy w naszej kadrze. Nawet tak znakomity zawodnik nie otrzymał jednak szansy pokazania się w Lidze Narodów. Być może jednak już niebawem zostanie numerem jeden na tej pozycji w reprezentacji Polski.
Wśród siatkarzy powoływanych wcześniej przez selekcjonera byli Jędrzej Gruszczyński (1997), Kacper Piechocki (1995) oraz Michał Żurek (1988).
***
Warto jeszcze dodać, że z drużyny, która wywalczyła olimpijski awans podczas turnieju w Gdańku na igrzyska nie pojedzie sześciu siatkarzy. Są to: przyjmujący Kwolek i Szalpuk, atakujący Konarski i Muzaj, środkowy Kłos oraz libero Wojtaszek. Na imprezie rozegranej w sierpniu 2019 roku Polacy ograli 3:0 Tunezję, 3:0 Francję oraz 3:1 Słowenię. Trener Heynen mógł wówczas skorzystać z usług 14 zawodników.
Tak prezentuje się umowna "dwunastka wielkich nieobecnych" reprezentacji Polski na IO Tokio 2020:
rozgrywający: Marcin Janusz, Marcin Komenda.
przyjmujący: Bartosz Bednorz, Tomasz Fornal, Bartosz Kwolek, Artur Szalpuk.
atakujący: Dawid Konarski, Maciej Muzaj.
środkowi: Norbert Huber, Karol Kłos, Andrzej Wrona.
libero: Damian Wojtaszek.
Którego siatkarza Wam najbardziej brakuje w polskiej kadrze na igrzyska w Tokio?
Przejdź na Polsatsport.pl