US Open: Iga Świątek zdradziła, co było kluczem do zwycięstwa w I rundzie turnieju
- Jestem zadowolona z serwisu, taktyka się opłaciła - powiedziała Iga Świątek, która wygrała z Amerykanką Jamie Loeb 6:3, 6:4 i awansowała do drugiej rundy wielkoszlemowego turnieju tenisowego US Open w Nowym Jorku. Rozstawiona z numerem siódmym Polka potrzebowała zaledwie 75 minut na odniesienie zwycięstwa. Jej kolejką rywalką będzie Francuzka Fiona Ferro.
Świątek nie miała ostatnio dobrej passy. Po odpadnięciu w lipcu w drugiej rundzie igrzysk w Tokio i na początku sierpnia w meczu otwarcia w Cincinnati Open zdecydowała o odpuszczeniu rywalizacji aż do US Open. Skupiła się wyłącznie na treningach, jak i grach kontrolnych. Dzięki wysokiemu rankingowi chętnych do gry z nią nie brakowało. Dla przykładu tylko w ubiegłym tygodniu po drugiej stronie treningowej siatki stanęły Ashley Barty, Aryna Sabalenka, Madison Keys, Dominika Muchova.
- To wspaniałe, że mogę się od nich uczyć i bardzo inspirujące. Dla przykładu podpatrzyłam, że Barty w ogóle się nie frustruje po błędach. A kiedy nawet się trochę zdenerwuje to wówczas jej gra wygląda lepiej i lepiej. Nie wiem jak to jest i pewnie ze dwa lata mi zajmie zrozumienie tego wszystkiego. - stwierdziła 20-latka.
Doświadczenie wspólnych treningów z czołowymi singlistkami na świecie podobało się jej także ze względu na to, że znowu mogła poczuć się jak "underdog". Jak sama przyznała to uczucie było bardzo sympatyczne i jakby się za nim stęskniła. Cieszyła się także z tego, że forma rosła, ale dmuchała na zimne. "Na treningach mogę wyglądać rewelacyjnie, ale sztuka to później przenieść na mecz." - zauważyła.
ZOBACZ TAKŻE: US Open: Iga Świątek wyeliminowała Amerykankę w pierwszej rundzie
We wtorkowe, nowojorskie duszne popołudnie Świątek w starciu z urodzoną w Bronxville (zaledwie 25 km od Louis Armstrong Stadium) Jamie Loeb była wielką faworytką. O przeciwniczce wiedziała niewiele, ale doceniała to, że wygrała ona trzy kwalifikacyjne spotkania z wyżej notowanymi rywalkami bez straty seta.
- Nie można nikogo lekceważyć, bo na wielkich turniejach każdy może mieć "dzień konia". Wiedziałam, że jest +rozegrana+ i w rytmie. Nie patrzyłam na ranking tylko skupiałam się na sobie i traktowałam ten mecz jak każdy inny. - wyjaśniła Polka.
Do zwycięstwa 6:3 6:4 wystarczyły jej dwa przełamania - po jednym w każdym z setów. - Jestem zadowolona z serwisu i z tego, że utrzymywałam kontrolę w tym meczu. Brakowało mi rytmu, dlatego czasami dawałam jej popsuć zagranie. Grała szybko, ryzykowała i popełniała sporo błędów. To się opłaciło. - dodała podopieczna Piotra Sierzputowskiego.
Amerykańscy komentatorzy stacji ESPN chwalili Świątek za dojrzałą postawę w drugim secie, szczególnie za udane i bezkompromisowe zamknięcie meczu. Ale mówili też, że teraz czeka ją ciężka przeprawa z mocno uderzającą Fioną Ferro. Polka już raz ograła Francuzkę w 1/16 finału Australian Open, ale była ostrożna jeśli chodzi o nastroje przed czwartkowym starciem.
- Ciężko mi ocenić, czy to jest jakakolwiek przewaga. Niby znam jej styl gry, niby wiem co działo w Australii, ale ona też wie jak ja gram. To zresztą było osiem miesięcy temu i teraz warunki są inne, więc jakby na nowo muszę przygotować się na wszystko. - podsumowała polska zawodniczka.
Po meczu z Loeb długo i cierpliwie Świątek rozdawała autografy kibicom, również z Polski, którzy kilkakrotnie podczas meczu śpiewali "Polska! Biało-czerwoni!".
- Cieszę się, że wracamy do normalności, bo bardzo brakowało mi kontaktu z fanami. Dla mnie to też jest w zasadzie nowe doświadczenie, bo French Open wygrałam podczas pandemii przy pustych trybunach i dopiero tutaj widzę, jakie jest zainteresowanie moją osobą. Nie mogę się do tego jeszcze przyzwyczaić, ale podoba mi się to. Tylko prosiłabym, aby następnym razem wsparcie z trybun było nieco bardziej odpowiednie. Głośne okrzyki pomiędzy pierwszym a drugim serwisem wybijały mnie z rytmu. - zakończyła Polka.
Przejdź na Polsatsport.pl