Kamil Majchrzak: Nie wygrywałem tych punktów, które trzeba było zdobyć
Kamil Majchrzak przyznał, że w pierwszym secie meczu otwarcia igrzysk w Tokio prezentował się dobrze, ale nie miało to przełożenia na wynik. - Ne wygrywałem tych punktów, które trzeba było wygrać - ocenił polski tenisista po porażce z Serbem Miomirem Kecmanovicem 4:6, 2:6.
W pierwszej partii gra była wyrównana, a o sukcesie Serba zdecydowało jedno przełamanie więcej. W drugim secie Kecmanovic szybko odskoczył na 4:0 i kontrolował wydarzenia na korcie.
- Generalnie byłem przygotowany. Grałem z nim wcześniej trzy razy, dwa razy przegrałem. Uległem mu m.in. w tym roku w Australian Open. Wiedziałem, że to będzie bardzo trudne spotkanie, ponieważ poniekąd gramy bardzo podobnie. Wrażenie jest takie, że on w tych kluczowych elementach jest o 5-10 procent lepszy. Chciałem wykorzystać jego słabości, wdać się w dłuższe wymiany, pozmieniać rytm, przyśpieszać, kiedy będzie na to okazja. Generalnie w pierwszym secie nie mogę powiedzieć, żeby to nie wychodziło, bo wychodziło - zaznaczył Majchrzak.
Zobacz także: Iga Świątek poznała rywalkę w drugiej rundzie
Przyznał, że na początku spotkania z wyżej notowanym graczem z Bałkanów dały o sobie znać u niego nerwy.
- I w bardzo niepotrzebny sposób oddałem swoje podanie rywalowi. To ukształtowało tego seta. Tak naprawdę z przebiegu gry w tej partii ja byłem lepszy na korcie, ale nie umiałem tego w żaden sposób udokumentować. Tego najbardziej żałuję, bo plan ustalony był dobrze. W pierwszym secie, poza tym pierwszym gemem, uważam, że robiłem to, co powinienem. Natomiast nie umiałem tego nijak przełożyć na wynik. To jest największa bolączka tego meczu - nie wygrywałem tych punktów, które trzeba było wygrać. Druga partia była konsekwencją pierwszej - on zdecydowanie podniósł swój poziom gry, a ja - niestety - obniżyłem - analizował gracz z Piotrkowa Trybunalskiego.
Nie ukrywał, że jest zawiedziony wynikiem, ale jednocześnie zapewnił, że dał z siebie wszystko.
- Dziś to nie wystarczyło - podsumował ze smutkiem.
Jest klasyfikowany na 115. miejscu w rankingu światowym, a Kecmanovic zajmuje 50. lokatę. Polak dostał się do obsady turnieju olimpijskiego w Tokio niemal na ostatnią chwilę. Zajął jedno z miejsc zwolnionych przez wyżej notowanych zawodników, którzy zrezygnowali ze startu. Nie ukrywa on, że igrzyska mają dla niego wyjątkowe znaczenie i znacząco różnią się od turniejów, w których występuje na co dzień.
- Po pierwsze, nie rywalizujemy tu tylko dla siebie, a dla kraju, co jest fantastycznym uczuciem, którego brakuje w tenisie. Tak naprawdę - poza igrzyskami - taką okazję mamy tylko w Pucharze Davisa. Ja uwielbiam reprezentować kraj. Może nie w taki sposób jak dziś, bo wolę wygrywać, ale na każdy mecz wychodzę z dumą, żeby reprezentować ojczyznę. Są to dla mnie zdecydowanie inne emocje, a tym się różnią, że nie jesteśmy tu sami jako tenis tylko w otoczeniu najlepszych polskich sportowców oraz pośród wszystkich najlepszych zawodników świata - wskazał.
Majchrzak przyznał, że właśnie to duże znaczenie, które przykłada do olimpijskiego występu, sprawiło, że początkowo grał nerwowo.
- Nie bałem się tego meczu, bo to nie o to chodzi. Ale jednak emocje, że jestem na olimpiadzie, że debiutuję i ta chęć dobrego zaprezentowania się oraz walczenia w dalszej perspektywie o medale... Gdzieś na początku nie poradziłem sobie z tą presją, którą być może sam sobie trochę za mocno wywołałem - analizował.
25-letni gracz nie krył, że w stawce turnieju olimpijskiego w Tokio było spore grono wyżej od niego notowanych zawodników, a on sam dostał się do obsady w ostatnim momencie.
- Mogłem jedynie być tym czarnym koniem i sprawić niespodziankę, na co głęboko liczyłem i na co pracowałem. Ale rzeczywistość okazała się inna - podsumował.
Przejdź na Polsatsport.pl