Magiera: Swędro, wykrzycz nam to złoto!
Są mistrzostwa świata, są mistrzostwa Europy, ale jest turniej, na który w siatkówce czeka się wyjątkowo. Igrzyska olimpijskie. I tutaj w zasadzie wystarczy postawić kropkę, bo drugiego takiego turnieju nie ma. To tutaj zdobywa się uznanie, a po zwycięstwie chwałę na wieki. Coś o tym wiedzą nasi mistrzowie ze Złotej Drużyny Wagnera, która wywalczyła olimpijskie złoto w 1976 roku. W sobotę minie dokładnie 45 lat od tego wydarzenia.
Polscy siatkarze po tym triumfie na igrzyskach raz grali, innym razem nie, różnie bywało. Na powtórzenie wyniku z 1976 roku była wielka szansa w roku 1984, ale z przyczyn politycznych Polska reprezentacja nie wzięła udziału w turnieju rozgrywanym w Los Angeles. Ci wszyscy, którzy pamiętają tamten czas potwierdzą, że drużynę mieliśmy wtedy piekielnie mocną.
Blisko awansu do strefy medalowej byliśmy w Pekinie, gdzie w szalonym tie-breaku ulegliśmy Włochom prowadzonym przez Andreę Anastasiego i to wcale nie za sprawą legendarnej piłki przepchniętej przez ręce Łukasza Kadziewicza przez dużo niższego od niego Valerio Vermiglio. Prawda jest taka, że przed tą piłką Polacy mieli kilka szans, aby odskoczyć rywalom na kilka punktów i spokojnie zamknąć mecz. Tak się jednak nie stało.
Ćwierćfinał stał się wtedy synonimem naszego udziału w igrzyskach. Nie przebrnęliśmy tej fazy turnieju ani w Londynie (na własne życzenie), ani w Rio de Janeiro. Vital Heynen stwierdził przed wyjazdem do Tokio, że to będzie najważniejszy mecz turnieju olimpijskiego dla reprezentacji Polski, bo później presja - uwaga - będzie już dużo... mniejsza.
Nie zamierzam podbijać bębenka, czy może raczej pompować i tak napompowanego balonika - mimo nieudanego startu w igrzyskach i przegranej z Iranem, a potem pewnego zwycięstwa nad Włochami - na nadchodzący czas kibicom życzę wyjątkowego turnieju, naszym siatkarzom awansu, a później przebrnięcia przez ćwierćfinał, natomiast mojemu serdecznemu koledze z Polsatu Sport Tomkowi Swędrowskiemu, aby skompletował wreszcie koronę pereł zdobytych przez polską reprezentację i skomentował zwycięstwo Biało-Czerwonych w finale igrzysk olimpijskich, dokładnie tak samo jak zrobił to na mistrzostwach świata, mistrzostwach Europy, czy finale Ligi Światowej. Chyba wszystko się zgadza, prawda? Tomku - wykrzycz to wspólnie z Wojtkiem Drzyzgą z całych sił!