Iwanow o starcie PKO BP Ekstraklasy: Tylko jaskółka czy już tendencja?
Sporo spotkań pierwszej kolejki PKO BP Ekstraklasy obejrzałem w całości, resztę w obszernych skrótach, więc zdanie na temat inauguracji mam wyrobione dość rzetelnie. Żaden skok (w dół) jakościowy po EURO 2020 nie kłuł w oczy, większość meczów „dało” się oglądać, a konfrontację Piasta z Rakowem nazwałbym spektaklem. Mimo, że to była przecież „niedziela, godzina 15, pogoda też nie sprzyjała grze w piłkę” – pozdrawiam niniejszym twórcę tej tezy, tyle, że z „siedemnastką” w tle, Piotra Ćwielonga.
Zbudowanym trzeba być dyspozycją naszych „eksportowych” klubów, bo żaden z nich nie przegrał! Co więcej, tylko Śląsk Wrocław stracił punkty remisując u siebie z Wartą Poznań, choć zrobił wszystko by wygrać, a Legia, Raków i Pogoń odniosły zwycięstwa. Czyżby więc słynny „pocałunek śmierci” Michała Probierza, który dotychczas boleśnie kąsał wszystkich zaangażowanych w grę na dwóch frontach, odbijając się na dyspozycji na starcie ligi był już przeszłością?
Oby, choć z ostatecznym werdyktem oznajmiającym zakończenie walki z tym wirusem jeszcze bym poczekał. Najchętniej do końca wakacji. Przecież to dopiero początek łączenie tańca na dwóch weselach i grania co 3 dni. Nogi i głowa mogą dopiero zacząć boleć. Na razie nikt nie poślizgnął się jeszcze na żadnym z parkietów, a wiemy, że do tych międzynarodowych zawsze był problem z dobraniem odpowiedniego obuwia.
ZOBACZ TAKŻE: Australijczyk zagra w klubie PKO BP Ekstraklasy
Co ważne, żaden z zespołów grających o Europę nie wygląda na zespół słabszy niż ten, który w maju kończył ligę. Każdy doznał oczywiście jakichś strat ale dyrektorzy sportowi wraz z właścicielami stawali na wysokości zadania. Obecność Emreliego w Legii, Jeana Carlosa w Pogonii, Guedesa czy Kovacevica w Rakowie czy Victora Garcii w Śląsku już znacząco wpłynęła na konkretne wyniki zarówno w lidze jak i w pucharach.
Nie chwalny dnia przez zachodem słońca ale wygląda na to, że akurat w tych klubach dobór piłkarzy z zagranicy nie spowoduje powrotu do cytowania słynnego powiedzenia Bogusława Kaczmarka o „kubańskich pomarańczach”… A to podobno nie musi być wcale koniec wzmocnień. Wiele wyjaśni się już we wtorek wieczorem i w czwartek po 22, kiedy dobiegnie końca druga runda kwalifikacji i dowiemy się, ilu „naszych” ciągle bierze udział w europejskich „przedbiegach”.
A przecież liga czeka wciąż na debiut Łukasza Podolskiego, jeszcze ostatniego słowa – chyba – nie powiedzieli działacze Lecha Poznań, a imponujący początek Wisły Kraków może dać powody do zastanowienia, czemu trenera Guli nie udało się namówić wcześniej na pracę na polskich boiskach, mimo, że przecież słyszeliśmy o takich próbach.
Stąpając ciągle twardo po ziemi i podkreślając, że jesteśmy w końcówce lipca mogę już chyba napisać, że liga będzie ciekawsza. I to nie tylko dlatego, że ktoś z faworytów niespodziewanie pooddaje punkty tam, gdzie nikt tego nie oczekiwał. Na weryfikację tych słów nie będzie trzeba nawet czekać do weekendu. Już środek tygodnia w Europie wskaże nam, czy to jedynie jaskółka czy może już faktycznie tendencja wzrostowa.
Przejdź na Polsatsport.pl