Kapitan legendarnej polskiej drużyny wylicza wszystkie grzechy Heynena

Inne
Kapitan legendarnej polskiej drużyny wylicza wszystkie grzechy Heynena
Fot. Cyfrasport
Skorek: To nie zawodnicy doprowadzili reprezentację do stanu, że gra spoczywa na barkach tylko dwóch z nich

- To nie zawodnicy doprowadzili reprezentację do stanu, że gra spoczywa na barkach tylko dwóch z nich. U nas byli Kurek, Leon, a pozostali grali rolę statystów. Nawet nie czuli, że na nich spoczywa ciężar odpowiedzialności za wynik – mówi Edward Skorek, mistrz świata z Meksyku, mistrz olimpijski z Montrealu, kapitan legendarnej drużyny Wagnera.

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Dotarcie do ćwierćfinału igrzysk, to sukces, czy porażka reprezentacji naszych siatkarzy?

 

Edward Skorek, mistrz świata i mistrz olimpijski: Myślę, że wszyscy oczekiwaliśmy lepszego rezultatu niż dotarcie drużyny do ćwierćfinału. Każdy oczekiwał medalu. Nie mówię, że złotego, ale na pewno medalu.

 

A to były uzasadnione oczekiwania?

 

Tak, bo mamy klęskę urodzaju w sensie wyboru zawodników. Jest wielu fajnych chłopaków, którzy oczywiście wymagają ogrania, muszą też nabrać doświadczenia w grze na dużych imprezach, ale to, co mamy uzasadniało oczekiwania. Zaplecze jest bogate i każdy kto śledził wydarzenia w siatkówce, mógł stawiać wniosek, że ta ekipa ma szansę na podium.

 

ZOBACZ TAKŻE: Dlaczego nie poszło siatkarzom? Legendarny rozgrywający ma swoją teorię!

 

Co nie zagrało?

 

Weźmy przykład Michała Kubiaka, na którego trener stawiał i już dawno oznajmił, że ten zawodnik na pewno pojedzie na igrzyska. Nie wiem, czy to nie spowodowało uśpienia. W sumie trener miał kilku faworytów, na których stawiał, a reszta była wielką niewiadomą.

 

Heynen sam ograniczył sobie pole manewru?

 

Tak. I to niejako zapominając, że zdarzają się kontuzje, które mu to pole mogą zawęzić jeszcze bardziej. Nie wiemy, czy Kubiak nabawił się kontuzji w okresie przygotowawczym, czy borykał się z nią od dłuższego czasu, ale Heynen stawiając twardo na niego, nagle stracił najważniejszego zawodnika. Nie miał nikogo w odwodzie, bo wcześniej wyeliminował z kadry tych, którzy mogliby Kubiaka zastąpić.

 

Tymczasem posiadanie w kadrze zawodnika, który mógłby stanowić alternatywę dla Kubiaka, wydawało się rzeczą oczywistą.

 

Właśnie. Poza tym Heynen nie tylko wyeliminował kilku zawodników po drodze, ale i nie szukał w trakcie igrzysk. Nastąpiło u niego takie zablokowanie na dokonywanie zmian. Zwłaszcza w trudnych momentach. Trener Brazylii, gdy ta przegrywała z Argentyną seta pięcioma punktami, wprowadził trzech rezerwowych. Nie bał się.

 

U Heynena zabrakło tej odrobiny szaleństwa?

 

W naszym zespole Łomacz pojechał na igrzyska, a praktycznie nie grał. Przed igrzyskami Heynen nie bał się robić podwójnych zmian, a w Tokio nasz drugi atakujący dostawał działania zadaniowe. Wchodził na zagrywkę i schodził. To samo było z pozostałymi rezerwowymi. Już pierwszy mecz z Iranem pokazał, że nasza reprezentacja, to nie jest zespół. Po tej porażce wygraliśmy pozostałe mecze w grupie, ale i też uprościliśmy grę, opierając ją na Kurku i Leonie.

 

Staliśmy się zespołem łatwym do rozszyfrowania.

 

Staliśmy się przewidywalni. Nie było ataku przez środek. Gdy w pierwszym meczu z Iranem nie mógł zagrać Kubiak, to w zasadzie runęła cała koncepcja. Trener liczył, że on pociągnie, że będzie dyrygował, a tu się okazało, że on nie może wystąpić i nie ma żadnego innego pomysłu w zamian. Jak popatrzymy na Ligę Narodów, to tam Heynen korzystał z wielu zawodników. Mówiono, że mamy dwie mocne szóstki, że nie wiadomo, kto będzie grał. A w Tokio nie miał kto grać.

 

Wina Heynena, że przegraliśmy?

 

Tak, bo to on decyduje. To nie zawodnicy doprowadzili reprezentację do stanu, że gra spoczywa na barkach tylko dwóch z nich. U nas byli Kurek, Leon, a pozostali grali rolę statystów. Nawet nie czuli, że na nich spoczywa ciężar odpowiedzialności za wynik.

 

Heynena trzeba zwolnić?

 

Jestem daleki od osądzania trenera. To trzeba być na miejscu, znać grupę. Mając taką wiedzą, można wysuwać wniosek, ze Heynena trzeba zwolnić. Dlatego na razie ograniczyłbym się do stwierdzenia, że Heynen nie odegrał na igrzyskach pozytywnej roli. Ograniczył sobie pole manewru, powołując takich, nie innych zawodników i zmiany, jakich dokonywał, albo raczej, jakich nie dokonywał. Tak jak w Lidze Narodów potrafił wykorzystać wszystkich, każdemu dać szansę, tak w Tokio kompletnie z tego zrezygnował. I źle, bo w Lidze Narodów przeciwnicy nie wiedzieli, kto wyjdzie, jak zagramy, a na igrzyskach już tego elementu zaskoczenia nie było. Staliśmy się przewidywalni.

 

A zawodnicy?

 

Ja im współczuję, bo sam przeżyłem podobną sytuację, gdy graliśmy w Meksyku o brązowy medal. Wiem, co oni czują, co nimi kieruje. Oni te igrzyska będą jeszcze długo rozpamiętywać, to im będzie siedziało w głowie. Choć z drugiej strony igrzyska są tak nieprzewidywalne, że trudno się na cokolwiek nastawiać. Na taki turniej nikt nie przyjeżdża przegrać. W Tokio wystarczy spojrzeć na to, jak kotłowało się w grupie śmierci. Tam do końca nie było wiadomo, kto wejdzie. Gadaliśmy z Tomkiem Wójtowiczem i nie byliśmy w stanie powiedzieć sobie, kto z tej grupy zagra o złoto. Wyszło na to, że Rosja i Francja. Rosja, która z jednej strony jest nieobliczalna, a z drugiej ma niesamowitych zawodników. Francja, która zaczęła źle, ale jej trener szukał wciąż lepszych rozwiązań i to zaprowadziło ten zespół do finału. Francja zaczynała z rozgrywającym Toniuttim, a kończył Brizard. W ogóle niemal wszyscy szkoleniowcy szukali nie tylko mecz po meczu, ale w danym dniu. Tylko Heynen tego nie robił.

 

Wcześniej wspomniał pan, że nasz trener kilku zawodników zostawił w domu. Kogo panu zabrakło najbardziej.

 

Mnie Bednorza. Poprzedni sezon spędził w Rosji, w Kazaniu. Wcześniej grał we włoskiej Modenie, a więc też w bardzo mocnym zespole. On ma ogromne doświadczenie boiskowe i w sytuacji, gdy coś działo się z Kubiakiem, on mógł się przydać. Bednorz to zawodnik o niesamowitych parametrach, świetnej skoczności. I jeszcze taka uwaga, niejednokrotnie buduje się zespół, dobierając zawodników z charakterem. Świetną drużynę tworzą wybitne jednostki. Obserwując poszczególnych zawodników naszej reprezentacji, możemy się zastanawiać, czy tam pewnych cech nie zabrakło.

 

Heynen powiedział, że gdybyśmy zagrali w grupie śmierci, to mielibyśmy większe szanse na medal.

 

I tu się z nim zgadzam. Dostaliśmy się do grupy bardzo łatwej, co tylko z pozoru jest dobre. Drużyna buduje się w trudnych meczach. Złoto w Montrealu zdobyliśmy, wygrywając trzy mecze, gdzie wynik do końca wisiał na włosku. Rosjanie, nasi finałowi rywale, zwyciężali bez straty seta, a my się męczyliśmy. To dało nam odporność, wiarę, zbudowało zespół. Pokazało też, jakie są możliwości zespołu w trudnych momentach. Po fazie grupowej w Tokio my nie wiedzieliśmy, jak Polacy zachowają się w trudnym momencie. Kiedy z Francuzami przyszedł taki moment, to nie wytrzymali obciążenia psychicznego. Nie tylko zawodnicy, ale i trener.

 

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie