Iwanow: Z Albanią mecz o wszystko?
Konia z rzędem temu, kto jeszcze kilka miesięcy temu powiedziałby, że we wrześniowej części eliminacji do mistrzostw świata w Katarze ważniejszym spotkaniem dla polskiej reprezentacji będzie nie mecz na PGE Narodowym z Anglią, a… Albanią. Ale takie są fakty i nawet w ten sposób odbiera to Paulo Sousa, zwracając na to uwagę w swoich medialnych przekazach.
Portugalczyk zdaje sobie doskonale sprawę z tego, że czwartkowa rywalizacja jest kluczowa także dla niego. Jeżeli Biało-Czerwonym nie daj Boże powinie się noga, nie uratuje go nawet wsparcie, jakiego udziela mu na początku swojej kadencji nowy prezes PZPN Cezary Kulesza. Może to zrobić tylko… wygrana z Anglią. Ale czy ktoś w to wierzy? Tym bardziej, przy pladze covidowo-kontuzjowej?
W sytuacji, w jakiej znajduje się polska piłka reprezentacyjna, obawiamy się nawet takiego przeciwnika jak Albania. Drużyny, która w ostatnich latach z „poważnych” zespołów była w stanie pokonać jedynie Islandię i Walię. Wygrała co prawda swoją grupę Ligi Narodów, ale to tylko w Dywizji C wyprzedzając Białoruś, Litwę i Kazachstan.
ZOBACZ TAKŻE: Czy Sousa powinien dostać drugą szansę?
W sześciu meczach zdobyła niewiele goli, bo zaledwie osiem, ale też mało traciła - cztery. Już sam ten przekaz udowadnia, że jej defensywę niełatwo jest złamać. Nawet Anglicy musieli się solidnie namęczyć w Tiranie, by wygrać 2-0. Sousa zgodnie z prawdą zauważył nawet, że w obronie Albania jest mocniejsza od Węgrów. Im strzeliliśmy trzy bramki i to w Budapeszcie. W czwartek liczyć na to chyba nie możemy.
Znów usłyszymy o „magii” Narodowego, o naszym domu, który dzięki kibicom i ich wsparciu zawsze niesie „polskie orły”, które niemal za każdym razem schodzą z tego boiska w roli zwycięzców, jednocześnie narzekając na stan murawy, co też staje się stałym elementem wizyty na stołecznym obiekcie.
„Normalnie” takiego przeciwnika jak ten czwartkowy, powinniśmy odprawić z kilkubramkowym kwitkiem, ale niestety nie trzeba mieć fantastycznej pamięci, żeby przypomnieć, że różnie nam się te także wygrane boje w ostatnich latach układały.
Z Łotwą – męczarnie, z Austriakami – szczęśliwy remis 0-0, Słowenia – 3:2 dzięki geniuszowi pana Roberta. Zresztą to właśnie „On” uratował nam skórę jeszcze za kadencji Adama Nawałki, kiedy polska reprezentacja była zdecydowanie mocniejsza, a o włos od sensacji była Armenia.
Dziś, skoro wszystkie złe moce pozbawiły Sousę nie tylko Milika, Piątka ale i Klicha, Zielińskiego oraz Szymańskiego, twarz polskiego kibica może mieć mocno zaniepokojony wyraz. Sam Lewandowski tego „nie pociągnie”. Wiadomo, że potrzebny jest mu właściwy „serwis”.
Na taki jak w Bayernie nie ma oczywiście najmniejszych szans. Wyżej wymienione braki ograniczają polskie możliwości odnalezienia „Lewego” na pozycji, z której może siać zagrożenie. Ale czy ktoś wyobraża sobie, żeby Polacy nie zdobyli w czwartek trzech punktów? Nie ważne jak. Pamiętając o wszystkich niedogodnościach i przeciwnościach losu trzeba to po prostu zrobić. Spotkanie z Anglią ma być dla nas wszystkich przyjemnością. A nie meczem z nożem na gardle, który już we wrześniu może nam odciąć mundialowe emocje.
Transmisja meczu Polska - Albania w Polsacie Sport Premium 1 i Polsacie Box Go. Początek od godziny 20:35. Spotkanie skomentują Bożydar Iwanow oraz były reprezentant Polski - Andrzej Niedzielan. Na przedmeczowe studio zapraszamy od godz. 19:00.
Przejdź na Polsatsport.pl