Tokio 2020. Cezary Trybański: Trzymam kciuki za braci Gasol
Amerykanie są faworytami olimpijskiego turnieju koszykarzy w Tokio, ale ich porażka nie będzie sensacją - uważa pierwszy Polak w lidze NBA Cezary Trybański. „Trzymam kciuki za braci Gasol, czyli Hiszpanię” - powiedział PAP. Trybański w 2002 r. trafił z Pruszkowa do zespołu ligi NBA - Memphis Grizzlies (niebotyczny kontrakt jak na polskie, ówcześnie warunki 4,8 mln dol. za trzy lata gry) i właśnie tam spotkał się z hiszpańskimi koszykarzami Pau i Markiem Gasolami.
„Trzymam kciuki za Hiszpanię, mistrzów świata. Myślę, że 41-letni Pau Gasol wzniesie się na wyżyny swoich umiejętności, by w jak najpiękniejszym stylu zakończyć karierę. Kciuku trzymam szczególnie za niego, bo to nie tylko świetny koszykarz, który nigdy nie odmawiał gry w reprezentacji, ale i super człowiek” - powiedział Trybański.
W Memphis Trybański spędzał wiele czasu z obydwoma braćmi, ale szczególnie ceni relacje ze starszym z nich.
„Pau był w Memphis moim mentorem, przyjacielem, dobrym duchem. Wprowadzał mnie do świata NBA. Bardzo dużo czasu spędzaliśmy razem. Mogę zdradzić, że zawsze po treningach zostawaliśmy i graliśmy +jeden na jednego+. Dołączał do nas młodszy Marc, który był wówczas w college’u i stawiał pierwsze kroki w wielkiej koszykówce. Graliśmy w trójkę walcząc o każdą piłkę” - dodał.
Trybański, który występował też w Phoenix Suns i New York Knicks uważa, że ekipa USA nie jest murowanym faworytem turnieju, który rozpocznie się w niedzielę w Tokio.
„Amerykanie są nadal faworytami, przyzwyczaili siebie i kibiców do tego, że potrafią wygrywać duże imprezy, choć… ostatnie mistrzostwa świata w Chinach (porażka w ćwierćfinale z Francją - PAP) czy nawet gry sparingowe przed igrzyskami pokazują, że mają problemy. To nie są stuprocentowi kandydaci do złota, tak jak było kiedyś. Ich ewentualna porażka nie będzie dla mnie sensacją. To nie tylko kwestia wyższego poziomu innych zespołów, ale i mentalnego nastawienia tego pokolenia koszykarzy NBA do gry w kadrze” - ocenił.
W jego opinii poziom światowej, a szczególnie europejskiej, koszykówki rośnie, a zawodnicy ze Starego Kontynentu w NBA mają coraz więcej do powiedzenia. To z kolei przekłada się ma mecze reprezentacji na wielkich, międzynarodowych turniejach.
„Europejczycy zaczynają dominować w NBA - to już nie są statyści. Nagrody w najlepszej lidze świata dostają przecież Serb Jokic (MVP sezonu zasadniczego - PAP), Grek Antetokounmpo (MVP finałów - PAP), czy inne gwiazdy jak Słowniec Doncic, Francuz Gobert. W zespole USA nie ma natomiast wszystkich najlepszych.
- Muszę powiedzieć, że to jest dla mnie smutne, że np. LeBron James nie chce grać w Tokio i otwarcie o tym mówił. Przecież to jest najbardziej prestiżowy turniej koszykarski na świecie. Jeśli Amerykanie twierdzą, że są najlepsi, to niech to udowodnią na parkiecie” - podkreślił.
Zawodnik, który swoją pasję do koszykówki próbuje zaszczepić młodym organizując obozy treningowe dla dzieci czy uczestnicząc w programie „Szyjemy sport na miarę – sportowa rodzina”, jest zdanie, że kilka ekip stać na wywalczenie medali olimpijskich w Tokio.
„Namieszać mogą w turnieju Hiszpanie, Australijczycy, Francuzi, ale nie wykluczam, że będzie to ktoś inny. Jestem pewien, że jakiekolwiek niepowodzenie Amerykanów będzie tłumaczone przez trenerów, miejscowe media brakiem zgrania, faktem, że zabrakło wszystkich gwiazd. Jednak przecież to, w jakim składzie występują zależy od samych zawodników, sztabu” - dodał.
Trybański trzyma też kciuki za reprezentację biało-czerwonych w koszykówce 3x3, dyscyplinie debiutującej w igrzyskach. Podkreślił, że imponuje mu jasne stawianie sobie przez polską drużynę jak najwyższych celów.
„Znam chłopaków z koszykówki 3x3. Z Michael Hicksem grałem w jednym zespole w koszykówce +klasycznej+, więc oczywiście trzymam za ekipę kciuki. Pamiętam, że Michael zawsze oddawał takie szalone rzuty i nawet mieliśmy do niego pretensje za te decyzje… Więc to dla mnie nie jest zaskoczeniem, że się odnalazł w koszykówce 3x3 - streetballowej, która jest szybka i polega właśnie na podejmowaniu błyskawicznych decyzji.
- Podoba mi się pewność chłopaków, to, że wiedzą, co chcą osiągnąć w Tokio. Oczywiście porażka z Łotwą (w pierwszym meczu turnieju 14:21 - PAP) nie jest miła, ale to także jeden z faworytów. Może taki zimny prysznic na początek podziała mobilizująco na naszych” - podkreślił.