Michał Listkiewicz: Idealny kandydat na szefa PZPN to połączenie cech Kuleszy i Koźmińskiego

Piłka nożna
Michał Listkiewicz: Idealny kandydat na szefa PZPN to połączenie cech Kuleszy i Koźmińskiego
fot. Cyfrasport
Michał Listkiewicz

Były prezes PZPN Michał Listkiewicz powiedział PAP przed wyborami szefa federacji, że idealna osoba na to stanowisko to połączenie cech obu kandydatów, Cezarego Kuleszy i Marka Koźmińskiego. "Pierwszy zna futbol od dołu, a drugi świetnie porusza się na salonach UEFA" - dodał.

Nowy szef Polskiego Związku Piłki Nożnej, który zostanie wybrany na środowym zjeździe w Warszawie, zastąpi sprawującego tę funkcję od października 2012 roku Zbigniewa Bońka. Nieoficjalnie wiadomo, że zdecydowanym faworytem jest Kulesza, były prezes Jagiellonii Białystok, a w przeszłości piłkarz tego klubu.

 

"Takie wieści rzeczywiście płyną z dyskusji środowiskowych i mediów. Ja jestem trochę w niezręcznej sytuacji, ponieważ mam świetne relacje koleżeńskie z tymi kandydatami. Obu cenię bardzo wysoko. Powiem trochę ironicznie, że idealnym prezesem, może nawet najlepszym w historii, byłby człowiek łączący cechy jednego i drugiego. Taki Cezary Marek Kulesza-Koźmiński" - przyznał Listkiewicz, były prezes PZPN i arbiter międzynarodowy, działacz UEFA i FIFA.

 

Jakie, jego zdaniem, są największe zalety obu kandydatów?

 

"Czarek jest świetnym organizatorem, zna futbol terenowy od podszewki, był piłkarzem ligowym. Ma przygotowanie menedżerskie. Stworzył potężny klub na Podlasiu, stabilny. Jagiellonia to licząca się siła w polskim futbolu. Poza tym to człowiek, który świetnie rozumie piłkę amatorską, młodzieżową. A to jest 90 procent futbolu. Umie mówić do tych ludzi ich językiem, prostym, przystępnym. No i jest człowiekiem sukcesu. Niektórzy mu przypinają łatkę disco polo. Ale co w tym złego, skoro zobaczył w tym świetny biznes i rozkręcił to. Stworzył z tego potężną gałąź polskiego show-biznesu. Nie tylko on, ale współtworzył. Natomiast Marek Koźmiński to zupełnie inna droga piłkarska. Wybitny zawodnik, w kraju i na arenie zagranicznej. Światowiec. Świetnie poruszający się na salonach UEFA. Idealne byłoby połączenie tych dyplomatycznych umiejętności i talentów Marka z osadzeniem Czarka w polskich realiach" - podsumował Listkiewicz.

 

Zobacz także: Przemysław Iwańczyk: Co czeka nas z prezesem Kuleszą w piłkarskim pałacu?

 

Jak podkreślił, w przypadku zwycięstwa Kulesza będzie musiał "trochę nauczyć się poruszać na salonach UEFA i FIFA".

 

"A jeżeli wygra Koźmiński, to z kolei będzie musiał zejść tam na dół, do piłki terenowej. Zobaczyć, jakie problemy mają kluby z piątej czy siódmej ligi. Ale podkreślam - obaj kandydaci to nie są ludzie przyniesieni w teczce. Oni na piłce zjedli zęby" - zaznaczył Listkiewicz.

 

Jak bardzo kadencja nowego prezesa, wiele na to wskazuje - Kuleszy, będzie się różnić od rządów Bońka?

 

"Na pewno będzie inna. Chociaż ja dwie kadencje prezesa Bońka oceniam bardzo pozytywnie. Może nie tak bezkrytycznie jak sam Zbyszek, ale pozytywnie. Natomiast co do Kuleszy, to na pewno będzie to inna prezesura, bo jest innym człowiekiem, o innym temperamencie. Boniek świetnie się czuje w mediach. Świetny mówca, znakomity PR. Doskonale sobie radzi w medialnych utarczkach, potrafi bronić swoich racji. Natomiast Czarek to człowiek bardziej organicznej pracy. Moim zdaniem nie będzie aktywny w telewizji i na Twitterze. Dużo czasu spędzi zapewne w terenie, w mniejszych ośrodkach, żeby pomagać rozwiązywać problemy piłki na dole. Będzie go więcej widać w klubach, akademiach piłkarskich, w wojewódzkich związkach, a mniej w gabinecie prezesa PZPN" - podkreślił Listkiewicz.

 

Dodał, że jeżeli chodzi o sprawy międzynarodowe, Kulesza zapewne oprze się na ludziach, którzy są mocni w kwestiach dyplomacji piłkarskiej.

 

"Mówi się np. o Dariuszu Mioduskim. Myślę, że jeżeli do mnie zwróciłby się nowy prezes, to również włączę się z dużą ochotą, na zasadzie społecznego doradztwa, bo od długiego czasu w PZPN nie byłem potrzebny. A jeszcze czuję, że mógłbym w czymś się przydać" - przyznał wieloletni działacz UEFA i FIFA, wciąż aktywny w futbolu międzynarodowym.

 

Przy okazji zwrócił się z prośbą do nowego prezesa, ktokolwiek nim zostanie.

 

"Proszę, aby nie zaczynał od krytyki poprzednika i jego ekipy. Co niestety robił momentami prezes Boniek lub może niektórzy jego współpracownicy. Myślenie, że zastali piłkarską Polskę drewnianą, a zostawiają murowaną, nie jest prawdziwe. Prezesi Marian Dziurowicz, Grzegorz Lato, ja też, mieliśmy swoje osiągnięcia. Za mojej kadencji były seryjne awanse na duże imprezy, wywalczyliśmy też prawo współorganizacji Euro 2012. Za kadencji prezesa Laty perfekcyjnie to Euro zostało zorganizowane. Nie postponujmy osiągnięć poprzedników" - zaapelował Listkiewicz.

 

Zgodził się z tezą, że bardzo istotny jest problem szkolenia. To temat modny przy każdym zjeździe, zwłaszcza wyborczym, a później bywa z tym różnie...

 

"No właśnie, to temat rzeka. Nie da się ukryć, że szkolenie nie jest u nas najmocniejszą stroną, skoro do pierwszej reprezentacji musimy zatrudniać zagranicznego trenera, a nasze drużyny juniorskie i młodzieżowe osiągają wyniki kiepskie, zwłaszcza w porównaniu z epoką Michała Globisza czy Andrzeja Zamilskiego. Przypomnę niedawną porażkę 1:10 z Niemcami (kadra do lat 17 - PAP). Nie pomoże najpiękniejszy obiekt w Białej Podlaskiej, tutaj chodzi o jakość szkolenia. Czegoś brakuje, może też należy sięgnąć po zagranicznego fachowca, który koordynowałby to szkolenie młodzieży w Polsce" - stwierdził Listkiewicz.

 

Jak przyznał, według niego szwankuje system szkolenia trenerów.

 

"Jeżeli nie uznajemy ludzi z dyplomami wyższej uczelni, z tytułami trenera klasy mistrzowskiej, po AWF, bo uważamy, że są słabsi od ludzi wyszkolonych na kursach PZPN, to coś tu jest nie tak" - zaznaczył były prezes PZPN.

 

Sytuację ze szkoleniem trenerów porównał z innymi zawodami.

 

"Dla mnie absolwent politechniki zawsze będzie lepszym inżynierem niż ktoś po kursie dla inżynierów. Przecież to są ludzie przygotowani wszechstronnie. Znają się na fizjologii, anatomii, psychologii sportu. Tutaj, moim zdaniem, pójście w kierunku takiej "zawodówki trenerskiej" i odcięcie się od szkolenia państwowego, po AWF-ach, było dużym błędem. Ale myślę, że ludzie odpowiedzialni w ostatnich latach za szkolenie w PZPN to rozumieją, bo chyba jakiś kompromis jest bliski. Chodzi po prostu o to, żeby ludzi z papierami trenerskimi, ale uzyskanymi w państwowym procesie szkolenia, dopuścić jednak do zawodu" - zakończył Michał Listkiewicz.

KN, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie