Marek Papszun z problemami po meczu z KAA Gent. "To mnie martwi"
Raków, z pozycji "underdoga", zdołał sprawić niemałą niespodziankę i zwyciężyć belgijski KAA Gent 1:0 na stadionie w Bielsku-Białej i zyskał minimalną przewagę przed rewanżowym spotkaniem w Gandawie.
Po pierwszym meczu Raków Częstochowa - KAA Gent (1:0) w czwartej rundzie eliminacji piłkarskiej Ligi Konferencji powiedzieli:
- Niczego innego niż trudnego meczu się nie spodziewałem. Prześladuje nas pech, odnieśliśmy dwie poważne kontuzje i to mnie martwi. Nie graliśmy imponująco, ale wygraliśmy, mamy zaliczkę przed rewanżem. Rywal ten zresztą nie grał bardzo dobrze. Przed nami drugi mecz i w nim się wszystko rozstrzygnie - ocenił spotkanie, w wykonaniu obu drużyn trener Marek Papszun.
ZOBACZ TAKŻE: Liga Europy: Szalona pierwsza połowa w Pradze. Legia Warszawa zatrzymała Slavię
- To fenomen, że klub potrafił zorganizować taki wyjazd kibiców, ponad 100 km od domu. To powinno dać do myślenia władzom, że w Częstochowie jest zapotrzebowanie na piłkę nożną - docenił szkoleniowiec częstochowian.
- Długosz jest mocno poobijany, ma rozbity łuk brwiowy. Z kolei Arsenic ma złamaną rękę w nadgarstku, więc też nie jest dobrze - odniósł się do sytuacji zdrowotnej swoich zawodników.
- Gratuluję Rakowowi. Wykorzystał on szansę, którą sobie stworzył. Jesteśmy jednak w połowie rywalizacji. Po zmianie przepisów różnica jednej bramki nie jest tak istotna przed rewanżem. Nawet gdyby Raków u nas strzelił gola, to nie będzie jeszcze duży problem. Oczywiście postaramy się, abyśmy to my pierwsi odrobili straty - powiedział trener KAA Gent Hein Vanhaezebrouck
Przejdź na Polsatsport.pl