Promotor Michała Cieślaka: Zostać mistrzem, zdobywać kolejne pasy. Taki jest plan!
“Michał dojrzał. Z niepewnego chłopaka, wokół którego kręciło się wielu dziwnych ludzi, który nie wiedział, czy będą jutro pieniądze na kolację, w kogoś mającego jasny cel w życiu - zostania championem. Plan jest realny: zdobyć pas mistrza świata, długo go utrzymać, walczyć o pozostałe” - mówi o kulisach negocjacji z Mairisem Briedisem - i nie tylko - Zbigniew Ratyński, współpromotor oficjalnego pretendenta do pasa mistrza świata IBF - Michała Cieślaka (21-1, 15 KO).
Przemysław Garczarczyk: Briedis kontra Cieślak: bliżej czy dalej? Kibice chcą Łotysza, bo są związane z nim wiadomo jakie emocje, ale ten się nie spieszy z decyzją. Jest już opcja numer 2?
Zbigniew Ratyński: Wszystko jest pięknie, emocje, łokcie Briedisa w walce z Krzyśkiem, polska zemsta...ale to było dwa lata temu, w innych czasach. Teraz nie mamy nawet pewności czy we wrześniu, bo taki jest planowany termin walki o pas International Boxing Federation, będziemy mogli zrobić walkę przy pełnej sali, z kibicami. Nikt nam nie da takiej pewności, a musimy to brać pod uwagę. Mamy lato, a są obostrzenia z przylotami, wylotami i nie możemy mieć pewności, że walkę Michała - jak chcemy - zrobimy na stadionie czy przy pełnej hali. A to jest ważne, bo nie muszę nikomu tłumaczyć, co znaczy zrobienie gali z ogromnymi wydatkami w studio, a co przy pełnej publiczności. Oczywiście, że emocje, o których mówiliśmy są dla nas zrozumiałe, ale dla nas i dla Michała najważniejsze jest zdobycie pasa mistrza świata IBF. Reszta to dodatek - fajny, ale w tej układance nie najważniejszy. Druga część pytania: na razie koncentrujemy się na negocjacjach z teamem Łotysza, nie ma rozmów z nikim innym. Taka opcja będzie natychmiast włączona, jak Briedis oficjalnie się zrzeknie pasa. Oficjalnie, bo podobnie jak ty, jakichś oświadczeń na tik-toku nie traktuję poważnie.
Wskoczę w słowo: mówiąc “negocjacje z teamem Briedisa” masz na myśli jego promotora Kalle Sauerlanda, a nie grupę kręcących się wokół Łotysza ludzi.
ZR: Oczywiście, bezpośrednio z Kalle. Jest tłumacz, żeby nie było żadnych wątpliwości, wszystko na piśmie. Żadnej amatorki - profesjonalizm. Dlatego też nie interesują mnie informacje z mediów na Łotwie, że nasza propozycja jest odrzucona: oficjalnie nic nie dostaliśmy. Podejście Michała jest takie same jak nasze - pas jest najważniejszy. Dla niego liczy się najpierw bycie mistrzem świata, a później bronienie takiego tytułu. Myśli lata do przodu. Kiedy z nim rozmawiałem kilka dni temu, mówiąc jak ociężale idą negocjacje z Briedisem, zareagował spokojnie: “jest OK, jak się dogadacie, to fajnie. Jak on nie chce, to bierzemy kogoś innego. Mam do was zaufanie”.
Zobacz także: Adam Kownacki powraca! Zmierzy się z Robertem Heleniusem
Czyli Michał nie jest jednym z tych, którzy co pięć minut do ciebie dzwonią pytając co jest już załatwione. Zawsze taki był?
ZR: Zupełnie nie jest. Tyle lat pracujemy razem, wie, że go nie zrobię w przysłowiowego “bola”. Jak on jest w ringu ja nie krzyczę, jak on walczyć, a on nie wtrąca się w sprawy biznesowe i kontraktowe. Pracujemy razem od siedmiu lat, rozwija się jako pięściarz , ale co dla mnie bardzo ważne: bardzo rozwinął się jako człowiek. Dojrzał. Z niepewnego chłopaka, wokół którego kręciło się wielu dziwnych ludzi, który nie wiedział czy będą jutro pieniądze na kolację, w kogoś mającego jasny cel w życiu. Daliśmy mu stypendium, zapewniliśmy stabilizację. Mógł trenować, zajął się tym, co potrafi najlepiej. Dlatego jest dziś tam gdzie jest. Jest młody ale mądry: zrozumiał, że musi wykorzystać szansę, nie ma tysiąca pomysłów na robienie biznesów tylko wie, że jego biznesem jest boks, bycie mistrzem świata. Polsat, współpromotor Przemek Krok dali mu okazję wskoczenia na wyższy poziom i półkę rozgrywek o pas - walka z Kaszińskim w Warszawie okazała się świetnym pomysłem.
Tak jak pomysł trenowania z Andrzejem Liczikiem?
ZR: Absolutnie, trafiliśmy w 100 procentach. Andrzej i Michał idealnie pasują do siebie charakterami, a, że sportowo też to chyba każdy widzi. Do tego Michał trenowałby 24/7, sam dzwoni do trenera i pyta: “co dzisiaj robimy?”. Jak Andrzej mówi, odpocznij, to Michał, “ok, to ja tylko trochę pobiegam”. Taki już jest. Ale to nie tylko trener: rodzaj obozów przygotowawczych, poziom sparingpartnerów - wszystko podskoczyło, więc i Cieślak się rozwija. Do tego jest jednym z tych, którzy wchłaniają wiedzę, a nie tylko słuchają rad, a na koniec i tak zrobią swoje. Mam plan na długie lata, długie lata sukcesów.
Nie ma więc wracania do tamtej ponad milionowej - licząc w euro - oferty Eddie Hearna stoczenia trzech walk na DAZN?
ZR: Nie ma. To była szybka i jedyna sensowna - wspólna - decyzja po nie takiej dobrej - mówimy jak jest - walce z Mabiką. Gdyby Michał przyjął ofertę, za siedem dni miał być na ringu z Lawrencem Okolie w Londynie. Jaki to miałoby sens, ile miałby procent szans na wygraną, jakie byłyby dalsze walki, gdyby przegrał? Oddawałby kontrolę nad swoją karierą za pieniądze. Gdyby do pojedynku z Okolie było osiem-dziesięć tygodni, być może decyzja byłaby inna. Zupełnie nie ma tego tematu, ile mógł zarobić, jest inny, bardzo realny: zdobyć pas mistrza świata, długo go utrzymać, walczyć o pozostałe.
Przejdź na Polsatsport.pl