Alicja Tchórz: Dymisja prezesa to bezwzględne minimum
Sześciu reprezentantów Polski w pływaniu zostało wycofanych z igrzysk olimpijskich. Polski Związek Pływacki popełnił kuriozalne błędy, które zdecydowały o tym, że część zawodników musiała opuścić Tokio i wrócić do kraju. - Dymisja pana prezesa to jest bezwzględne minimum. Do tego chcemy przyszykować pozew zbiorowy - grzmiała Alicja Tchórz.
Światowa Federacja Pływacka zdecydowała o odsunięciu części pływaków. Dla szóstki z nich oznaczało to koniec marzeń o występie na igrzyskach w Tokio. Po powrocie do Polski niedoszli olimpijczycy nie gryźli się w język.
- Jest mi smutno, jest mi przykro, jestem zła, czuję bezsilność. Uczucia te są nie do opisania. To nie jest tak, że my na start na igrzyskach pracujemy kilka tygodni czy miesięcy. To są naprawdę lata wyrzeczeń, ciężkiej pracy, przedkładania treningów ponad życie rodzinne czy zawodowe. Ogrom tych zniszczeń, które zostały dokonane, będę mogła określić dopiero za sześć miesięcy lub rok - stwierdziła 28-letnia zawodniczka.
ZOBACZ TAKŻE: "Zostaliśmy oszukani przez Polski Związek Pływacki"
Tchórz apelowała także o wyciągnięcie odpowiednich konsekwencji wobec osób, które zaniechały swoje obowiązki, czego efektem było wycofanie sportowców z imprezy czterolecia.
- Dymisja pana prezesa to jest bezwzględne minimum. Do tego chcemy przyszykować pozew zbiorowy, jeszcze jesteśmy przed rozmowami z prawnikami, bo wczoraj nikt nie miał na to ani czasu, ani ochoty. Mam nadzieję, że odpowiednie konsekwencje będą wyciągnięte. Chcę , aby w końcu środowisko pływackie przejrzy na oczy - dodała.
- Wielokrotnie powtarzam, że PZP powinien funkcjonować jako firma, gdzie pracują specjaliści od marketingu, PR-u, prawa. Jak widać – przydałby się także tłumacz. Trenerzy powinni być z kolei tylko doradcami w sprawach szkoleniowych - zakończyła.
Przejdź na Polsatsport.pl
