Białoński: Garbata dola trenera
Los trenerów bywa przewrotny również dlatego, że stają się oni ofiarami własnego sukcesu. Piotr Stokowiec, który jako jedyny ustabilizował wyniki Lechii Gdańsk stracił pracę. Po awansie do Ligi Europy stromo pod górę ma też Czesław Michniewicz z Legii – pisze dyrektor Sport.Interia.pl Michał Białoński.
- Najlepiej by było, gdybyśmy mogli wystawiać jedną jedenastkę na Ligę Europy, a inną na Ekstraklasę – po porażce z Wisłą Kraków rozmarzył się Czesław Michniewicz. Wystarczył rzut okiem na jego ławkę rezerwowych, by przekonać się, że mistrzowie Polski nie są gotowi do walki na dwóch frontach, a biorąc pod uwagę Puchar Polski będą się musieli zmagać nawet na trzech.
Legia Warszawa ma za krótką kołdrę
Kacper Tobiasz, Yuri Oliveira, Erik Johnasson, Mahir Emreli, Kacper Skibicki, Kacper Kostorz, Maciej Rosołek, Jakub Kisiel, Bartłomiej Ciepiela – to rezerwowe „strzelby” Michniewicza z potyczki z Wisłą. Aż pięciu spośród tych piłkarzy to młodzieżowcy.
Dla porównania sprawdźmy, jak prezentuje się zaplecze Macieja Skorży w Lechu Poznań. Na ławce siedzą nie tylko Filip Bednarek, Pedro Rebocho i Filip Marchwiński, ale nawet Dani Ramirez, Pedro Tiba, Radosław Murawski i Artur Sobiech. W zdecydowanej większości klubów Ekstraklasy każdy z nich byłby liderem, a nie rezerwowym. Choć to Legia, a nie Lech reprezentować nas będzie do końca roku w Europie, to pion sportowy w Poznaniu lepiej odrobił zadanie z budowy szerokiej kadry. Kołdra „Wojskowych” jest stanowczo zbyt krótka.
ZOBACZ TAKŻE: Zmiany w kadrze Sousy!
Nie chodzi o przerzucanie odpowiedzialności z jednych barków na drugie, tylko o stworzenie minimalnego komfortu pracy sztabowi trenerskiemu. Na wypadek fiaska misji „obrona mistrzostwa Polski” spadnie głowa trenera. Ci, którzy zostawili go bez broni, albo nawet na promocji wysłali do Szkocji groźną armatę (Juranović) udawać będą Greka.
- Żeby być za rok w tym samym miejscu, musimy obronić mistrzostwo Polski. A jeśli będziemy przegrywać co drugi mecz, tak jak w Radomiu i z Wisłą, to tego celu nie osiągniemy – przestrzega trener legionistów.
Josip Juranović sprzedany na promocji
Czesław Michniewicz dopiero podczas podróży do Pragi, na starcie ze Slavią, dowiedział się, że Josip Juranović został wytransferowany do Celticu. To wielka strata dla całej Ekstraklasy, że jedyny reprezentant Chorwacji, czyli wicemistrzów świata nie zagrzał długo miejsca u nas i wyjechał przy pierwszej lepszej okazji. Nie do którejś z pięciu największych lig, tylko do Szkocji.
Rzadko który polski klub jest w stanie odrzucić ofertę opiewającą na kwotę trzech milionów euro, a właśnie tyle wyłożył za Chorwata Celtic. Legia powinna jednak wytrzymać i wytransferować piłkarza dopiero zimą, po wypromowaniu go w witrynie wystawowej o nazwie Liga Europy, po konfrontacjach z takimi markami jak Napoli, czy Leicester. Josip ma przecież dopiero 26 lat, a regularnie występuje w chorwackich barwach od niespełna roku. Zimą można było za niego wynegocjować kwotę dwukrotnie wyższą.
Piotr Stokowiec stał się zbyt drogi
Skoro było już o udawaniu Greka, to podobna akcja zaczęła się już w Gdańsku. Piotr Stokowiec i jego sztab okazali się dla Lechii za drodzy. Na 10 miesięcy przed wygaśnięciem kontraktu. Nieoficjalnie wiadomo, że cały sztab trenerski miał zarabiać 200 tys. zł miesięcznie. Gdy w marcu 2018 r. podpisywano umowy, żadnej ze stron nie wydawało się za drogo.
Stokowiec nie zawodził. Osiągnął z Lechią nie tylko finał Pucharu Polski, ale też najlepszą w karierze średnią punktową – 1.66. Wypromował wielu piłkarzy, jak Karola Filę, na którym Lechia zarobiła 1.5 mln euro.
Nie od dziś wiadomo, że w Lechii trenerzy nie mają lekko, dlatego dochodzi do częstych zmian. Thomas von Hessen wytrwał 12 meczów w roli szkoleniowca gdańszczan. Wcześniej Michał Probierz – 31, Jerzy Brzęczek – 30. Piotr Nowak robił co mógł, ale po 66 spotkaniach nie dał rady.
Dopiero Stokowiec wprowadził stabilizację i wytrwał rekordowychm139 meczów, 1272 dni, pracując w ekstremalnych warunkach. Lechia nie należy do najbardziej regularnie płacących klubów w lidze, o czym zresztą sam szkoleniowiec nie wahał się powiedzieć po ubiegłorocznym finale Pucharu Polski.
„Piotr Stokowiec jest trudny we współżyciu” – słychać zarzut. Naprawdę? Ktoś w to wierzy? To dla mnie zaleta, a nie zarzut. W tak trudnym zawodzie szkoleniowcy dzielą się na tych, co mają wyniki i takich, z którymi łatwo się zaprzyjaźnić. Zapytajcie współpracowników Adama Nawałki, Marka Papszuna, czy Waldemara Fornalika o to, czy są łatwi we współżyciu. Skutecznych trenerów łączy jedno: konsekwencja w działaniu, wysoka dyscyplina pracy. One dają wyniki, zmuszając podopiecznych do ciężkiej pracy. Innej drogi do celu nie ma.
Paulo Sousa i jego decydująca misja
Już dziś selekcjoner Paulo Sousa zaczyna zgrupowanie reprezentacji Polski przed decydującą batalią o wyjazd na mundial. Dobrze się stało, że nowy prezes PZPN-u Cezary Kulesza okazał mu pełne wsparcie. Dzięki temu nie grozi nam powtórka z rozrywki marnych lotów, jaką było poniewieranie Leo Beenhakkerem po zmianie sternika PZPN-u. Już w czwartek na PGE Narodowym gramy z Albanią. Ci, którzy spodziewają się spacerku mogą się rozczarować.
Przejdź na Polsatsport.pl