Magda Linette: Zawiódł mnie dziś pierwszy serwis
- Będę ten turniej średnio wspominać. Zawiódł mnie dziś mój serwis - powiedziała Magda Linette po odpadnięciu w pierwszej rundzie wielkoszlemowego US Open. Polska tenisistka, której z trybun kibicowała m.in. Agnieszka Radwańska, uległa Amerykance Cori Gauff 7:5 3:6 4:6.
Linette dotarła do Nowego Jorku prosto z Cleveland w Ohio, gdzie w ubiegłym tygodniu doszła do półfinału turnieju o randze WTA 250. To miał być dobry prognostyk przed startem w US Open, gdzie w ubiegłym roku odpadła w trzeciej rundzie. Jej pierwszą nowojorską rywalką w 2021 była młodsza o 12 lat Amerykanka Cori "Coco" Gauff, którą rozstawiono z numerem 21.
Zobacz także: Kamil Majchrzak przegrał mecz otwarcia
Po niewiele ponad godzinie zmagań wszystko - z perspektywy gry Linette - wyglądało naprawdę dobrze. Wygrana pierwsza partia 7:5, choć Polka przegrywała już 3:5, a potem szybkie przełamanie i prowadzenie 2:0 w drugim secie. To wszystko mimo przerwy medycznej, o którą w pewnym momencie poprosiła.
- Miałam lekki problem z kostką, ale wszystko jest ok. Fizycznie czułam i czuję się bardzo dobrze - wyjaśniła już po meczu.
Wspierana przez dosyć licznie zgromadzonych na Louis Armstrong Stadium amerykańskich fanów Gauff zebrała się w sobie i zdołała rozstrzygnąć drugą partię na swoją korzyść. Zapytana o ten przełom Amerykanka stwierdziła, że po prostu powiedziała sobie, że musi zacząć grać bez presji i to właśnie zadziałało.
- Nie zgodzę się z tym, bo to brzmi bardzo jednostronnie. Tak, jakby to ona dyktowała warunki w całym spotkaniu, a chyba tak nie było. Szybko udało się jej mnie odłamać, bo nie serwowałam w tym momencie najlepiej. W przekroju całego spotkania w decydujących momentach zawiódł mnie serwis - tłumaczyła poznanianka.
W trzecim secie było wszystko. Gauff objęła prowadzenie 4:0, bo Polka przeplatała świetne zagrania z wyrzucaniem piłek na aut. Pierwszy serwis znów szwankował, pojawiła się też wściekłość, która zaowocowała ostrzeżeniem za zniszczenie rakiety. Ale gdy wydawało się, że Gauff ma wszystko pod kontrolą nagle zrobiło się 3:4, a potem przy stanie 4:5 Linette nie wykorzystała szansy na przełamanie. W końcówce nerwy lepiej opanowała zawodniczka z USA i to ona w drugiej rundzie zmierzy się z rodaczką Sloane Stephens.
- Obie grałyśmy bardzo nierówno. Miałyśmy swoje szanse, ale popełniałyśmy błędy. Przy stanie 0:4 w trzecim secie zaczęłam trafiać pierwszym serwisem i to znowu sprawiło, że miałam więcej bezpieczeństwa. Jestem rozczarowana, bo to mogło się inaczej potoczyć - wyznała Polka.
Coco Gauff wspierali m.in. zasiadający w jej boksie były świetny kanadyjski koszykarz Steve Nash oraz złota medalistka olimpijska w biegu na 400 m przez płotki Amerykanka Sydney McLaughlin. W boksie Linette zasiadła z kolei inna znana postać - Agnieszka Radwańska. Poznanianka dziękowała Isi za wsparcie, ale nie chciała nazwać jej celebrytką.
- Moim zdaniem to bardzo krzywdzące określenie dla tej wybitnej i wyśmienitej tenisistki. Bardzo się cieszę z tego, że chce być w moim boksie i sama jej obecność daje mi dużego "powera". Naprawdę wiele to dla mnie znaczy - podkreśliła plasująca się obecnie na 48. miejscu w rankingu WTA podopieczna Dawida Celta, prywatnie męża Agnieszki Radwańskiej.
Przygoda Linette z US Open w grze pojedynczej kończy się tym samym na pierwszej rundzie. Doświadczona, 29-letnia zawodniczka stwierdziła, że mimo braku rygorystycznych obostrzeń i życia w bańce jak w roku ubiegłym nie było to dla niej najprzyjemniejsze doświadczenie.
- Generalnie to średnio będę wspominać tegoroczny turniej w singlu. Absurdem było bowiem traktowanie tenisistek z niższym rankingiem, jeśli chodzi o sprawy przygotowawcze do gry. Musiałam się bowiem sporo namęczyć, aby dostać tu miejsce na trening - zakończyła Linette, która jednocześnie zapewniła, że za rok znów tu przyjedzie i spróbuje powalczyć.
Przejdź na Polsatsport.pl