Marian Kmita: Cezary Kulesza musi dać radę
Zmiany, zmiany, zmiany. Mamy nowy zarząd PZPN z prezesem Cezarym Kuleszą na czele. Czy będzie lepszy od poprzedniego? Żeby odpowiedzialnie odpowiedzieć na to pytanie, potrzeba trochę czasu, ale już dzisiaj wiadomo, że to zadanie bardzo trudne. Poprzeczka wisi wysoko, bo to, co zostawia po sobie ekipa Zbigniewa Bońka, to konstrukcja nowoczesna, trwała i sprawna. To świetnie prosperujące przedsiębiorstwo budowane cierpliwie, przez wielu, często anonimowych ludzi, w ciągu ostatnich dziewięciu lat.
Współczesny PZPN do instytucja zupełnie inna, niż to co zostawiała po sobie ekipa Grzegorza Laty. I już nawet nie chodzi o to, że dzisiaj nikt na polskich stadionach nie śpiewa żenującej przyśpiewki "Je..ć PZPN", ale że nikt już jej nie pamięta, bo tyle dobrego zdarzyło się ostatnimi laty w polskim futbolu. Oczywiście, wszyscy chcielibyśmy więcej, bo wielu z nas doskonale pamięta czasy, kiedy medal piłkarskiego Mundialu nie był czymś wyjątkowym, a srebrny medal olimpijski przyjmowano za dotkliwą porażkę i powód do zmiany selekcjonera. Prawda, to było dość dawno, ale osoba Zbigniewa Bońka w sposób naturalny łączyła nas z tą przeszłością, więc i nasze aspiracje były pewnie ciut większe od realnych, współczesnych możliwości naszego związku, bo musiał przejść drogę trochę podobną do naszego państwa po roku 1989. Trzeba było wyjść z piłkarskiego socjalizmu i przejść do futbolowego kapitalizmu. W wielu dziedzinach to się udało, w kilku jeszcze nie. Praca nie jest skończona i to jest prawdziwe wyzwanie dla nowych władz PZPN.
ZOBACZ TAKŻE: Zbigniew Boniek: Po dziewięciu latach kadencji żałuję jednej rzeczy
Bilans otwarcia jest niezły. Za współczesnym PZPN są dziesiątki piłkarskich imprez, pojedynczych turniejów i wieloletnich cykli, które zbudowały renomę polskiej federacji i w kraju, i za granicą. To najsprawniejszy i najbogatszy związek sportowy w Polsce, szanowany nie tylko z powodu niekwestionowanego respektu dla Prezesa Bońka i w UEFA, i w FIFA. Szanowany, bo to pozytywny przykład operacyjnej sprawności i wykonawczej solidności dla wielu piłkarskich federacji za granicą - w Europie i na świecie. Stąd pewnie zaufanie do PZPN, ze strony światowej i europejskiej federacji oraz zaszczytne powierzenie Polsce prawa organizacji m.in. mistrzostw świata do lat 20, mistrzostw Europy do lat 21, czy prawo dwukrotnego organizowania finału Ligi Europy w stosunkowo krótkim odstępie czasu. To wspaniała infrastruktura. Kilka stadionów na światowym poziomie i kilkadziesiąt na europejskim. Tysiące boisk pozostałych po projekcie "Orlik", często niestety nie wykorzystywanych właściwie, ale jeszcze przez lata zdatnych do użycia w ramach ogólnopolskiego programu szkoleniowego.
Wszystko to mamy, ale wciąż czekamy na pozytywny zwrot w wynikach osiąganych przez polskie reprezentacje i kluby. Poza udanym, pięcioletnim okresem kierowania naszą kadrą przez Adama Nawałkę i radosnym Euro 2016, reszta to wstydliwe milczenie z postawą polskich klubów w europejskich pucharach na czele. W tej przestrzeni jest najwięcej do zrobienia, ale trzeba mieć naprawdę ostre i twarde zęby, żeby tę materię skutecznie ugryźć. Nie wszystko tutaj zależało i zależy od PZPN, dlatego trzeba mądrej i co najważniejsze - lojalnej wobec siebie koalicji ekipy Cezarego Kuleszy, co najmniej ze środowiskiem spółki Ekstraklasa SA, żeby mieć choćby szansę na pozytywne zmiany. Inaczej, w tym temacie, nie może czekać nas nic lepszego.
Tak czy inaczej Zbigniew Boniek zostawia Cezaremu Kuleszy nasz futbolowy dom wysprzątany w środku i odmalowany z zewnątrz. Czy Kulesza będzie na tyle mądry, żeby wstawić do niego lepsze i bardziej funkcjonalne meble? To pytanie otwarte. Dajmy mu czas, bo zwyczajnie musi sobie z tym dać radę. Najgorzej będzie jak po upływie kadencji ekipy Kuleszy spełni się memento, które na odchodne rzucił w publiczną przestrzeń Zbigniew Boniek mówiąc: "Zróbcie wszystko, bym nie musiał za cztery lata wracać.
Przejdź na Polsatsport.pl