Carlos Takam lepszy... ale do czasu. Joe Joyce przez TKO w szóstej rundzie
Przez pięć rund w Londynie niewiele wskazywało, że wygra faworyt, czyli Joe Joyce, bo Carlos Takam był szybszy, prawym sierpowym trafiał kiedy chciał...
Ale to nie było żadne zaskoczenie. Nie było, bo tak zawsze walczy Joyce, który ma szczękę, która wszystko może przyjąć i co ważniejsze, przygotowanie kondycyjne pozwalające walczyć tak samo w pierwszej, jak w dwunastej rundzie. W skrócie - jest spora szansa, że prędzej zmęczy się zadawanymi ciosami rywal niż Joyce od ich przyjmowania. Tak było w szóstej rundzie, kiedy po całej serii ciosów Joyce’a na zmęczonego Francuza, sędzia bezpiecznie ale nie kontrowersyjnie zakończył walkę w szóstej rundzie, dając zwycięstwo Joyce przez TKO.
O pasy WBO International, WBC Silver oraz Wspólnoty Brytyjskiej wagi ciężkiej:
Joe Joyce/Anglia (13-0, 12 KO) - Carlos Takam/Francja (39-6, 28 KO): Joyce przez TKO w szóstej rundzie
Joyce i Takam wyszli do walki bijąc się o trzy pasy, ale najważniejsza stawka czyli miano obowiązkowego rywala do pasa WBO dla zwycięzcy pojedynku Anthony Joshua kontra Ołksander Usyk mogła być tylko Joyce’a - jeśli oczywiście z Francuzem by wygrał. Przez pięć rund niewiele na to wskazywało, bo Takam był szybszy, prawym sierpowym trafiał kiedy chciał... ale to nie było zaskoczenie. Nie było, bo zawsze tak walczy Joyce, który wie, że ma szczękę, która wszystko może przyjąć i co ważniejsze, przygotowanie kondycyjne pozwalające walczyć tak samo w pierwszej, jak w dwunastej rundzie. W skrócie - jest spora szansa, że prędzej zmęczy się zadawanymi ciosami rywal niż Joyce od ich przyjmowania.
Takam musiał o tym wiedzieć, chciał skończyć walkę jak najszybciej. Ale kiedy przez pięć rund prawie każda należała do niego (u mnie prowadził 4-1) a rywal ciągle bił tak sama, ciągle szedł do przodu, Takam widział też, że jest w opałach, bo sił zaczęło już wyraźnie brakować. Odwrotnie u Joyce’a - zaczął szóstą rundę mocnym ciosem, który rzucił Takamem o liny, później szedł do przodu i ciągle bił. Prawie dwadzieścia uderzeń Anglika doszło celu, Takam odpowiedział spudłowanym o metr zamachowym, więc sędzia Steve Gray wskoczył po czystym ciosie z prawej Joyce’a i walkę zakończył. Czy mógł pozwolić, żeby walczyli dalej? Na pewno. Takam się wściekał, widać było, że miał w sobie jeszcze wiele energię, żeby kontynuować pojedynek.
Jest też druga strona medalu: Francuz ma na koncie ponad 45 walk zawodowych, bije się pół życia i musiał wiedzieć, że przyjmowanie aż tylu ciosów może się skończyć interwencją ringowego jeśli nie będzie oddawał. Niżej podpisany, znając znaczenie pojedynku, pozwoliłby dalej walczyć, bo to boks, ale o skandalu mogą mówić tylko ci, którzy niewiele ringowych zakończeń widzieli. - Jestem gotowy na Usyka albo Joshuę, nie potrzebuję już więcej testów - powiedział Joyce. - Pytałem sędziego wiele razy dlaczego zatrzymał walkę, mówiłem, że wykorzystuję swoje doświadczenie, żeby później zaatakować, ale nie doczekałem się odpowiedzi - mówił rozgoryczony Takam.
O mistrzostwo Europy:
Hamzah Sheeraz/Anglia (13-0, 9 KO) - Ezequiel Gurria/Hiszpania (15-2, 4 KO): Hamzah przez TKO w piątej rundzie
Carl Frampton, mistrz świata w dwóch kategoriach wagowych zapowiedział, że jeśli 22-letni Sheeraz nie zdobędzie tytułu mistrza świata, to on zje kapelusz, ale czy będzie musiał konsumować garderobę czy nie to za wcześnie jeszcze mówić. Angielscy promotorzy uważają mistrza Europy za jednego z najbardziej utalentowanych pięściarzy w Wielkiej Brytanii, ale czy jego talent przekłada się poza Europę? Na pewno można zrobić wiele świetnych walk Sheeraza w Wielkiej Brytanii, ale czy sobotnia wygrana z będącym gdzieś około drugiej setki w rankingu wagi półśredniej Hiszpanem przełoży się na triumfy z tymi, którzy od Gurri (i od niego) znacznie lepsi? Tego jeszcze nie wiemy, nawet po łatwej wygranej z Hiszpanem Gurrią, który od pierwszej rundy sprawiał wrażenie, jakby czekał, że może rywal zaprezentuje mu szczękę i poprosi, żeby go trafił. Sheeraz mógł więc spokojnie robić, za co go słusznie chwalą: bić ładnymi kombinacjami, pokazywać szybkie ręce, dobry lewy prosty, a po dwóch nokdaunach unieść ręce w geście zwycięstwa. Co będzie dalej, zobaczymy.
Podobnie możemy powiedzieć - "zobaczymy" - co dalej będzie z karierą również 22 latka, Michała Soczyńskiego (3-0, 2 KO). Lublinian zaliczył dopiero swój trzeci zawodowy pojedynek w wadze junior ciężkiej, ale, że jego dwanaście lat starszy rywal Matt Sen (5-4, 1 KO) stał w jednym miejscu to przyjmował ciosy od Polaka aż przyjął taki, po którym upadł. Sędzia zrobił błąd dopuszczając nie wiedzącego co się dzieje Sena do dalszej walki, więc “Soczek” doskoczył i zrobił to, co powinien: zafundował rywalowi trzecią porażkę przed czasem.
Przejdź na Polsatsport.pl