Lonah Chemtai Salpeter zabrała głos ws. menstruacji w sporcie
Lonah Chemtai Salpeter, izraelska biegaczka kenijskiego pochodzenia, sprawiła, że zrobiło się głośno o temacie menstruacji w sporcie. W Tokio na igrzyskach olimpijskich zajęła 66. miejsce, co było wynikiem poniżej jej oczekiwań. Powód? Skurcze miesiączkowe, które sprawiły, że zamiast o medalu myślała tylko o tym, czy w ogóle zdoła dobiec do mety.
Okres dotyczy tak sporej części społeczeństwa, że śmiałe mówienie o tym, co stanowi normalną część życia większości kobiet, nie powinno być odczytywane jako temat tabu. Okazuje się jednak, że nawet w sporcie menstruacja stanowi coś, o czym zazwyczaj się nie mówi i traktuje jako coś, czego nie ma. Nic bardziej mylnego.
Sportsmenki często bywają odbierane jako twarde charaktery, dla których jeden dzień dyskomfortu i kilka skurczów niekoniecznie muszą stanowić przeszkodę do realizacji własnych celów. Tymczasem każdy organizm czasami mówi "stop", zapalając czerwoną lampkę, że akurat tego dnia trzeba zmienić plany, zwolnić lub nawet całkiem odpuścić. Czy to normalne? Zdecydowanie tak!
Temat menstruacji w sporcie stał się głośny kolejny raz po igrzyskach olimpijskich w Tokio. Głośny dla ogółu społeczeństwa, a nie tylko dla miesiączkującej jego części. Wszystko za sprawą Lonah Chemtai Salpeter - izraelskiej biegaczki kenijskiego pochodzenia, która legitymuje się rekordem życiowym w maratonie na poziomie 2:17:45.
Chemtai Salpeter na metę rozgrywanego w ramach igrzysk maratonu w Sapporo przybiegła na 66. miejscu z czasem 2:48:31. Wilgotność powietrza, upał, a może gorsza dyspozycja dnia? Biegaczka za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych napisała wprost, że powodem niesatysfakcjonującego rezultatu były skurcze miesiączkowe, które tamtego dnia nie pozwoliły jej powalczyć o upragniony medal. Zamiast tego maratonka walczyła, aby olimpijski maraton w ogóle ukończyć.
Całość tekstu znajdziesz tu! Kliknij!
Przejdź na Polsatsport.pl