Iwanow: Panowie tylko tego nie zepsujcie! Słowację już mieliśmy!
Już dawno nie było tak dobrze. Może dlatego, że w ostatnich latach było tak … źle? Nie chwalę dnia przez zachodem słońca, bo jeszcze nic wielkiego się nie stało. Ale skoro mistrz Polski eliminuje w pierwszej rundzie kwalifikacji do Champions League najlepszy zespół poprzedniego sezonu w Norwegii, a Śląsk Wrocław także dwukrotnie „nabija” punkciki do naszego kiepskiego klubowego rankingu, nawet na drużynie z Estonii, to czy nie wygląda to korzystniej niż ostatnio?
W poprzednich latach zazwyczaj mieliśmy już o tej porze jakieś potknięcia, kiksy czy wręcz tzw. „eurow….le”. Teraz na razie wejście do europejskich „przedbiegów” nastąpiło suchą stopą i – jeszcze – w nic nie wdepnęliśmy. Dodając do tego wrażenie jakie na tle legionistów, w meczu o Superpuchar, i to na ich terenie zostawił europejski żółtodziób z Częstochowy, plus widząc, że Pogoń Szczecin potrafiła zatrudnić wreszcie dość solidnego napastnika, jakim jest Piotr Parzyszek, nastroje są jakieś lepsze niż kiedyś. I chyba nie tylko ja odnoszę takie wrażenie.
Polska Ekstraklasa z pewnością nie jest aż tak słaba, jak malują ją nie tylko „uefowskie” rankingi. Najlepsi piłkarze zawsze będą ją opuszczać, to wiemy, ale pieniądze w wielu klubach są już na tyle konkurencyjne, że na naszą ligę zdecydowali się tacy piłkarze jak Podolski, Sobiech, Murawski, Rose czy Emreli. Legia czy Lech na pewno nie są słabsze niż latem ubiegłego roku, nie wierzę, by kolejny gorszy sezon mógł przytrafić się Jagielloni, ciągłość pracy trenerów w Piaście czy Lechii Gdańsk też może dobrze wróżyć kibicom tych drużyn. Pomysł na zespół ma Śląsk Jacka Magiery, a Raków pod okiem Marka Papszuna i jego coraz szerszego fachowego sztabu z pewnością też „nie zginie”.
ZOBACZ TAKŻE: Gumny ponownie zmieni klub? Zagra z innym Polakiem?
Zgadzam się z głosami, że nasza liga, choć często na jej poziom narzekamy (słusznie), nie należy do łatwych, bo czołówka bywa dość wyrównana a i ostatnie zespoły w tabeli są w stanie wygrać z liderem. Marzenia o duopolu silnych ekip, które miałyby ciągnąć tę ligę, choć po prawdzie to głównie siebie, także do faz grupowych pucharów, ciągle trzeba odłożyć na później. Legia, wiadomo, finansowo i sportowo bije wszystkich na głowę. Ale kto miałby być tym drugim? W domyśle: Lech. Ale wiemy jak się to skończyło w ubiegłym sezonie.
Zderzenie z Europą zawsze wyznaczać będzie trendy i opinie. Stworzenie trzeciego pucharu w postaci Ligi Konferencji powoduje, że jeśli Legia wyeliminuje Florę Tallin znajdzie się co najmniej w grupie tych rozgrywek. Drugi rok z rzędu będziemy mieć jesienną czwartkową „pożywkę”, a to już w naszych smutnych realiach spore osiągnięcie, nawet z zaznaczeniem, że także z powodu rozszerzenia rozgrywek. Nie dzieląc skóry na „pucharowym niedźwiedziu”, bo to zawsze jest ryzykowne, oceniając naszych potencjalnych przeciwników w trzecich rundach kwalifikacji, ich nazwy nie spowodowały łapania się za głowę z myślą, że to już koniec. Panowie! Nie zepsujcie tego! Swoją „Słowację” już tego lata mieliśmy. Wystarczy.
Przejdź na Polsatsport.pl