Karolina Kowalkiewicz: Istniała szansa, że nie wrócę do sportu. Teraz czuję się jak przed debiutem
Karolina Kowalkiewicz (12-6, 1 KO, 2 SUB) w nocy z soboty na niedzielę wróci do oktagonu organizacji UFC. Rywalką Polki po półtorarocznej przerwie od startów będzie doświadczona Jessica Penne (13-5, 2 KO, 7 SUB). O poważnej kontuzji oka, przygotowaniach do zbliżającej się walki czy też relacjach z Joanną Jędrzejczyk łodzianka opowiedziała nam tuż przed wylotem do Stanów Zjednoczonych.
Igor Marczak: Karolina Kowalkiewicz tuż przed wylotem do USA na galę UFC 265. Półtora roku nie widzieliśmy Cię w oktagonie. Jest podekscytowanie przed powrotem?
Karolina Kowalkiewicz: Czuje się tak, jak przed moim zawodowym debiutem. Jestem ciekawa, jak to będzie. Nie mogę się już doczekać.
Nie miałaś raczej takich długich przerw w karierze. Nie obawiasz się rdzy, na którą często narzekają zawodnicy?
Wydaje się, że mi ta przerwa bardzo dobrze zrobiła. Zaleczyłam wszystkie kontuzje, mikorurazy. Świetnie zadziałało to na moją głowę, bo znowu czuję głód treningu i głód walki. Ćwiczenia sprawiają mi niesamowitą radość. Cały trening mogę robić lewy prosty i się cieszę jak małe dziecko. Tego też mi ostatnio brakowało.
Zobacz takze: Problemy zespołu Karoliny Kowalkiewicz. "Czekamy na rozwój sytuacji"
Cofnijmy się te półtora roku, do Twojej poprzedniej walki, a dokładnie do kontuzji oka. Jak duże było prawdopodobieństwo, że nie wrócisz do profesjonalnego sportu?
Istniała taka szansa. Procentowo nie mam pojęcia, ile to było. Spytałam doktora Michalika czy będę mogła dalej walczyć i powiedział, że zrobi wszystko, żebym wróciła. Odradzał mi to, ale po operacji okazało się, że nie ma żadnych przeciwwskazań. Musiałam tylko odczekać, aż wszystko się zagoi. O kontuzji zapomniałam i myślę o niej tylko, jak ktoś mnie o to pyta.
Przygotowania bardzo długie. Odwiedziłaś kluby w Warszawie, WCA i Academię Gorila, gdzie trenowałaś z Joanną Jędrzejczyk.
W tych przygotowaniach było dużo nowości. Właśnie m.in. treningi z Asią Jędrzejczyk, które dały mi bardzo dużo. Ona przyjechała do mnie do Łodzi na kilka dni w maju. Zrobiłyśmy dużo mocnych treningów. Widziałam rzeczy, nad którymi muszę popracować i błędy, które muszę poprawić. Ostatnio znowu się spotkałyśmy i zupełnie inaczej wyglądała ta praca. Wyeliminowałam dużo błędów. Cieszę się, że otrzymałam od niej tę pomoc.
Jakie sport pisze piękne historie. Pamiętamy, co się działo przy okazji Waszej walki w UFC. Nie darzyłyście się sympatią, to w sumie mało powiedziane, a teraz macie dobry kontakt.
Nie ma co żyć przeszłością. Kiedy walczyłyśmy o najważniejsze trofeum w MMA, pas UFC, to były naturalne emocje. Między nami iskrzyło, ale to była sportowa rywalizacja. Ja zawsze podkreślałam, że Aśkę szanuję, jest niesamowitym sportowcem i nie można jej odebrać tego, co osiągnęła. Powyzywałyśmy się, ale to jest taki sport. Dawno o tym zapomniałam i teraz jestem team JJ.
Twoja najbliższa rywalka, Jessica Penne to taka trochę niewiadoma. W kwietniu wygrała walkę, ale wcześniej miała czteroletnią przerwę. Nie wiemy, czego się po niej spodziewać.
Ona też nie wie, czego się spodziewać po mnie. Miałam półtora roku przerwy, w tym czasie nie leżałam na kanapie, tylko trenowałam z najlepszymi na świecie.
Jessica Penne to zawodniczka inna stylowo niż Ty. Czarny pas w brazylijskim jiu-jitsu, więc pewnie dużo parteru było w tych przygotowaniach?
Skupiłam się na wszystkim w tych przygotowaniach. Poprawiłam siłę i wydolność i mam nadzieję, że to wyjdzie w walce.
To będzie pierwsza walka Karoliny Kowalkiewicz żony Łukasza Zaborowskiego. Będzie Wam towarzyszył większy bagaż emocjonalny?
Bagaż emocjonalny jest ogromny, dlatego Łukasz nie wchodzi ze mną do narożnika. Będą ze mną Emil Grzelak i Kacper Wróbel. Łukasz pomagał mi w przygotowaniach i bardzo mnie wspierał. Leci ze mną na walkę, będzie na hali i może nawet wpuszczę go do szatni.