Heller: Medal pocieszenia
Wszystko co w tym sezonie było flagowe dla polskiej siatkówki plażowej rozegrało się w usytuowanym nad Zatoką Tokijską parku Shiokaze. Polska siatkówka plażowa – podobnie jak halowa – wciąż obficie krwawi po naszych japońskich klęskach. Rany tej pierwszej doczekały się jednak w miniony weekend świeżych opatrunków pod postacią brązowych medali ME, które zawisły na szyjach Piotra Kantora i Bartosza Łosiaka.
Do... ośmiu razy sztuka. Aż trudno uwierzyć, że nasi dwukrotni olimpijczycy i byli liderzy rankingu światowego FIVB dopiero teraz sięgnęli po swój pierwszy medal EuroBeachVolleya tudzież innych imprez rangi mistrzowskiej. Lata temu, Piotr i Bartosz zdominowali wszystkie możliwe turnieje w kategoriach młodzieżowych, trzykrotnie triumfowali i kilkanaście razy stawali też na podiach cyklu World Tour, ale krążki MŚ, ME vel IO wywalczyli wspomniany pierwszy raz. Czy jest to medal pocieszenia po siedemnastym miejscu w Tokio? “Raczej nie. Inaczej na to patrzę. W Japonii nam nie wyszło, ale medal w Wiedniu traktujemy jako wielki sukces. To przecież dopiero piąty w historii medal dla Polski na Starym Kontynencie” - komentuje na gorąco dla naszej strony Grzegorz Klimek.
Zobacz także: Piotr Kantor i Bartosz Łosiak wywalczyli brązowy medal ME w siatkówce plażowej
W opozycji do słów trenera męskiej reprezentacji Polski i absolutnie wyjątkowo oraz symbolicznie pozwolę sobie zacytować opinię jednego z internautów. Pisownia oryginalna, choć w dobrej wierze, poprawiona. “Przecież to impreza trzeciej rangi, wszyscy się spinali na IO i tam trzeba było grać, część par odpuściła, a część par nie przyjechała, a tu się ogłasza ten medal jak wielki sukces. Typowo po polsku. Imprezą roku były IO a nie żadne podrzędne i słabo obsadzone ME miesiąc po nich” - pisze pan Tomasz. Cóż, vox populi... Jest oczywistą oczywistością, że wyrównanie rachunków za Tokio z parami Thole/Wickler czy też Herrera/Gavira może nie robić wrażenia na przypadkowych kibicach. Ale taki właśnie jest sport i beach volley. Kto go kocha i rozumie, wie o tym doskonale. W Japonii lepszą dyspozycją dnia wykazali się Niemcy i Hiszpanie, teraz Polacy. Po prostu. Warto też przypomnieć, że po światowej relokacji sił na olimpijskim podium stanęły tylko pary europejskie a poziom globalnego, męskiego grania jest wyrównany jak nigdy wcześniej. Najlepszym przykładem są tu Łotysze Plavins/Tocs, którzy w fazie pucharowej IO pokonali dwie pary brazylijskie, by zakończyć zmagania na czwartym miejscu. Życie polskiej siatkówki plażowej naprawdę nie zamarło po Tokio.
A co dalej? Czy nasz plażowy profesor Grzegorz Fijałek faktycznie zakończy karierę? Czy Piotr Kantor oraz Bartosz Łosiak będą kontynuować swoją kilkunastoletnią współpracę i wciąż będą spędzać więcej czasu ze sobą niż ze swoimi małżonkami? Wreszcie, czy w naszych reprezentacyjnych sztabach nie dojdzie do zmian? To kluczowe i ciężkie pytania. Na razie pozostają bez odpowiedzi. Te poznamy zapewne po zakończeniu plażowego sezonu i wrześniowych wyborach w Polskim Związku Piłki Siatkowej.
Przejdź na Polsatsport.pl