Co zrobić, by w Paryżu zdobyć więcej medali niż w Tokio?
- Wiedziałem, kim jest Dawid Tomala, ale że to jest kandydat do złota olimpijskiego, to już nie wiedziałem. Tomala, to jest Wojciech Fortuna XXI wieku. Na dokładkę nasz złoty chłopak z Tokio przechodzi do historii, bo chód na 50 kilometrów wypada z programu igrzysk – mówi Andrzej Person, ekspert Polsat Sport w podsumowaniu startu Polaków w Tokio.
Andrzej Person, dziennikarz, komentator, specjalnie dla Polsat Sport analizuje występ reprezentantów Polski na igrzyskach w Tokio.
O SWOJEJ MEDALOWEJ POMYŁCE. – Mówiłem, że zdobędziemy 15 medali. Przywozimy 14, więc strasznie przepraszam za to, że się pomyliłem o ten jeden medal. Inna sprawa, że ja w te piętnaście medali nie wierzyłem. Wypadało być jednak optymistą, więc prognozowałem więcej, niż podpowiadał zdrowy rozsądek. 14 medali to najlepszy wynik XXI wieku, najlepszy od czasu Sydney (2000 rok – dop. red.).
ZOBACZ TAKŻE: "Organizatorzy całkowicie zrujnowali zawody w Tokio"...
O TYM, CO ZROBIĆ, BY W PARYŻU BYŁO LEPIEJ. – Te czternaście medali sprawia, że jestem szczęśliwy, ale i też smutny, bo uważam, że ciężko będzie powtórzyć ten wynik za 1000 dni w Paryżu, gdzie odbędą się następne igrzyska. Zresztą powtórzenie wyniku nie powinno być celem. Pamiętam igrzyska, gdzie z łatwością zdobywaliśmy więcej niż 20 medali, jak te w Monachium, Montrealu czy Moskwie. Do tego możemy wrócić jeśli tylko mocno dofinansujemy szkolenie. Nie wystarczy dać na buty, skarpetki, koszulki i spodenki. Do kasy trzeba dołożyć jeszcze jakiś pomysł.
O LEKKIEJ ATLETYCE, KTÓRA URATOWAŁA HONOR POLSKI. – Medalowy pomysł ma związek lekkiej atletyki, która uratowała nam twarz, zdobywając dziewięć medali, w tym cztery złote. Wielkie brawa dla prezesa Olszewskiego i wiceprezesów Chmary i Majewskiego. Okazuje się, że zawody powiatowe mają sens. One tworzą podwaliny pod sukcesy. Na mnie wrażenie zrobiło złoto w sztafecie mieszanej, która była nowością na tych igrzyskach i brąz Patryka Dobka, który w tym roku zaczął biegać na 800 metrów i od razu wskoczył na podium.
O NAJWIĘKSZEJ NIESPODZIANCE. – Oczywiście, tym który najbardziej mnie zaskoczył był Dawid Tomala, który zdobywając złoto w chodzie na 50 kilometrów, przeszedł do historii, bo na następnych igrzyskach już nie będzie tej konkurencji. Wiedziałem, kim jest Tomala, ale że to jest kandydat do złota olimpijskiego, to już nie wiedziałem. Tomala, to jest Wojciech Fortuna XXI wieku. Złoto zdobył dzień przed urodzinami Wojtka, którego przed pamiętnymi dla niego igrzyskami w Sapporo znało tylko Zakopane i ludzie siedzący w skokach. O wyjazd Wojtka na igrzyska walczył wtedy Marian Matzenauer, nieżyjący już dziennikarz "Przeglądu Sportowego". Udało się, Fortuna przeszedł do historii. Teraz to samo stało się udziałem Tomali, który w finale poszedł jak rakieta i zrobił gigantyczną niespodziankę.
O POTĘDZE W MŁOCIE. – To nie jest najpopularniejsza konkurencja na igrzyskach, ale my w tej specjalności zdobyliśmy aż cztery medale, w tym dwa złote. Na pewno nie możemy mieć do nikogo pretensji. Musimy natomiast trzymać kciuki, żeby nasi młociarze dotrwali do Paryża. Trójka z nich już przekroczyła trzydziestkę, a z wiekiem, jak wiadomo, to w tak siłowej konkurencji może coś strzelić. Bądźmy jednak dobrej myśli.
O FAŁSZYWYM OBRAZIE. – Lekka uratowała twarz, ale i też zafałszowała obraz polskiego sportu. W pozostałych trzydziestu dyscyplinach medali jak na lekarstwo. Poza lekką atletyką zdobyliśmy pięć medali w czterech dyscyplinach. Jeden zdobył zapaśnik, pozostałe mamy w kajakach, wiosłach i żaglach. A gdzie są inni?
O TYM, BY BRAĆ PRZYKŁAD Z AMERYKANÓW. – Popatrzmy na Amerykanów, którzy w zapasach są bardzo mocni i w Tokio zdobyli aż dziewięć medali. To się jednak nie wzięło znikąd. W Stanach zapasy to jest sport szkolny. Amerykanie wykorzystują to, że młodzi chłopcy lubią się poszarpać. My tego nie robimy, choć kiedyś w sportach siłowych byliśmy potęgą. Potrafiliśmy zdobyć wiele medali w boksie czy zapasach właśnie. Rozumiem, że z boksem jest kłopot, bo młodzież woli MMA, gdzie za jedną dobrą walkę można dostać walizkę pieniędzy. Jednak w zapasach moglibyśmy coś zwojować. Inna sprawa, że to nie będzie proste. Po udanych dla nas pod tym względem igrzyskach w Atlancie ówczesny minister sportu rzucił hasło, że cała kasa idzie na zapasy. Przez pewien czas zawodnikom nawet ptasiego mleka nie brakowało, ale na kolejny medal w zapasach czekaliśmy aż do teraz. Coś się nie udało. A może, gdzieś po drodze, zabrakło nam konsekwencji.
O NAJWIĘKSZYM SKANDALU. – Ten mieliśmy jeszcze przed startem igrzysk, a mam tutaj na myśli przedwczesny powrót do domu grupy pływaków. Zawodnicy, którzy wrócili, może nie mieli wielkich szans na medale, ale to nikogo nie zwalnia z odpowiedzialności. Widać, że w związku pływackim jest bałagan. I to też jest przykre, bo przecież w pływaniu zdobywaliśmy medale na igrzyskach. Ostatnio niby coś u nas drgnęło, ale do kolejnych medali daleka droga.
O NAJWIĘKSZYM ROZCZAROWANIU. – Zdecydowanie liczyłem na medal siatkarzy, bo jeśli są najlepsi na świecie, to dlaczego nie mieliby zdobyć olimpijskiego złota. Najlepsi okazali się jednak Francuzi, których awans z grupy wisiał na cienkim włosku, ale oni się wspaniale rozkręcali, a w meczu z nami zwyczajnie byli lepsi. Zlali nas i trudno o jakąkolwiek wymówkę. Nam mogło zaszkodzić to, że w sumie łatwo poradziliśmy sobie w grupie. Przegraliśmy na otwarcie, ale potem już nie mieliśmy żadnych problemów. Tymczasem na takich turniejach z reguły jest tak, że mistrz wolno się rozkręca. My, jakby nie 2:3 z Iranem, moglibyśmy powiedzieć, że zaczęliśmy z wysokiego C, a to zawsze jest niebezpieczne, to usypia.
O NIEPEWNYM JUTRZE. – Jak wspomniałem, martwię się o kolejne igrzyska. Maja Włoszczowska podziękowała, nie wiadomo co zrobi Piotr Myszka, który ma już 40 lat, a w Tokio został w dziwnych okolicznościach zdyskwalifikowany za falstart. Szansę na podium miał, ale przez to ją stracił. Trzeba też trzymać kciuki za to, żeby z programu igrzysk nie skreślono rzutu młotem. W trakcie tych 1000 dni, które dzielą nas od Paryża, trzeba też skończyć z bylejakością, o której mówił trener kajakarek Tomasz Kryk. To najlepszy trener, więc warto go posłuchać. Zwłaszcza że na następnych igrzyskach błysnąć będą chcieli gospodarze, a Niemcy, którzy w Tokio zanotowali najgorszy wynik od zjednoczenia, będą chcieli się odkuć.
Przejdź na Polsatsport.pl